Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy miłość do PiS-u jest już zapisana w polskiej konstytucji?

Arkadiusz Franas
Paweł Relikowski
Kiedyś wszystkiemu byli winni Żydzi, bo zjadali małe dzieci, potem burżuje i kułacy, co to wyzyskali lud, a teraz Platforma Obywatelska, dziennikarze i ci, co nie lubią Prawa i Sprawiedliwości.

Ta pierwsza niech się broni sama. Mnie bardziej chodzi o resztę. Bo jak normalnie niespotykanie spokojny jestem człowiek, to po słowach prezesa ciśnienie skoczyło mi mniej więcej do poziomu, który występuje w oponach mego auta.

- To, co się stało, jest wynikiem tej wielkiej kampanii nienawiści, która jest prowadzona wobec Prawa i Sprawiedliwości od dłuższego czasu - padło z ust Jarosława Kaczyńskiego niedługo po tragicznych wydarzeniach w Łodzi. Po czym prezes dodał: - Każde słowo, które będzie kontynuacją tej kampanii, wszystko jedno, kto je wypowie, czy to będzie polityk, czy dziennikarz, to będzie po prostu wzywanie do morderstw.

To nie koniec. Niektórzy, co to nawet próbują zrozumieć skomplikowaną naturę prezesa, tłumaczyli mi: musisz przyznać, że jest moda na krytykowanie PiS-u.

Moda to jest na wandale (typ buta uwielbiany przez nastolatki), rurki (rodzaj spodni dżinsowych, które nogę próbują udusić) czy tatuaże w każdym możliwym miejscu ciała ludzkiego. A że ludzie czasami krytykują PiS? Miłość do tej partii nie jest zapisana w konstytucji. Może krytykują dlatego, że im się coś w tym ugrupowaniu nie podoba. Z jakiegoś powodu partia ta przegrywa ostatnio wszystkie wybory. Moi drodzy, to nie moda, to demokracja. Uszanujmy ją, choć Jarosławowi Kaczyńskiemu może się ona nie podobać, czemu dał wyraz, twierdząc o Bronisławie Komorowskim: "Sądzę, iż w dużej mierze został on wybrany na prezydenta przez nieporozumienie".

Czyli ci, co na niego głosowali, to tumany? A może po prostu ci, co nie postawili na PiS, pamiętają, kiedy ta spirala coraz brutalniejszych ataków w polityce się zaczęła. Pamiętają Państwo termin "wojna na górze". Był rok 1990 i wybory prezydenckie. Podczas kampanii doszło do starcia w obozie solidarnościowym. Jednym ze strategów tej batalii Wałęsa - Mazowiecki był właśnie Jarosław Kaczyński. A potem poszło już gładko.

Bo gdy mówimy o agresji, to warto przypomnieć palenie kukły Lecha Wałęsy w 1993 roku, w którym to wziął udział obecny prezes PiS. Z rozbrajającą szczerością wyznał kiedyś w wywiadzie: "Nie paliłem. Miałem się rzucić na kukłę i parząc się, gasić ogień? Zresztą nie uznałem, żeby się zdarzyło coś niedobrego. Nie uważałem tego za skandal".

Jarosław Kaczyński: Nie paliłem. Miałem się rzucić na kukłę i parząc się, gasić ogień? Zresztą nie uznałem, żeby się zdarzyło coś niedobrego. Nie uważałem tego za skandal.

Czyli wtedy to po prostu była fajna zabawa, nie element podgrzewania złych emocji? Tak samo jak "pełne miłości" zapewnienie rzucone w sejmie do Zygmunta Wrzodaka, ówczesnego posła Ligi Polskich Rodzin: "Ruski agencie, załatwimy cię!". I tak dalej, i tym podobnie. Jeśli chodzi o politykę miłości w wykonaniu prezesa Jarosława Kaczyńskiego, tych cytatów i przykładów starczyłoby na niejedną pracę naukową. Potem pojawili się godni następcy. W każdej formacji politycznej. Jest Jacek Kurski, który zapewne z sympatii dla Donalda Tuska wspomniał o dziadku z Wehrmachtu i z pełną elegancją broni swego szefa (ci wszyscy, którzy mówią, że ktoś chce podnieść rękę na Jarosława Kaczyńskiego, muszą wiedzieć, że Jacek Kurski mu tę rękę obetnie). Jest Radosław Sikorski ze swymi aroganckimi wypowiedziami o małym człowieku ("Prezydent wolnej Polski może być niski, ale nie powinien być mały" - o Lechu Kaczyńskim) i wyrżnięciu watah ("Jeszcze jedna bitwa, jeszcze dorżniemy watahy, wygramy tę batalię!" - przed wyborami w 2007 roku). No i oczywiście Janusz Palikot, którego chyba nawet nie chce mi się cytować. Dla mnie to już jest taki poziom dysputy, że chyba najlepiej tu pasuje stwierdzenie Józefa Piłsudskiego, który, gdy w 1918 r. wrócił z Magdeburga, a okazało się, że powołano rząd socjalistyczny, rzucił do podwładnych: "Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić".

A jeśli już robić, to może najpierw samemu poprosić o wybaczenie, a potem wybaczyć. Albo brnąć dalej i niczemu się nie dziwić. Wybór należy do was, drodzy politycy. My nowy parlament wybieramy za rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska