Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego pogoda jest ważniejsza od raportu komisji Millera?

Arkadiusz Franas
pr
Cały kraj czeka na opublikowanie raportu komisji Millera w sprawie katastrofy smoleńskiej - krzyczały ostatnio media elektroniczne, czyli radio, telewizja i internet, który z zasady na ogół grzmi zawsze trochę ciszej.

- Pan czeka? - zagadnął mnie człowiek napotkany w sklepie, do którego odważyłem się wejść, wykorzystując kilkuminutową przerwę w opadach. Na szczęście nie musiałem odpowiadać, bo głos zabrała reszta kolejki. Przepraszam za wyrażenie, ale w sumie odpowiedź zbiorowa brzmiała tak: "a co oni do cholery mogą jeszcze więcej powiedzieć" i temat nie został podjęty. Zwłaszcza że dominował tylko jeden: kiedy przestanie padać. I czy to oznacza, że generalnie jako naród nie przejmujemy się istotnymi wydarzeniami w naszej historii. Po pierwsze, naród nie myśli, myślą tylko poszczególni jego przedstawiciele. Po drugie: ludzie już doskonale wiedzą, że niczego dokładnie się nie dowiedzą. Do większości dotarło, że katastrofa była efektem splotu różnych zaniedbań poczynionych przez lata i nieszczęśliwego wypadku. Większość Polaków, w przeciwieństwie do panów Macierewicza i Kaczyńskiego, nie liczy, że usłyszy, iż w wie-ży kontroli lotów siedzieli obok siebie Władimir Putin i Donald Tusk. Tak samo do niektórych nigdy może nie dotrzeć, że te wspomniane zaniedbania mogły być także poczynione również przez ekipę prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I tyle.

Może trudno niektórym zrozumieć, że przez to wielu ludzi stanowczo bardziej interesuje się tym: kiedy przestanie padać?! I o dziwo, panuje narodowa w tym przypadku zgoda. Zarówno rolnicy, jak i urlopowicze jednakowo gorąco modlą się o słońce, a przecież był to jeszcze całkiem niedawno odwieczny konflikt interesów. Mam wrażenie, że nawet najbardziej zatwardziali ateiści sięgnęli po różańce odziedziczone po przodkach i odmawiają "zdrowaśki", bo co innego można robić na wczasach, gdy siódmy dzień z rzędu leje. Ile w końcu można zjeść kiełbasek z grilla rozpalanego na tarasach w ramach ogólnonarodowego zadymiania rzeczywistości.

Tak samo przy tych grillach jakoś coraz rzadziej rozważa się dylematy typu: PO czy PiS? O wiele bardziej intensywniej poruszany jest temat "po ile ta kiełbasa na grilla". Ludzie o wiele więcej uwagi przywiązują do tego, ile im przyrasta z każdą wizytą na paragonie niż do tego, ile przyrosło w sondażach temu czy innemu ugrupowaniu. Różnice są tylko w rodzajach tych paragonów. Raz słyszałem o tym, jak drożeją kombajny, kiedy indziej ser żółty, ale już na pewno wszędzie paliwo. I kto jest temu winien? Nie wiem, albo miałem szczęście spotkać zreformowanych rodaków, albo to już taki trend. Ludzie już chyba nie próbują odpowiadać na to pytanie lub czynią to z rzadka. Coraz częściej opowiadają, jak dają sobie z tym radę. Bez namawiań ze strony polityków dochodzą do wniosku, że nie trzeba ciągle jechać "za chlebem". Z tęsknoty za rodziną lub inspirowani doświadczeniami zdobytymi za granicą "biorą sprawy w swoje ręce". Co rusz słyszałem historię o polskich budowlańcach czy mechanikach, którzy sięgnęli po pieniądze z jakichś funduszy pomocowych i zaczęli własną działalność w kraju. Mam wrażenie, że to chyba jednak trend. Nie czekamy, aż coś nam ktoś da. Obym się nie przesłyszał...

Mam wrażenie, że nawet najbardziej zatwardziali ateiści sięgnęli po różańce odziedziczone po przodku i odmawiają "zdrowaśki", bo co innego można robić, gdy siódmy dzień leje

Dobra. Dalej też będzie niewiarygodnie i optymistycznie. Nawet jak narzekamy na służbę zdrowia, bo przecież nie można nie narzekać, to i tak inaczej. Coraz częściej zauważamy, że prywatna potrafi też być bezpłatna. Tylko trzeba wiedzieć, jak znaleźć takiego specjalistę. Oczywiście, nadal na operację biodra można czekać 48 miesięcy lub mieć wyznaczoną kolejną wizytę u okulisty "już" na wiosnę przyszłego roku. I to ewidentny przykład, że system jest chory, razem z całym resortem od chorób wszelakich. Można jednak poszukać innych możliwości i wcale nie oznacza to wizyty z kopertą (dzięki to którym opakowaniom papierowym powstała niejedna potęga finansowa w tym kraju). Osobiście spotykam coraz częściej osoby śmiało wynajdujące wysokiej klasy specjalistów przyjmujących... w ramach NFZ-u. Niewiarygodne, ale jednak prawdziwe.

I tylko z jednym jako naród nie możemy sobie poradzić. Z trenowaniem reprezentacji piłkarskiej. Tu nadal każdy z panów obficie podlewających grilla ma swoją koncepcję. Od premiera po pana Zenka, który przedwczoraj mi tłumaczył, że za taaaaaakie pieniądze, jakie dostaje Franciszek Smuda, to on by ze Smolarka, a nawet swojego szwagra, zrobił Ronaldo. A z kilku szwagrów i kuzynów to nawet dream team. Możliwe.

Ale jak widać Polska widziana z perspektywy krótkiego urlopu wygląda całkiem nieźle. Chyba że zbłądziłem nie pod te strzechy, co trzeba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska