Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dolnośląskie wieże widokowe [ROZMOWA]

Maciej Sas
Wieża na Śnieżniku
Wieża na Śnieżniku fot.archiwum prywatne
O wieżach widokowych rozmawiamy z dr. hab. Tomaszem Przerwą, historykiem z Uniwersytetu Wrocławskiego

Wieże widokowe to jedna z ważniejszych atrakcji turystycznych Dolnego Śląska. Kiedy zaczęły się pojawiać?
Zasadniczo wraz z umasowieniem turystyki pod koniec XIX wieku. Pierwsze obiekty wi- dokowe pojawiły się przy tym wcześniej, na przełomie XVIII i XIX wieku. Najstarsze były elementem przestrzeni prywatnej, dalsze – uzdrowiskowej, i dopiero „na koniec” stały się produktem turystycznym. Prowokowały, przyciągały uwagę: „Słuchajcie, tu jest wieża. Jest powód, żeby się tu wybrać”. A jeśli jest wieża, to znaczy, że ktoś stwierdził, że tam jest coś ciekawego, że to ładna okolica. Przecież nikt nie inwestowałby pieniędzy w coś, co jest nieważne, byle jakie.

Zaczęło się od prywatnych wież?
Początkowo były to wieże budowane w pobliżu pałaców, urozmaicające romantyczne parki angielskie. Tworzyły przestrzeń służącą kontemplacji odkrytego wtedy krajobrazu, uświetniały przechadzki arystokratycznych elit. Przypuszcza się, że pierwszy taki obiekt powstał na Śląsku w Ciszycy koło Kowar około 1790 roku. Niewiele młodsza, a ciekawsza wydaje się wieża na górze Grodziszcze koło Bożkowa z 1801 roku, której kamienne mury mogą i dziś imponować. To przepiękny obiekt, przypominający gotycką ruinę, obecnie zarośnięty i zapomniany.

Chodziło o to, żeby podumać i pokazać innym, że ma się prywatną wieżę?
W zasadzie tak. Siedziba arystokraty – pałac z przyległym parkiem – stanowiła przecież jego wizytówkę. Pokazywała status materialny i przynależność do pewnego kręgu kulturowego. Nie jest przypadkiem, że parki an-gielskie z wieżami związane są z najpotężniejszymi osobistościami Śląska przełomu XVIII i XIX wieku: Hoymem (Ciszyca), Magnisem (Bożków) i Redenem (Bukowiec). Założenia widokowe nie musiały od razu przybierać formy wieży, co pokazuje przykład Bukowca, gdzie w pobliżu pałacu postawiono pawilon widokowy zwrócony w stronę Karkonoszy, a wieżę – wzorowaną na go-tycką strażnicę – postawiono na oddalonym nieco wzgórzu. Istotne jest owo romantyczne wyobrażenie wież widokowych na kształt średniowiecznych wież obronnych, co bę-dzie obowiązywało także w późniejszym okresie. Moda na obiekty widokowe przenikała tymczasem do uzdrowisk. Warto wy-różnić tu Wieżę Anny (1818/1835) ze Szcza-wna-Zdroju, który Hochbergowie z Książa starali się usilnie promować.

Znane kurorty poszerzały swoją ofertę w ten sposób?
Kurorty XIX-wieczne przyciągały ówczesne elity nie tylko wodami leczniczymi, ale też estetyką, spokojem i programem rozrywek towarzyskich. Tworzono punkty widokowe, które uatrakcyjniały przestrzeń i zachęcały bywalców do opuszczenia najbliższego otoczenia parku zdrojowego. Stąd Wieża Giedy-mina, kolejna w otoczeniu Szczawna-Zdroju. To są takie prowokacje: „nie siedźcie w miejscu, ruszajcie się!”. Możemy zatem mówić o znaczeniu prozdrowotnym. Tych obiektów było jeszcze stosunkowo niewiele. Prawdziwy wybuch nastąpił pod koniec XIX wieku, gdy zaczęły powstawać mieszczańskie towarzystwa górskie, które promowały turystykę górską.

A więc turystyka popularna, masowa...
Mamy urbanizację, industrializację, mechanizację. Zmęczeni mieszkańcy aglomeracji potrzebują choć na chwilę odpocząć od całego tego zgiełku. Szukają sposobu na regenerację sił, zarazem nowych rozrywek. Jedną z nich jest turystyka. Mają więcej pieniędzy, więcej czasu, większą świadomość prozdrowotną. Narasta moda na góry.
Trzeba zachęcić ich do wydawania pieniędzy przy tej okazji. Wieża widokowa staje się sposobem na to?
Tak, dlatego buduje się dziesiątki takich obiektów. W Sudetach terenem szczególnie promowanym za sprawą wież widokowych jest Ziemia Kłodzka. W ostatnich dwóch dekadach XIX w. wybudowano ich tam 20. Taka była moda: „chcesz zaistnieć, musisz coś turystom zaoferować”. Co wtedy można było dać? Wieżę! Piękne widoki można kontemplować ze skałek czy innych miejsc, ale to wieża stała się swego rodzaju ukoronowaniem zagospodarowania turystycznego, taką pieczęcią. Mamy szlaki, ławeczki, schrony. Brakuje jeszcze tylko tego stempla. Dodajmy, że wieże w tamtym czasie rzadko powstają na najwyższych szczytach. Preferowano wzniesienia niższe i bliższe osad, co zachęcało do spacerów. Wieża widokowa była wpisana w rytm popularnej turystyki, a ta zaistniała w pierwszym rzędzie jako towarzyska ro-zrywka. Ówczesny turysta dopiero uczył się wędrować i bynajmniej nie chciał się męczyć.

Turyści nie lubili się porządnie zmęczyć?
Nie, im zależało na ruchu, a nie na zmęczeniu. Wieża widokowa jest – podobnie jak restauracje czy bufety – pretekstem. Sam spacer to tylko część wolnego dnia poświęconego turystyce: idziemy tam, bo mamy cel, ale dobrze jest przy okazji pobiesiadować ze znajomymi.

Wieże budowane przez towarzystwa górskie miały zarabiać na siebie?
Nie, akurat te były budowane altruistycznie. Mieszczańscy wystawcy wydawali pieniądze i nie liczyli na materialne zyski. Wieże są w tym czasie ogólnodostępne i przeważnie bezpłatne. Po co zatem towarzystwa je budują? Ponieważ chcą się pochwalić pięknem okolicznych terenów i przyciągnąć turystów. Liczono na to, że turystyka stanie się elementem rozwoju gospodarczego ich regionu, dając szansę zarobkowania ubogim „góralom”.

I to działało?
Powiedzmy, że to właściwie nigdy nie działa, również dziś (śmiech). Turystyka się rozwijała, ale nie zarabiali na tym biedni i zacofani mieszkańcy gór.

Ale przecież schroniska, gospody powstawały?
Ale rzadko ich właścicielami byli tkacze, górnicy czy rolnicy. Zwykle takie interesy robiła grupa ludzi niekoniecznie z danego terenu.

Wiele wież powstawało w Górach Sowich, którym trudno rywalizować z Karkonoszami.
To przykład rejonu, który wcześniej raczej nie kojarzył się z turystyką. Góry Sowie zostały szerzej wypromowane dopiero na początku XX wieku. Po II wojnie światowej zatraciła się ta wartość, a teraz ponownie odnotowujemy większe nimi zainteresowanie. Na tym przykładzie dobrze widać, jak wiele można zrobić dla wykreowania jakiegoś obszaru. W turystyce górskiej ważne jest skojarzenie – Góry Sowie kojarzyły się zaś z przemysłem: tkactwem, górnictwem. Kto szukałby tam kulturalnego odpoczynku i świeżego powietrza? Dlaczego Góry Wałbrzyskie są dzisiaj na uboczu zainteresowań? To piękne tereny, ale źle się kojarzą. W XIX wieku jeździło się przede wszystkim w Karkonosze, ponieważ to były „prawdziwe gó-ry”. Wieże widokowe, o których obficie pisze prasa przełomu XIX i XX wieku, pozwalają dostrzec inne pasma sudeckie. Zdają się wołać: „Zwróćcie uwagę na nas! Przyjedźcie do nas!”. Mówimy między innymi o Ziemi Kłodzkiej z Górami Sowimi – to na Śląsku tereny najdalej wypromowane wówczas poprzez wartości krajobrazowe.

Wieże powstawały nie tylko na Ziemi Kłodzkiej.
Rzeczywiście, są one stawiane niemal w całym pasie Sudetów. Jedynym ważnym wyjątkiem jest grzbiet Karkonoszy, gdzie lasy nie przysłaniają pięknej panoramy. Śnieżka kusiła przecież widokami przynajmniej od XVII wieku! Ciekawy zespół wież widokowych ukształtował się w rejonie Wałbrzycha. Mniej znaczyły tam towarzystwa górskie, dlatego sprawy wzięli w swoje ręce prywatni inwestorzy. Budowali je właściciele gospód i schronisk z myślą o przyciągnięciu gości. Obiekty widokowe dopełniały rozrywkowo--turystyczny potencjał owych centrów. Okoliczni mieszkańcy wybierali się tam odpocząć od codzienności, pobawić się, pojeść, napić się, zagrać w kręgle, popatrzeć na świat z wysoka! Ciekawym przykładem jest Cheł-miec, na którym Hochbergowie w 1888 r. zlecili budowę wieży widokowej w formie sztu-cznej ruiny, do której stopniowo dodawano kolejne elementy zagospodarowania. Jak wi-dzimy, wciąż wracamy do zamkowych stylizacji „koniecznych” w górskiej scenerii. Za przykład takiego sposobu myślenia może służyć wieża Kłodzkiego Towarzystwa Górskiego otwarta w 1899 r. na szczycie Śnieżnika.

Nie wszystkie te obiekty były murowane – powstawały też drewniane i stalowe.
Murowane były właściwie tylko wieże najdroższe, pomnikowe. Pozostałe, powstające na fali mody, były przeważnie drewniane, co przekładało się na ich ograniczoną żywotność. Nie wszystkie później odtwarzano. Po „gorączce wieżowej” z przełomu XIX i XX wieku nastąpiło wyraźne schłodzenie koniunktury. Przemijała pewna moda w turystyce, zmieniały się jej formy i potrzeby. Za-miast wież na szczytach i przełęczach buduje się nowoczesne schroniska górskie, z których rozpościera się równie szeroki widok. Pojawiają się drogi widokowe, w tym słynna Droga Sudecka, która jest u nas błędnie kojarzona z funkcjami militarnymi.

Zmieniają się mody, a wraz z nimi obiekty, które mają kusić turystów?
Tak, ale chodzi o ogólne preferencje i rangę ważności. Wieże widokowe pozostają ważnym elementem turystycznego zagospodarowania Sudetów. One już w większości są i w przypadku obiektów murowanych nie wymagają stałej troski. Gorzej z konstrukcjami drewnianymi, które trzeba nieustannie naprawiać, a i tak mogą służyć najwyżej 10--20 lat. W okresie międzywojennym sieć obiektów widokowych jest już względnie stabilna. Zweryfikowały ją potrzeby turystyczne i finansowe możliwości inwestorów. Wieże przyciągają zatem turystów nadal, tyle że ich istnienie jest niejako „naturalne”. Przykładem niech będzie góra Wapniarka w Kotlinie Kłodzkiej, która w ciągu kilku pierwszych lat przyciągnęła ponad 10 tysięcy turystów. A przecież to zwykłe wzniesienie. Wypromowano je jako punkt widokowy na całą Ziemię Kłodzką i to się przyjęło!
Czasy powojenne zweryfikowały wiele konstrukcji, również tych murowanych. Niewiele z nich przetrwało do dzisiaj.
Okres powojenny był wyjątkowo trudny dla turystyki sudeckiej. Wiele czynników doprowadziło do degradacji wież. Po pierwsze polskie środowisko turystyczne nie miało tej siły przebicia, co przedwojenne zrzeszenia niemieckie, zarazem woli utrzymania tych obiektów. Wieże murowane miały naturalnie większą szansę przetrwać od drewnianych, ale mówimy o szansie, a nie o gwarancji. Wieża Wilhelma I na Śnieżniku nie miała tego szczęścia. Na jej powolną degradację złożyły się błędy budowniczych i trudne warunki klimatyczne, co w połączeniu z brakiem opieki przyniosło opłakane skutki. Po-dobnie było z obiektem na Włodzickiej Górze koło Nowej Rudy, wystawionym skromnym nakładem środków w 1927 r. i wymagającym remontu już po kilku latach. Źródłem problemów był użyty materiał – kruche pu-staki. Przy braku opieki wieża popadła po wojnie w ruinę. Przykład ten dobrze zresztą odbija obecne w okresie międzywojennym nastawienie do wież: nie ma już tych pieniędzy, co przed I wojną światową. Panuje kryzys. Szuka się oszczędności, co sprzyja obiektom metalowym.
Takie, jak na Kalenicy w Górach Sowich.

Wież metalowych doliczymy się na Śląsku ledwo kilku. Były rozwiązaniem racjonalnym, ale raczej niechętnie przyjmowanym w środowisku turystycznym. Jedyne ich skupisko znajdziemy w powiecie dzierżoniowskim: wspomniana Kalenica, Góra Parkowa koło Bielawy i Ostra Góra koło Niemczy. Zastąpiły one nietrwałe obiekty drewniane, które generowały koszty i nie były do końca bezpieczne. Na przełomie XIX i XX wieku odnotowano szereg wypadków, w których ucierpieli konkretni turyści. Wypadku śmiertelnego nie odnotowałem, ale zdarzały się groźne upadki ze spróchniałych schodów i podestów. W ogólnym zapale nie brano często w rachubę, że radość z odniesionego sukcesu podważają późniejsze troski i prawna odpowiedzialność. Podobnie nie spodziewano się, że wznoszone dużym wysiłkiem wieże mogą funkcjonować ledwo kilka miesięcy. Zdarzało się zaś, że cały projekt niweczyła wichura, która łamała drewniane konstrukcje. Wszystko to złożyło się na wyhamowanie początkowego zapału. Wymagania rosły, podobnie koszty, a zainteresowanie warunkowane mnogością podobnych obiektów tymczasem spadło.

Która z tych wież na Dolnym Śląsku była uznawana za najpiękniejszą, najbardziej spektakularną?
Za najbardziej spektakularną uchodziła bo-daj Wieża Wilhelma I na Śnieżniku. Na przełomie XIX i XX wieku rozwija się moda na monumentalne wieże pomnikowe stawiane bohaterom zjednoczenia Niemiec. Nie szczędzono na nie środków, kształtowały wszak postawy patriotyczne społeczeństwa. Honorowano w ten sposób cesarza Wilhelma I, kanclerza Bismarcka, marszałka Moltkego. Szczególną czcią cieszył się Bismarck, któremu wystawili Niemcy blisko 200 wież. Co ciekawe, na Śląsku, na Jańskiej Górze koło Łagiewnik powstał w 1869 r. pierwszy w Niemczech obiekt ku jego czci, a na Wielkiej Sowie jeden z najwyżej położonych. W tej drugiej znajdziemy na dole salę, gdzie pierwotnie stało popiersie Bismarcka. Podo-bnie było na Śnieżniku, gdzie z kolei należało się pokłonić rzeźbie Wilhelma I. Swoiste połączenie sacrum i profanum, turystyki i polityki, pozwalało znaleźć bogatych sponsorów i promowało przedsięwzięcie.

A wieża koło Dobromierza poświęcona wielkiej bitwie austriacko-pruskiej z czasów króla Fryderyka II?
W tym przypadku mamy do czynienia z pierwszą w regionie wieżą pomnikową, ufundowaną w 1845 r. w setną rocznicę wielkiego pruskiego zwycięstwa nad Austriakami. Kolejne wyrosły na fali pozjednoczeniowej. Ostatnim modnym politycznym patronem wież był prezydent Hindenburg, głównodowodzący armiami niemieckimi podczas I wojny światowej.

Która była najwyższa?
O ile dobrze pamiętam, Śnieżnik – 33,5 m.

Jej koniec był spektakularny.
Jak wspomniałem, wieże widokowe nie znalazły na polskim już Śląsku należytej opieki. Polska elitarność turystyki nie pasowała do zagospodarowania Sudetów uwzględniającego masowego odbiorcę. Po drugie, wiele z tych obiektów stało na terenach przygranicznych, a więc były kłopoty z dotarciem do nich. Nie przypominam sobie, by któraś wieża ucierpiała podczas walk. One znikały niszczone przez czas, przyrodę czy ludzi. Dobrym przykładem jest wspomniany Śnie-żnik. Wysadzono ją w 1973 roku, ponieważ była w opłakanym stanie i zagrażała życiu turystów. Nie znalazł się nikt, kto chciałby łożyć na jej utrzymanie. Pamiętajmy również o niechęci do poniemieckich pamiątek na tym terenie. Do dziś wiele się w tym względzie zmieniło. Odkrywamy minione dziedzictwo i ponownie stawiamy na rozwój turystyczny Sudetów. Wracamy niejako do korzeni, remontujemy zaniedbane obiekty i wystawiamy nowe, które mają przyciągać uwagę turystów. Ponownie wyróżnia się przy tym rejon kłodzko-sowiogórski, którego uroki możemy podziwiać z nowych drewnianych wież na Trójmorskim Wierchu, Jaworniku Wielkim, Czarnej Górze, Wapniarce, Torfowisku Batorowskim. Jestem ciekaw, jak to się dalej potoczy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska