Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego nie warto przesadzać z gorliwością

Janusz Michalczyk
Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. To niezbyt mądre powiedzonko pasuje jak ulał do przygody emerytki z Chorzowa. Kobieta dorabiała sobie sprzątaniem w pewnym zakładzie przemysłowym i strzeliło jej do głowy, by w Wielką Sobotę, gdy porządni katolicy maszerują ze święconką do kościoła, nadrobić zaległości w robocie.

Skutek był katastrofalny. Sprzątaczka zatrzasnęła się w archiwum, gdzie spędziła długie godziny, zanim we wtorek uwolnił ją któryś z pracowników. Pomieszczenie nie miało okien, co wzmaga jeszcze grozę sytuacji, ale dramat zamienił się szybko w farsę, gdy uwięziona znalazła zgrzewkę coca-coli i puszkę z szynką, dzięki którym nie przeszła na przymusową dietę. Uniknęła też innego dramatu, bo pozostawionym w domu mężem - zresztą świeżo po zawale - zaopiekowali się sąsiedzi. Jak przyznała, święta wielkanocne upłynęły jej na czytaniu starych gazet i odmawianiu różańca. A po co właściwie poszła do pracy o godz. 5 rano w Wielką Sobotę? Aby wyszorować dwie łazienki oraz solidne drzwi do archiwum, bez klamki od wewnątrz.

Propozycję księdza z Oławy można opisać w skrócie następująco: Myślisz o ślubie? Nie stresuj się. Zaopiekujemy się twoim dzieckiem

Życie byłoby trudne do zniesienia, gdyby większość z nas wykazywała się przesadną gorliwością i trzymała kurczowo litery przepisów jak pijany płotu. We wczorajszym wydaniu gazety napisaliśmy, że w jednej z parafii w Oławie ksiądz prowadzący nauki przedmałżeńskie oferuje parom przygotowującym się do sakramentu opiekunkę dla pozostawionych w domu dzieci. Tę propozycję można opisać w skrócie następująco: Myślisz o ślubie? Nie stresuj się. Zaopiekujemy się twoim dzieckiem. Nie ulega wątpliwości, że zgodnie z ortodoksyjną wykładnią ludzie płodzący dzieci bez ślubu żyją w grzechu. Jak jednak widać nawet grzesznicy zasługują niekiedy na odrobinę życzliwości. Przynajmniej w Oławie.

Swoją drogą postulat zachowania tak zwanej czystości przedmałżeńskiej nadaje się już chyba do lamusa, skoro nawet ultrakatoliccy państwo Terlikowscy mu nie sprostali, co niedawno wyjawiła jego piękniejsza połowa w głośnym wywiadzie prasowym.

Czy wrocławscy urzędnicy, którzy wypraszają z miasta koczujących tu od kilku lat rumuńskich Romów, okazali się przesadnie gorliwi? Sprawa nie jest wcale oczywista. Skoro mieszkańcy skarżą się na uciążliwe sąsiedztwo, to chyba dobrze, że urzędnicy jakoś zareagowali. Z drugiej strony takie wypraszanie łatwo ocenić jako krok pozorny, a może nawet kompromitację magistratu, gdy okaże się nieskuteczne. A jeśli ktoś sądzi, że wystarczy rzucić hasło "Rumuni do Rumunii", to musi konsekwentnie przystać, by za jego pieniądze nasz rząd wysłał samoloty po bezdomnych Polaków żyjących na ulicach Londynu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska