- Już kilka razy prosiliśmy urząd miejski, aby coś z tym zrobił - mówi Jan Chrostowski, prezes firmy Dach - Bud, która tuż obok wybudowała niedawno okazały budynek mieszkalny. - To tak nie może wyglądać. Przez to nasza inwestycja traci na atrakcyjności.
Trudno się dziwić deweloperowi. Handlarze sprzedają tam często rzeczy wyciągnięte wprost z kubłów na śmieci. Na placu panuje wielki bałagan, bo nikt ze sprzedających nie raczy po sobie posprzątać. Trudno sobie wyobrazić, aby w nowych budynkach w parterze działała choćby apteka. Potencjalni klienci musieliby się przedzierać przez bazar, pełen agresywnych, często pijanych osobników.
Tymczasem urząd miejski nie ma pomysłu, co zrobić z dzikim targowiskiem. Działania straży miejskiej na niewiele się zdają. - Regularnie się tam pojawiamy, wręczamy mandaty - mówi Sławomir Chełchowski, rzecznik prasowy straży miejskiej.
Ale co z tego, skoro handlarze nic sobie z tego nie robią i nadal sprzedają swój towar? Chełchowski tłumaczy, że na niewiele się też zdaje konfiskata przedmiotów. Bo są to najczęściej rzeczy wygrzebane ze śmietnika. Handlarz szybko znajdzie sobie nowy towar.
Teren należy do miasta. Co na to magistrat? Raczej szybko nic nie zrobi, bo problemy sprawia mu już nawet sprawdzenie, która z miejskich instytucji odpowiada za ten teren. - Ustalamy to. Dziś raczej się to nie uda - powiedziała nam Anna Bytońska z biura prasowego magistratu. - Nie ma prostych rozwiązań w takich sprawach. Wiele zależy od mieszkańców okolicznych domów. Jeśli przestaną kupować, znikną sprzedający - twierdzi Bytońska. - Póki co będziemy kontynuować działania nękające prowadzone przez straż miejską.
Do sprawy wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?