Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hymn do wolności w pewnym sensie nieludzkiej (felieton)

Janusz Michalczyk
Wczasach, gdy wolność traci wyraźnie na wartości, zaimponowała mi zwykła krowa. Nie, źle napisałem. Ta krowa jest niezwykła. A raczej nie tyle jest, co była, bo już nasz piękny świat opuściła i to w sensie jak najbardziej ostatecznym. Zdechła.

Po co zawracam wam głowę jakimś bydlęciem, z którego prawdopodobnie pożytek był taki, że wylądowało na talerzach w postaci steków? Wyczyn tej krowy uzmysławia nam, że nie tylko zachowanie bliskich nam ewolucyjnie małp powinno nas skłonić do zrewidowania poglądu o bezapelacyjnej wyższości człowieka wobec pozostałych istot żywych.
Jakiś miesiąc temu media obiegła wiadomość o krowie, która uciekła z transportu do rzeźni na Opolszczyźnie. Kiedy została zauważona w wodach jeziora i próbowali się do niej dostać strażacy - dała drapaka na pobliską wyspę, gdzie przeżyła parę tygodni ciesząc się absolutną wolnością. W końcu zorganizowano ekipę pościgową, która zwierzę wytropiła, obezwładniła i przewiozła na ląd.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że tym razem punktem docelowym nie miała być rzeźnia, lecz miejsce, gdzie poturbowane przez los zwierzęta mają szansę dokończyć żywota w sposób naturalny, co oznacza, że umierają ze starości lub nabytej choroby, a nie na przykład po rażeniu prądem o wysokim napięciu. Ku konsternacji ekipy transportującej krowę - zdechła ona w drodze, prawdopodobnie na skutek ataku serca. Wychodzi na to, że ludzie chcieli jej pomóc, a nieodwracalnie zaszkodzili.
Trudno przypuszczać, by sprawą zainteresowała się prokuratura, niemniej uważam, że ktoś powinien poszukać odpowiedzi na kilka pytań, które wręcz cisną się na usta. Po pierwsze, dlaczego w ogóle łapano krowę beztrosko wałęsającą się po wyspie, a więc nikomu w żaden sposób nie zagrażającą. Komu to zwierzę przeszkadzało? Oczywiście, gdyby inicjatorem aresztowania krowy był jej hodowca, mielibyśmy kolizję prawa własności człowieka z prawem do osobistej wolności bydlęcia, nawet jeśli nie da się w sensie prawnym przypisać go do kategorii „osoba”. Wiem, oczywiście, że dla większości ludzi prawo własności jest święte, inaczej niż prawo do życia istoty innej niż człowiek. Nie wszyscy jednak tak myślą.
Po drugie, czy z tą krową nie należało normalnie porozmawiać, dając jej wybór: chcesz zostać w stanie dzikim na wolności, czy oddać się pod opiekę dobrych ludzi? Jesteście pewni, że to konkretne zwierzę było znacznie głupsze od waszego psa czy kota, do których przemawiacie każdego dnia i staracie się zapewnić im jak najlepsze samopoczucie? Niewykluczone, że zapytana o zdanie uciekinierka potrząsnęłaby przecząco łbem i zamuczała znacząco, dając szansę ekipie pościgowej na wycofanie się z realizacji powziętego planu. Na koniec muszę się przyznać, że bardzo rzadko odwiedzam zoo, a gdy już się tak stanie, targają mną mieszane uczucia. Miło jest popatrzeć na żyrafę, ale co ona robi w naszym klimacie?
Przypomina mi się scena z filmu „12 małp”, gdy uwolnione przez radykalnych aktywistów zwierzaki przemierzają ulice metropolii, przy czym żyrafy rzucają się w oczy w pierwszej kolejności, bo ich kołyszące się majstatycznie głowy wystają ponad budynki i estakady. Trochę szkoda, że we Wrocławiu nam to nie grozi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska