Niezmordowanie staje w szrankach castingów ogólnopolskich konkursów talentów. Równie niezmordowanie szuka też kogoś, kto napisałby dla niej piosenkę, dzięki której trafiłaby na sam szczyt. Czy Justynie Medekszy uda się tam trafić? - Z całego serducha jej gratuluję, bo trzymam kciuki za ludzi, którzy potrafią spełniać swoje marzenia i dążą do nich. Nazywa się Justyna, z przyjemnością zapraszam ją na scenę. Przywitajcie ją wielkimi brawami. Wspierajcie ją, bo ma dziewczyna talent - tak wokalistka Jula zapowiedziała występ Justyny Medekszy na wrześniowych Dniach Wałbrzycha.
Po tej ciepłej deklaracji na scenie plenerowej pojawiła się 20-letnia, blondwłosa, korpulentna dziewczyna. I wałbrzyszanie przywitali ją serdecznie. Jest przecież jedną z nich. W tłumie stały jej babcia i ciocia - pierwszy raz usłyszały jak śpiewa.
Justyna urodziła się i całe życie mieszka w usłanym nieczynnymi szybami pokopalnianymi rodzinnym mieście pisarki, zdobywczyni tegorocznej nagrody Nike Joanny Bator. Tutaj przeżyła swoje najlepsze i najgorsze momenty, tu cieszyła się z pierwszych sukcesów, a także godziła się z tym, że na kolejnych eliminacjach jurorzy wybrali kogoś innego, nie ją.
- Przez siedemnaście lat mieszkałam przy ulicy Grodzkiej, w sercu Podzamcza. Nie chciałam się stamtąd wyprowadzać, bo tu byli wszyscy moi przyjaciele - wspomina wokalistka.
Po lekcjach spotykała się z kolegami na osiedlowym skwerze. Siadali na ławkach, relacjonowali, co się dzieje u nich w domu, omawiali poranne lekcje w Szkole Podstawowej nr 21, a potem w Gimnazjum nr 7, do których chodzili. Duży gmach mieszczący owe szkoły góruje nad tą częścią osiedla. Gdy Justyna jeszcze mieszkała na Podzamczu, duża część budynków czekała dopiero na termomodernizację i pokolorowanie pastelowymi barwami. W szarości jednego z najgęściej zaludnionych osiedli w Polsce trudno było młodej dziewczynie odnaleźć siebie.
W rodzinie Justyny było kilka artystycznych dusz. - Mama pięknie maluje i od zawsze kochała śpiewać, a Kasia, moja siostra, gra na gitarze - wylicza wokalistka. Starsza od Justyny Kasia chodziła krótko do Zespołu Szkół im. Marii Skłodowskiej-Curie w Szczawnie-Zdroju, popularnie nazywanej "ceramikiem". Tutaj spotykają się uzdolnieni artystycznie młodzi ludzie z Wałbrzycha i okolic. Młodsza z sióstr nigdy nie uczęszczała na profesjonalne zajęcia muzyczne, ale jej talent dostrzeżono niezwykle szybko.
- Rodzice zapisywali mnie na wakacyjne półkolonie do osiedlowego ośrodka kultury. Instruktorzy zwrócili uwagę na mój głos i zaprosili mnie do działającego przy spółdzielni zespołu muzycznego. Zgodziłam się chętnie - opowiada Justyna, która w czasie wakacji wygrała pierwszy w swoim życiu konkurs piosenki - okazała się najlepsza w swojej kategorii wiekowej. Wtedy zadebiutowała przed publicznością i poczuła pod stopami scenę. - Zawsze, jak na niej staję, mam gonitwę myśli, mój nastrój szybko się zmienia. Tak jak pogoda w górach. Do chwili, gdy zabrzmi muzyka nie mam jeszcze w sobie tej pewności, czy powinnam wystąpić. Ale wątpliwości mijają, kiedy zaczynam śpiewać, a po występie cieszę się, że przełamałam swoją własną niepewność - opowiada wałbrzyszanka.
Swoje pierwsze szlify wokalne zyskała podczas ponad sześcioletniej współpracy z osiedlowym zespołem Maxima. To z nim wystąpiła na Dniach Podzamcza w 2004 roku. - Śpiewaliśmy przede wszystkim covery polskich zespołów. Instruktorzy pozostawiali nam dużo swobody w doborze repertuaru, a ja wybierałam zazwyczaj Bajm - opowiada Justyna Medeksza, której mocny głos o charakterystycznej barwie doskonale sprawdzał się w piosenkach Beaty Kozidrak, Patrycji Markowskiej i Dody. Wałbrzyska Maxima występowała na przeglądach i konkursach w całym powiecie, ale Justynie wkrótce przestało to wystarczać. Chciała się kształcić wokalnie.
- Krótko byłam zapisana do ogniska muzycznego, ale nie odpowiadało mi, że nie pozwalano uczniom na śpiewanie w ich ulubionych stylach - wspomina niepokorna dziewczyna. Ale młoda wałbrzyszanka już jako nastolatka zrozumiała, że może zaistnieć dzięki konkursom talentów i odważnie zdecydowała spróbować swoich sił w drugiej edycji programu rozrywkowego "Mam Talent!". Co prawda podczas wrocławskich eliminacji nie dostrzeżono 15-latki marzącej o karierze piosenkarki, ale tamtych emocji Justyna nie zapomni do końca życia.
- Czułam się tam jak ryba w wodzie. I spotkałam tam naprawdę wielu ludzi z pasją. Byłam wdzięczna przyjaciółce, że namówiła mnie do tego występu i chciałam zaraz startować w innym programie. Nie podejrzewałam wtedy, że następny raz zapiszę się na casting dopiero za trzy lata - wspomina Justyna.
Od drugiej edycji "Mam Talent!" zaledwie kilka razy zmienialiśmy kalendarze, jednak wałbrzyszanka dałaby wiele, by zapomnieć choć część tego, co wydarzyło się w jej życiu tuż po pierwszych eliminacjach do programu, w których brała udział. Wymuszona przeprowadzka na Piaskową Górę, przenosiny do innej szkoły, kłopoty zdrowotne opacznie zrozumiane przez najbliższych przyjaciół, narastająca niepostrzeżenie niechęć do wychodzenia z domu i w końcu szpital. Raptowna zmiana życiowa uruchomiła lawinę złych emocji.
- Cały ten koszmar trwał prawie rok. Marzyłam o spokoju i powrocie do dawnego życia, ale coś we mnie nie pozwalało na to. Tylko muzyka dawała mi siłę. To dzięki niej zaczęłam spotykać się z ludźmi oraz grać w bilard. Nigdy nie zapomnę życzliwości graczy odwiedzających Klub Bilardowy "Dziewiątka" - w głosie Justyny słychać i wspomnienie smutku, i radość, że udało jej się go w końcu zostawić za sobą.
Słabość przełamała z pomocą kochającej rodziny, przyjaciół i nowych znajomych. Mimo trudnego początku zaaklimatyzowała się w końcu na Piaskowej Górze. Wróciła też do swojego ukochanego śpiewania, ale nie udało jej się jak dotąd wrócić do przerwanej na czas rekonwalescencji szkoły.
Justyna zaczęła pracować jako kasjerka, a w czasie wolnym odwiedzać kluby karaoke i regularnie występować na castingach do popularnych programów, w których wyszukuje się utalentowanych młodych ludzi: "X-Factor", "Mam Talent", i "Must Be The Music - Tylko Muzyka". Jej mocny, charakterystyczny głos i odważne interpretacje znanych przebojów wałbrzyszanie oklaskują w tutejszych klubach karaoke, przekonani, że jurorzy wyłaniający talenty w telewizyjnych zmaganiach nie docenili jej starań i zwyczajnie nie poznali się na talencie Justyny.
Ale zeszły rok przyniósł zmianę w jej życiu. Poważną. - Dowiedziałam się o eliminacjach "Wałbrzych ma Talent!". Szczerze mówiąc, ani chwili nie zastanawiałam się, czy powinnam się zgłosić - rozpromienia się Justyna. Tym razem jej silny głos o ciekawej barwie jurorów zainteresował i w ten sposób młoda wałbrzyszanka została zaproszona do występu w finale. Tego samego dnia mogła zaśpiewać w eliminacjach wałbrzyskich lub "Must Be The Music" we Wrocławiu. Zdecydowała się spróbować swoich sił w rodzinnym mieście i nie pożałowała.
Przekorny los dał młodej piosenkarce do zrozumienia, że powinna zacząć wspinaczkę w Himalajach sławy od zdobywania łagodnych stoków rodzimych Sudetów. Niestety, podczas finału "Wałbrzych ma Talent!" w 2012 roku nieszczęśliwie wybrała repertuar. Utwór bardziej maskował jej możliwości, niż je odkrywał.
- Koleżanka namówiła mnie żebym zaśpiewała "You're Not Alone" Michaela Jacksona, ale od początku czułam, że to zły pomysł. Po koncercie byłam na siebie zła, że nie posłuchałam intuicji - opowiada Justyna, której zdobyte rok temu doświadczenie jednak się przydało, a nauka okazała się bardzo skuteczna.
Występ w tegorocznej edycji wałbrzyskiego konkursu talentów był już czystą formalnością, a repertuar Alexandry Burke, Amy Winehouse i Adele okazał się dla głosu Justyny po prostu idealny. Zwłaszcza w piosenki Adele wkłada serce i nikt nie potrafi zachować obojętności, kiedy słyszy, jak śpiewa hity słynnej Brytyjki. Podczas czerwcowego finału rywalizacji w Galerii Victoria Justyna była już faworytką spośród solistek. Werdykt jury dał młodej wokalistce szansę na debiut - nagranie własnego demo w profesjonalnym studiu, a także zaproszenie do zaśpiewania przed całym miastem podczas Dni Wałbrzycha. Wyróżniona ze łzami wzruszenia przyjęła symboliczną płytę i długo nie mogła uspokoić emocji.
Od finałowego występu minęło kilka miesięcy. Justyna Medeksza daje recitale na lokalnych imprezach, ludzie coraz częściej rozpoznają ją w autobusie i na ulicy, uśmiechając się przyjaźnie i gratulując występów. Szczęście sprzyja Justynie, wciąż marzącej o koncertach na największych scenach nie tylko Polski.
- Koleżanka założyła mi fanpage i dodaje wpisy, w których zapowiada moje występy. Zapraszają mnie na spotkania biznesowe, wystąpiłam też na gali "Gazety Wrocławskiej" na zamku Książ - wylicza z uśmiechem wałbrzyszanka, po chwili namysłu dodając, że czuje, iż właśnie teraz nadszedł jej czas i nie może go zmarnować.
Mieszkańcy miasta jej kibicują. Wspiera ją rodzina i znajomi z pracy. A ona sama mówi wprost: - Żeby poznali mnie ludzie poza Wałbrzychem, muszę przestać śpiewać covery i mieć własne teksty. Sama nie potrafię ich napisać. Potrzebuję kogoś, kto przeleje na papier moje uczucia. Chciałabym zaśpiewać o sile marzeń i o tym, że dzięki muzyce można zmienić życie, a dla ludzi zdeterminowanych nie ma rzeczy niemożliwych.
Może znajdzie się ktoś, kto napisze Justynie taką piosenkę?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?