Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

DEGRENGOLADA! Piast - Śląsk 2:0

Jakub Guder
fot. Piotr Krzyżanowski
Piast Gliwice - Śląsk Wrocław 2:0 WYNIK RELACJA. Jeśli zastanawialiście się, jak uczczone zostanie 70-lecie Śląska Wrocław, to cała "niespodzianka" zaczyna układać nam się w całość. Miasto, a potem kolejni klubowi działacze, trenerzy i piłkarze chyba fundują wszystkim spadek z Ekstraklasy, co byłoby faktycznie niezapomnianym wydarzeniem na ten wspaniały jubileusz. Sobotni mecz w Gliwicach utwierdził nas w tym przekonaniu.

Równe pięć lat temu Śląsk Wrocław pokonał 1:0 w Krakowie Wisłę i tym samym przypieczętował drugie w historii mistrzostwo Polski. Wydarzyło się to właśnie 6 maja 2012 roku. Dziś jest drużyną, która nie wygrała piątego meczu z rzędu i prostą drogą zmierza do degradacji. Doprawdy - trudno nam znaleźć jakieś argumenty za tym, że WKS się obroni, a spadną Piast, Górnik Łęczna czy Ruch Chorzów. Każda z tych drużyn gra teraz zwyczajniej lepiej od wrocławian, choć nie wszyscy mają lepszych piłkarzy.

Śląsk grał katastrofalnie - zwłaszcza w pierwszej połowie, kiedy to oddał tylko jeden celny strzał na bramkę rywali. Nic nie pomogły zmiany, które w wyjściowym składzie zrobił Jan Urban. Poza meczową 18 znalazł się Mariusz Pawełek, a szansę gry od początku dostał Dominik Budzyński. Na ławce usiadł też snujący się ostatnimi tygodniami po boisku Morioka, a do bloku defensywnego wskoczył Mariusz Pawelec.

Wrocławianie byli jednak apatyczni, mało kreatywni, niedokładni, a już z całą pewnością nie przypominali drużyny, która walczy o życie. Jedyną ofensywną akcję, którą należałoby wyróżnić, była kontra, po której Kamil Dankowski próbował mocno uderzyć, ale jego strzał na krótki słupek obronił Jakub Szmatuła.

Piast wyszedł na prowadzenie w 38 min. Łukasz Sekulski przyjął piłkę w polu karnym, pilnujący go Piotr Celeban pozwolił mu odegrać przed pole karne, gdzie zupełnie niepilnowany Radosław Murawski precyzyjnym uderzeniem pokonał Budzyńskiego.

W przerwie Urban dokonał dwóch zmian. Zdjął pogubionego i chaotycznego Mateusza Lewandowskiego oraz gubiącego notorycznie krycie Ostoję Stjepanovicia, a w ich miejsce wprowadził Ryotę Moriokę i Łukasza Madeja.

Pary wrocławianom starczyło ledwie na kilka chwil drugiej części meczu. Próbował Morioka, próbował Riera, lecz cios zadał Piast. W 59 min do rzutu wolnego 20 m przed bramką podszedł Sasa Zivec, przymierzył dokładnie, mocno, zrobiło się 2:0 i było już po meczu.

Sytuacja "wojskowych" stała się jeszcze trudniejsza, gdy w 66 min boisko musiał opuścić Adam Kokoszka. Po starciu z Michałem Papadopulosem padł na ziemię z grymasem bólu i kurczowo trzymał się za kolano. Uraz wygląda poważnie, bo jeszcze w trakcie meczu był długo opatrywany w szatni przez medyków. Jego miejsce na środku obrony zajął Pawelec, a na lewej stronie pojawił się rezerwowy Augusto.

Jan Urban zapowiadał przed meczem, że to będzie spotkanie "na noże". Nie było - przynajmniej ze strony Śląska. Lecz postawa piłkarzy to jedno. Bo ryba psuje się od głowy. Teraz te głowy powinny polecieć, lecz problem w tym, że to nie zmieni oblicza drużyny, która bardziej niż zespołem jest teraz zbieraniną zawodników, którzy są wypożyczeni lub zaraz kończą się im kontrakty. I tylko żal tych, którzy na tym okręcie chcą zostać do końca - Celebana, Pawelca czy nawet młodego Dankowskiego.

Wrocławscy kibice, którzy przyjechali do Gliwic, ze stadionu wyszli ok 65 minuty. Już pojawiają się głosy, że planują wizytę motywacyjną na jednym z treningów swoich pupili.

Na koniec - z kronikarskiego obowiązku podajemy, że po tym meczu Śląsk ma tyle samo punktów w tabeli, co ostatni Ruch Chorzów. Do końca sezonu zostało pięć spotkań.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska