Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fala w szkolnej bursie

Grażyna Szyszka
Grażyna Szyszka
Policja sprawdza, czy w międzyszkolnej bursie przy ulicy Sportowej w Głogowe doszło do tzw. fali. Starsi uczniowie posyłali pierwszaków do Biedronki po jednego cukierka, a w nocy kazali klęczeć na korytarzu z rękami w górze.

O nocnych „zabawach” w internacie powiadomił nas jeden z rodziców ucznia pierwszej klasy liceum. Od dwóch tygodni chłopak już nie mieszka w bursie, a nawet zmienił szkołę.
– Wrócił do domu i chodzi do szkoły w innym mieście – mówi pani Robert. – Po tym co się wyrabiało w bursie, nie wyobrażam sobie, by Oleś dalej tam mieszkał i spotykał się ze swoimi oprawcami.

Z relacji ojca wynika, że jego syn nie chciał już mieszkać w Głogowie, bo był nękany przez starszych kolegów.
– Wysyłali go, na przykład, do „Biedronki” po jednego cukierka, kazali robić pompki , a podczas prac porządkowych przykładali sekator do szyi. I skaleczyli Olka w ucho – opowiada mężczyzna. – Nie mówił o tym w domu, ale widziałem, że coś jest nie tak, bo z każdym tygodniem topniała w nim ochota do powrotu do bursy.

Afera wybuchła pod koniec października, gdy jeden z opiekunów przyłapał pierwszaków na wykonywaniu zadania. Późnym wieczorem, po wprowadzeniu ciszy nocnej, ośmiu uczniów pierwszych klas, zamiast leżeć w swoich łóżkach, klęczeli przy ścianie korytarza z rękami w górze. Kiedy wychowawca kazał im wstać, nie zrobili tego. Dopiero gdy, usłyszeli, że opiekun dzwoni do dyrektorki bursy, rozeszli się po pokojach. Wśród nich był także 16-letni Olek.
– Po tym wszystkim syn nie wytrzymał i opowiedział mi, jak starsi koledzy traktowali młodszych – mówi zdenerwowany ojciec. – Gdy tylko się o tym dowiedziałem, powiadomiłem o wszystkim kuratora we Wrocławiu i rozmawiałem z dyrektorką bursy. Niestety, zarówno oprawcy jak i ofiary wciąż mieszkają obok siebie, bo wobec sprawców nie wyciągnięto żadnych konsekwencji.

Choć Olek nie mieszka już w bursie, twierdzi, że od towarzyszy niedoli dostawał na Facebooku wiadomości z prośbą o pomoc, bo mimo rozgłosu, ich kłopoty wcale się nie skończyły.
– Dostałem też wiadomość od starszyzny – opowiada chłopak i pokazuje treść zachowanej wiadomości: „Siema chodzi NAM o czwartkowy przypał w nocy. jak coś to że strajkowaliście, że za mało jedzenia dają i jak coś to było to tylko formą zabawy i że to już się więcej nie powtórzy. STARSZYZNA” (pisownia oryginalna - przy. redakcji. ).

Międzyszkolna bursa przy ulicy Sportowej podlega Zespołowi Placówek Szkolno - Wychowawczych. Internat zajmuje dwa piętra obiektu, a na dwóch kolejnych mieszkają podopieczni ZPSW. W bursie jest obecnie 42 uczniów, z których 18 osób to pierwszoklasiści. Nad młodzieżą czuwa w nocy opiekun, a w pozostałej części wychowawcy pedagogiczni. Bursą kieruje wicedyrektor Dorota Woźny, która zapewnia, że ta sprawa jest dla niej bulwersująca i zrobi wszystko, by ją wyjaśnić, a w przyszłości zapobiec podobnym przypadkom.
– W czwartek przed godziną 23 odebrałam zgłoszenie od wychowawcy, że ośmiu chłopców klęczy na korytarzu i nie chce wstać – mówi. – Od razu pojechałam tam i poprosiłam uczniów do siebie, by się dowiedzieć, co się stało. Na początku nie chcieli nic powiedzieć i zapewniali, że to był ich pomysł. Dopiero później, zaczęli mówić, że starsi chłopcy czegoś od nich chcą.
Następnego dnia dyrektor Woźny powiadomiła o zajściu pedagogów i dyrektorów szkół, do których chodzą zarówno ofiary jak i potencjalni sprawcy. To Technikum nr 6 i Zespół Szkół im. Wyżykowskiego. O tym co się stało w bursie zostali powiadomieni także rodzicie uczniów.
– Zawiadomiłam też policję – dodaje Dorota Woźny. – Funkcjonariusze z wydziału do spraw nieletnich przyjęli zgłoszenie i wszystko spisali. Teraz czekamy na ich ustalenia. W regulaminie bursy jest zapis, że jeżeli wobec wychowanka toczy się postępowanie prawne, do czasu jego rozwiązania ma on prawo zostać w bursie – zapewnia.

Dyrektorka wezwała do bursy rodziców nastolatków i opowiedziała ze szczegółami o nocnym zajściu. Była też pedagog prowadząca trening zastępowania agresji.
– Wszyscy widzimy, że jest problem i wspólnie musimy go rozwiązać – Nie wiemy na sto procent kim są sprawcy, a rodzice zapytali wprost: jakie macie dowody, że zrobiły to nasze dzieci? Chłopak, który skaleczył sekatorem kolegę, został przez nas zawieszony. Ale z wyciąganiem dalszych konsekwencji musimy poczekać na to, co zrobi policja.

Dyrektorka zapewnia, że co roku w bursie organizowane są kontrolowane otrzęsiny, czyli zabawa z udziałem wychowawców. Owszem, bywały przypadki robienia w pokojach pierwszaków tak zwanych pilotów, ale na każde takie zdarzenie od razu była reakcja wychowawców. – Większość młodzieży uważa, że nic się nie stało, że sprawa jest niepotrzebnie rozdmuchana, ale nie dla mnie – dodaje dyrektorka bursy. – W naszej placówce nie ma miejsca na takie zachowania.
W kręgu podejrzanych jest ośmiu uczniów. Wszyscy skończyli 17 lat, więc mogą odpowiadać jak dorośli. Policja prowadzi czynności wyjaśniające.
– Przyjęliśmy zgłoszenie od dyrektorki o tak zwanej fali w bursie międzyszkolnej – potwierdza Bogdan Kaleta z głogowskiej komendy policji. – Jeśli są ku temu podstawy, to rodzicie pierwszoklasistów powinni złożyć również zawiadomienie na policji.
Czy ojciec Olka je złoży? – Syn nie chce. To już za nim. Mówi też, że skoro jego koledzy milczą i pozwalają się dalej tak traktować, to już ich sprawa. My zrobiliśmy swoje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska