Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdyby nie było Wielkanocy, to szybko należałoby ją stworzyć. Dla dobrej widoczności i dla ateistów

Arkadiusz Franas
A po co święta ateistom? - zapytała mnie ostatnio pewna młoda dziennikarka, planując tematy wielkanocne. No cóż...

Po pierwsze i po dwudzieste drugie, ja nie wierzę w niewierzących. Bo każdy ma marzenia. Jeden mocno wierzy w Boga, inny trochę mniej, a jeszcze inny raz, dwa razy do roku. A ci co zupełnie niby nie, to przecież czasami też mają nadzieję, że na przykład mimo iż są po czterdziestce czy pięćdziesiątce (i nie myślę tu o pojemności naczynia szklanego), to nadal podobają się dwudziestolatkom. Choć jakoś niepostrzeżenie z adonisów przeistoczyli się w satyrów. Ich klata, kiedyś zupełnie jak u boskiego Schwarzeneggera, nagle i niespodziewanie przesunęła się na wysokość nerek i śledziony. A bujna fryzura, coś jak z Ludwika XIV lub Jimiego Hendriksa, ma już odrobinę odmienny kształt i grzywka zaczyna się w okolicach potylicy. Ale wierzą, że czas się zatrzymał, a w lusterku widzą co chcą, bo i wzrok już przecież nie sokoli. Czysta metafizyka. Że niby bolesna autorefleksja? Broń Boże... Koledzy opowiadali.

Znowu inni wierzą, że ich 18-letnie fury są niczym bolid Sebastiana Vettela, choć słychać, że silnik kaszle jakby jechał pod wodą, a podłoga dziurawa tak, że zelówki sobie pan kierowca zedrze. No i pełna klima, bo okno zamyka się do trzech czwartych wysokości. W bolidzie nie musi. Więc wierzą... A ja na przykład wierzę, że będzie lepiej. Tak w ogóle i w szczególe. Każdego roku. I nic się nie zmienia. W moim przekonaniu oczywiście. Więc święta muszą być, bo podtrzymują naszą wiarę. Każdą. Nieco inaczej ujął to profesor mniemanologii stosowanej, znany satyryk Jan Tadeusz Stanisławski: "Jeżeli, daj Boże, Pana Boga nie ma, to chwała Bogu; ale natomiast jeśli, nie daj Bóg, Pan Bóg jest, to niech nas ręka boska broni".

Można też inaczej wytłumaczyć sobie potrzebę świąt. Usłyszałem kiedyś taki dialog. - Ja już kochana chyba wiem, po co jest religia - zwierzyła się pani koleżance. - No wiadomo, żeby człowiek miał jakieś oparcie duchowe, mógł zastanowić się nad swoim życiem - odpowiedziała jej oburzona naiwnością stwierdzenia znajoma, mająca wypisaną w oczach misję teologiczną. - Pewnie tak, ale normalnie gdyby nie te święta, to ja nie wiem, czy zmusiłabym się do posprzątania w szafkach. A syf miałam już niemożebny - wyrzuciła z siebie koleżanka nie patrząc na wielkie oczy oburzonej interlokutorki. Byłem ciekawy, czy dialog nie skończy się jakimiś rękoczynami lub odesłaniem "sprzątaczki" do inkwizycji, ale o dziwo nie. Teologię błyskawicznie zastąpił pragmatyzm: - Ty! U mnie też inaczej świat wygląda, jak wreszcie umyłam okna po zimie. Nieźle to Pan Bóg wykombinował - zakończyła jednak akcentem religijnym. Święta muszą być...

Bo święta to faktycznie bardzo złożona celebra. I nie zamierzam nijak umniejszać ich wartości religijnej, ale trochę sobie sami je zbudowaliśmy. Po coś tam. Te święconki, pisanki, wiosenne kwiaty, zajączki to fantastyczny świat symboli. Ostatnio przeglądałem brytyjskie encyklopedie z początku XX wieku. "Ani w Nowym Testamencie, ani w pismach Ojców apostolskich nie ma słowa o Wielkanocy. Pogląd, że jakiś okres miałby być szczególnie święty, był obcy pierwszym chrześcijanom" - to z "The Encyclopedia Britannica" z 1910 roku. Ale nam już nieobcy, co mam nadzieję zostało udowodnione. A na koniec jeszcze zasadnicza kwestia. Które święta są ważniejsze. Stanisławski w wykładach "O wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia" ten problem rozwiązał tak: "Te święta wyżej, które bliżej".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska