Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dym i przykry zapach w Przylądku Nadziei. Wiemy skąd pojawiło się zagrożenie

Agata Grzelińska
Akcja straży pożarnej w Przylądku Nadziei
Akcja straży pożarnej w Przylądku Nadziei Jaroslaw Jakubczak
Gdy w czwartek wieczorem w całym Przylądku Nadziei – nowej siedzibie dziecięcej kliniki onkologicznej przy ul. Borowskiej – unosił się gryzący dym, nie było wiadomo, gdzie jest jego źródło. Wydawało się, że wentylacja zasysa dymy z zewnątrz, podejrzewano, że z okolicznych ogródków działkowych. Sytuacja wyglądała bardzo poważnie, chore dzieci prosiły o pilną interwencję. Dziś już znane jest źródło dymu.

W czwartek sytuacja wyglądała bardzo groźnie. Jedno z dzieci zadzwoniło nawet do prof. Alicji Chybickiej, szefowej kliniki i prosiło: „Pani profesor niech pani przyjedzie i nas ratuje, bo my się dusimy".

W budynku unosił się gryzący dym. Najpoważniejsza sytuacja była na oddziale przeszczepowym, gdzie mechaniczna wentylacja tłoczyła zadymione powietrze do sal. Podejrzewano, że do szpitala dostały się dymy z okolicznych działek.

Dziś już wiadomo, skąd wziął się dym w klinice. – To jednak nie były dymy z ogródków, ale awaria maszyny – mówi prof. Alicja Chybicka. – Spaliła się maszyna, która chłodzi instalację czyszczącą powietrze na oddziale transplantacji. Po awarii, gryzący dym i smród ze spalonego urządzenia był tłoczony przez wentylację do wewnątrz. Po wymianie urządzenia, jak ręką odjął, nic już nie czuć, mimo że na dworze jest to samo, czyli nadal unoszą się dymy z ogródków działkowych i z kominów domków - opisuje prof. Chybicka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska