Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Górski - człowiek z żelaza, który pokazał swoim życiem, że nie ma rzeczy niemożliwych

Robert Migdał
W życiu trzeba się określić: albo się jest przestępcą, albo normalnym, uczciwym człowiekiem. On wybrał to drugie i chodzi z podniesionym czołem. To, że był na dnie, ukształtowało go na resztę życia. „Bez tego, kim byłem kiedyś, nie byłbym tym, kim jestem teraz. Dostałem kopa, podniosłem się. Jestem żywym przykładem, że z najgorszej tragedii można się otrząsnąć i żyć. Dobrze żyć” - tłumaczy Jerzy Górski, dolnośląski sportowiec. Człowiek, który pokazuje swoim całym życiem, że nie ma rzeczy niemożliwych. Że zawsze warto walczyć o siebie, o lepsze życie.

Wiele lat temu był nikim. Bez wykształcenia, pieniędzy. Ćpał każdego dnia. Od dna pomógł mu się odbić sport. Bieganie stało się jego nowym narkotykiem. Dziś ma kochającą rodzinę, na koncie tytuły mistrza świata w triatlonie i głowę pełną pomysłów na życie.

W swoim rodzinnym Głogowie Górski nie może spokojnie przejść ulicą - co krok ktoś mu się kłania: „Cześć, Jurek!” albo „Dzień #dobry, panie trenerze”.

Nie zawsze tak było. Przez wiele lat otumaniony narkotykami, wychudzony, na haju wciąż myślał tylko o jednym: „strzykawka, igła, kompot”. Zaczął brać pod koniec lat 60. Czas dzieci kwiatów. Wychowywała go ulica. Chciał spróbować, bo życie straszne i smutne (szarobura komuna), bo w domu nie układało się tak, jak sobie wymarzył (surowe rządy ojca), bo kolegów miał takich, a nie innych (zabawa, beztroska, co dzień impreza). „Prawie nie pamiętam tego świata, kiedy byłem na dnie. Jest gdzieś daleko, za mgłą. To tak, jakbym oglądał film z kimś obcym w roli głównej” - wspomina ze ściśniętym gardłem.

Jerzy Górski swoje życie dzieli na dwa etapy. Do 29. roku życia i cała reszta potem. Stare życie i nowe. Gorsze i lepsze. Dwa światy, które dzieli przepaść. Stare życie pogrzebał dzięki Markowi Kotańskiemu i Monarowi. Tam zobaczył, jak może wyglądać normalne życie. Jednym z etapów terapii było bieganie. Od tego momentu sport to najważniejsza rzecz w jego życiu. Stał się nowym narkotykiem. Górski uzależnił się od wysiłku, euforii zwycięstwa, zmęczenia. Bieganie nauczyło go życia od początku. Poczuł się wolny. Ale bieganie nie wystarczało do pełnego szczęścia. Rok 1984. W telewizji zobaczył program o triatlonistach, którzy ścigają się w wodzie, na rowerze i biegnąc. Serce zabiło mu mocniej. Chciał spróbować. Program opowiadał o największym triatlonie na świecie, zwanym Ultraman, rozgrywanym na Hawajach: wulkaniczne wzgórza, błękitna woda oceanu. Postawił sobie kolejny cel: „Zrobić wszystko, żeby tam być”. Zaczął trenować pod triatlon, zdobywać nagrody. Zaczyna też namawiać młodych ludzi do uprawiania sportu. Pokazuje im, czym jest triatlon. Odwiedza szkoły...

Opowiadam Państwu o Jurku Górskim, bo już niedługo będzie o nim głośno w całej Polsce. Właśnie powstaje o nim film - „Double IronMan”. Reżyseruje go Łukasz Palkowski (twórca obsypanego nagrodami filmu „Bogowie”), a na ekranie zobaczymy m.in. takie filmowe sławy jak: Janusz Gajos, Artur Żmijewski, Tomasz Kot, Arkadiusz Jakubik, Adam Woronowicz i Magdalena Cielecka. Górskiego zagra Jakub Gierszał. Już się nie mogę doczekać, kiedy zobaczę filmową opowieść o Jurku. Trzymam kciuki za Jurka, za powodzenie tego filmu - bo warto pokazywać takich bohaterów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska