Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Już wiem, dlaczego ludzie nie lubią polityków, czyli czym się różnią Grzegorz Schetyna i Beata Kempa

Arkadiusz Franas
Niby normalna rzecz po wyborach, czyli rozliczenia. To na pewno dobry moment na restart w niektórych formacjach politycznych. Kwestia stylu, bo jak mawiał były premier Leszek Miller, "prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy". Choć nie ukrywajmy, że autor tego powiedzenia okazał się tylko dobrym teoretykiem. Ale tym razem nie o SLD, a o kilku innych partiach.

Mistrzami w uciekaniu z tonącego okrętu niewątpliwie okazali się posłowie Ludwik Dorn i Tomasz Górski z Solidarnej Polski. To ta partia od Zbigniewa Ziobry. Rezygnację z prac w klubie parlamentarnym tego ugrupowania wysłali w sobotę. Smaczku sprawie dodaje fakt, iż w niedzielę Dorn był jedynką tego ugrupowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego w okręgu mazowieckim... Nie ma to jak wiara we własne siły i swoje ugrupowanie. Kto jeszcze będzie chciał współpracować z takim politykiem? Kolejny rozwód to rozstanie Ryszarda Kalisza i Janusza Palikota. Nagle po wyborach okazało się, że obu panom nie po drodze. Kalisza na przykład rażą niektóre słowa Janusza Palikota i happeningi antyklerykalne. Przed wyborami nie miał z tym problemu? To teraz poszuka sobie nowego kumpla, który na początku będzie cacy, by następnie stać się be. I tak, aż znowu dostanie mandat w jakimkolwiek parlamencie. Może być kobiet, bo do młodzieży chyba się już nie uda.

Ale nie ukrywam, że najbardziej w osłupienie wprawiło mnie zachowanie Grzegorza Schetyny. Można było go nie lubić za poglądy czy tzw. twarde metody, ale widać było charakter. A tu nagle stał się jakiś taki malutki, prawie łezki w oczach, i ku zdziwieniu wszystkich po wyborach stwierdził: "Udało się wygrać tak naprawdę dzięki bardzo dużemu zaangażowaniu premiera, szczególnie w ostatnich tygodniach ta kampania była odważna i brawurowa". Brakowało jeszcze, by przy sercu trzymał pomięte zdjęcie swego dawnego przyjaciela Donalda Tuska i od czasu do czasu składał na nim czuły pocałunek. Co się stało z tym buńczucznym Schetyną, który jeszcze kilka dni temu mówił, że w PO brakuje woli walki i ostro krytykował niektóre listy wyborcze swojej partii? Wracamy na kolanach i prosimy o wybaczenie? Mam wrażenie, że po czymś takim Grzegorz Schetyna już nigdy żadnej listy nie pociągnie. W przeciwieństwie do Beaty Kempy, z którą może i wielokrotnie się nie zgadzałem, ale nie ma w zwyczaju wywieszania białej flagi, choć jej ugrupowanie ziobrystów sukcesu nie odnotowało. Otóż pani poseł trochę się zdenerwowała, jak Adam Hofman, rzecznik PiS, stwierdził, że za wygraną PO odpowiadają "separatyści, którzy odeszli z PiS". A jak wiadomo, Beata Kempa należy do tego grona. Jak zareagowała? "Panie Hofman, jak się nie ma zdolności do wygrywania wyborów, to trzeba to unieść z honorem. Takiego słowa jak honor nie ma w Pana słowniku" - napisała w oświadczeniu i jeszcze dodała: "Tupanie tłustymi nóżkami, obrzucanie błotem wszystkich naokoło nic nie dadzą".

Nie lubię hazardu i nie będę się zakładał, ale mam jakieś przekonanie, że przed panią poseł bardziej świetlana przyszłość polityczna niż przed byłym marszałkiem Schetyną. A poza tym chyba zaczynam rozumieć, o co chodzi z tym gender. Co to tak zwana płeć kulturowa, czyli kto w tym wypadku okazał się prawdziwym mężczyzną w rozumieniu Leszka Millera. Przewrotnie nieco, bo pamiętajmy, że Beata Kempa jest przewodniczącą zespołu parlamentarnego "Stop ideologii gender".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska