Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jabłko z robakiem nie zawsze jest ekologiczne

prof. Eugeniusz Kołota
Z prof. Eugeniuszem Kołotą z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu rozmawia Alina Gierak.

Na straganach coraz częściej widzę kartki informujące, że pomidory są z Mojesza, jabłka z sadu spod Trzebnicy, a ziemniaki z Sadów Dolnych. Czyżby na targowiska też trafiła moda na marki?
Dobra opinia bierze się z najlepszej metody reklamy, czyli pani poleca pani. Kupujemy najczęściej to, co sprawdziło się u sąsiadki.

Dolnośląskie warzywa i owoce są wzorowo uprawiane. Tak orzekli fachowcy. Ale jak rozpoznać na straganie, która marchewka, jabłka czy pomidory są z naszego regionu?
Nie rozpoznamy. Ale możemy mieć taką nadzieję, bo nikt ze sklepikarzy nie będzie przecież jeździł na drugi koniec Polski na giełdy owoców i warzyw. Kupują tam, gdzie mają najbliżej, więc od lokalnych producentów.

Czy na oko poznamy, czy ziemniaki lub pomidory były uprawiane bez chemii?
Na dużą skalę zupełnie bez chemii to się nie da. Ważne, ile tej chemii się stosuje. W Polsce nadal o wiele mniej niż na przykład w Holandii. Na Dolnym Śląsku akurat tyle, ile trzeba, co poświadczyły niedawne kontrole Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Niestety, na straganie nic nam nie wskaże, że np. ogórki są przenawożone. Dopiero, gdy je zakisimy i okażą się kapciami, to wiemy, że rolnik przesadził z nawozem. Warto kupować u dużych producentów, bo tam system kontroli jest ścisły i na wysokim poziomie. Podobnie jak produkcja. Tu naprawdę nie mamy się czego wstydzić.

Co jest dolnośląską specjalnością?
Pomidory i inne warzywa z kombinatu w Siechnicy, owoce z sadów trzebnickich. Udają się u nas także brzoskwinie, które nie rosną na przykład na Pomorzu. Dolnośląscy rolnicy coraz częściej łączą się w grupy i wspólnie dbają, by przechowywanie, sprzedaż oraz transport warzyw i owoców były prawidłowe. To już europejski poziom.

Ale ceny też europejskie...

Nie przesadzajmy. W marketach można kupić jabłka czy pomidory po 1,50 zł za kilogram. Są bardzo dobre.

To, że Niemcy rzucają się na jabłka z pola, nie znaczy, że te owoce są zdrowsze od tych ze straganów.

Dlaczego znikają stare, polskie odmiany jabłek? Smak koszteli czy koksy pomarańczowej to smak mojego dzieciństwa. Ma już nie powrócić?
Ależ skąd. Te odmiany należy zachować, ale nie w dużych sadach. Sprawdzą się w gospodarstwach agroturystycznych czy sadach przydomowych. I musimy się z tym pogodzić. Rolnik też umie liczyć i wybierze odmiany dające szybko owoce i odporne na szkodniki.

Widziałam, jak Niemcy rzucili się na jabłka z pola, czyli ze śladem od robaków. Takie owoce są zdrowsze?
Nie dałbym sobie za to głowy uciąć. Jeśli chcemy mieć pewność, że owoce są niepryskane, najlepiej kupować je w gospodarstwach ekologicznych. Są niestety droższe, ale takie uprawy są bardziej pracochłonne, co musi kosztować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska