Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego rzeź na drogach szybko się nie skończy

Janusz Michalczyk
archiwum polskapress
Przed wyborami politycy opowiadają głównie o tym, że mogą wypchać nasze portfele. Niektórzy, jak lider partii rządzącej, sięgają naprawdę wysokich rejestrów, zapowiadając walkę ze złem, i to bynajmniej nie w roli egzorcystów.

Jeszcze inny typ działania podpowiedzieli ostatnio aktywiści miejscy. „Bezczynność polityków jest przyzwoleniem na rzeź na polskich drogach” – oświadczyła kilka dni temu przedstawicielka Akcji Miasto z Wrocławia. Konkretnie chodziło jej o los pieszych w nierównym starciu ze zmotoryzowanymi.

Sekundował jej szef organizacji Miasto Jest Nasze, który wyrąbał, że „przejścia dla pieszych, które powinny być strefą bezpieczeństwa, w Polsce są strefą śmierci”. Wskazuje na to rosnąca w ostatnich latach liczba potrąconych śmiertelnie pieszych.

Apel do polityków, by swoimi działaniami wpłynęli na poprawę policyjnych statystyk, wygląda jednak na nieco chybiony. Cóż takiego mogą bowiem uczynić politycy? Zmienić przepisy. A czy sama zmiana poprawi sytuację? Niekoniecznie, bo – po pierwsze – zmiana musi być sensowna i w dodatku powszechnie akceptowana, a po drugie – w ślad za nią powinna iść korekta nawyków wszystkich uczestników ruchu drogowego.

Weźmy konkretne, częste zdarzenie. Na ulicy wielopasmowej przed zebrą hamuje pojazd, bo grzeczny kierowca daje pierwszeństwo pieszemu podchodzącemu do krawężnika. Nie zatrzymuje się jednak na drugim pasie inny samochód, którego kierowca nie zauważył pieszego i zlekceważył manewr grzecznego.

W takim przypadku łatwo o tragedię i rzeczywiście tego typu wypadków zdarza się więcej, bo niektórzy piesi wyłączają w głowach bezpieczniki. W pamięci utkwiła mi pełna rozpaczy wypowiedź grzecznego kierowcy, który zatrzymał auto przed przejściem, by przepuścić dwie dziewczynki, ale wpadł na nie i zabił ktoś jadący sąsiednim pasem. Do grzecznego dotarło, że – gdyby nie wcisnął hamulca – dzieci nadal cieszyłyby się życiem.

Czy podobnym dramatom zapobiegnie zmiana przepisów, czyniąca pieszego absolutnym królem na zebrach? Śmiem wątpić. Choć, rzecz jasna, jestem całym sercem za propagowaniem kulturalnych zachowań na drodze. Mam przy tym wrażenie, że aktywiści miejscy czasami w swym zapale przesadzają. Załamując ręce nad losem pieszych, wyrecytowali katalog propozycji, wśród których znalazło się ograniczenie prędkości na... autostradach. Mam pytanie: kiedy ostatnio widzieli trzeźwego pieszego na autostradzie?

We Francji właśnie uczyniono krok wstecz, bo tamtejsza policja przekonała polityków, że zbyt radykalne obniżenie limitu prędkości spowodowało odwrotny skutek – większość kierowców uznała przepisy za absurdalne i ze spokojnym sumieniem powszechnie je łamano, co paradoksalnie zwiększyło liczbę wypadków.

Rację mają chyba ci eksperci, którzy wskazują, że Polacy jeżdżą coraz lepszymi i szybszymi autami, a przy tym kochają prędkość, więc zmiany w mentalności będą zachodzić powoli. Byle w dobrym kierunku.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska