Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaki PKB ma Chuck Norris, czyli nie zdałem testu z ekonomii

Jacek Antczak
Na wrocławskich uczelniach rozpoczyna się sesja. Studenci, jak to studenci, przypominają sobie o tym, że przydałoby się w końcu jakieś zaliczenie, więc prace semestralne przesyłają wykładowcom na ostatnią chwilę. I ekonomicznie gospodarują swoim deficytowym czasem: "Jeśli zaliczenie mamy dostać we wtorek rano, to prace zaczynamy wysyłać w poniedziałek wieczorem".

Czytając reporterskie opowieści adeptów dziennikarstwa o przechlapanym życiu lesbijki, karierze rajdowca i modelki, urokach pracy ulicznych sprzedawców gazet czy doktorze habilitowanym sprzedającym rosyjskie sauny, też zatęskniłem za studenckimi czasami. No, może nie za pięcioletnimi, ale za jakimś egzaminem. Byle nie z psychosocjologii kultury czy innej gramatyki historycznej.

Wolałbym coś bardziej ekscytującego i stresującego.
I nagle zerknąłem na Babiarza. Przemysława Babiarza. Tego uśmiechniętego sprawozdawcę sportowego, który kiedyś obrazowo opowiadał o piłkarzu Veronie, "który złapał się za włosy, a właściwie to nie miał się za co złapać, bo jest łysy.

Tym razem Babiarz prowadził we Wrocławiu Narodowy Test Wiedzy Ekonomicznej. Złapałem się za włosy (właściwie mam za co) i pomyślałem, że to jest to. Chyba każdy humanista (czyli ekonomista myślący inaczej) marzy, by sprawdzić się w biznesie. Ale najpierw trzeba się przetestować, najlepiej z całym narodem.

Raz już, w 1990 roku, podchodziłem do obowiązkowego dla studentów UWr egzaminu z "ekonomii socjalistycznej". Ale na tydzień przed egzaminem... egzamin i w ogóle ten przedmiot zniesiono (sam socjalizm zniesiono kilka miesięcy wcześniej). Czułem, że i dziś jestem nieźle przygotowany.
Wiem, że pożyczka w banku nazywa się "miniratka" i jak się ją weźmie, to się potem śpi z Szymonem Majewskim. I że najlepsze lokaty rozdaje Piotr Fronczewski z takim smutnym psem, a w naszym kraju najlepiej zakłada się konto tam, gdzie trzyma kasę Juliette Binoche albo Antonio Banderas z Chuckiem Norrisem.

Wiem też, że "pieniądze są tylko celem" i bardziej opłaca się - jak Zygmuntowi Solorzowi - kupić sobie komórkę (a najlepiej całą sieć) niż Śląskowi Wrocław piłkarza. Albo, jak Leszkowi Czarneckiemu, zainwestować w Sky Tower z windą, niż polecieć w kosmos promem. Przypomniałem sobie szybko, czym się różni netto od brutto, CIT od PIT, US od USG, USC i USA, a podatek Belki od Marka Belki, i naładowany ekonomiczną wiedzą zacząłem rozwiązywać test w internecie. Bo w TVP, jak kiedyś stwierdził Babiarz, "widziałem tylko to, co działo się w kamerze".

A w kamerze Leszek Blanik, który kiedyś pięknie skakał przez konia, nie mógł przeskoczyć pytania o "aprecjację" złotego. Nie było pytania, ile zbliżeń można wykonać kartą zbliżeniową, ani o bank Chucka Norrisa, ale i tak szło mi świetnie. Do chwili, gdy na pytanie, co robić, gdy "moje gospodarstwo domowe wydaje więcej, niż zarabia", odpowiedziałem: a) nie przejmować się. To chyba była niepoprawna (politycznie) odpowiedź. I oblałem Narodowy Test Wiedzy Ekonomicznej, ale zaliczyłem Prywatny Test na Szczerość.
A rano wpisałem zaliczenia studentom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska