Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Czterej pancerni i pies” - wiesz, że pierwszych osiem odcinków powstało na Dolnym Śląsku

Maciej Sas
Maciej Sas
W piątek 23 września 2022 zmarł genialny aktor - Franciszek Pieczka. Dla wielu już zawsze będzie on Gustlikiem z "Czterech Pancernych". Przypominamy nasz materiał sprzed roku o tej niezwykłej produkcji. Wiele osób o tym nie wie, ale pierwszych 8 odcinków serialu „Czterej pancerni i pies” powstało na Dolnym Śląsku. To tutaj załoga uczyła się, jak być pancerniakami, to stąd pochodziło wielu aktorów. O kulisach powstania serialu „Czterej pancerni i pies” w rocznicę wyemitowania jego pierwszego odcinka opowiadał nam Marek Łazarz, autor monograficznej książki poświęconej temu kultowemu filmowi.

56 lat temu na ekranach pojawił się pierwszy odcinek serialu „Czterej pancerni i pies”. W sumie powstało 21 odcinków, chociaż podobno twórcy nie planowali od razu tak długiej serii?

W pierwotnych założeniach serial miał mieć 8 odcinków. 9 maja 1966 roku wyemitowano odcinek pilotażowy. Potem powtórzono go we wrześniu, a potem było kolejnych 7. Na tym miało się skończyć. Od momentu wyprodukowania tej pierwszej serii (czy – jak mówimy dzisiaj – pierwszego sezonu), minęły dwa lata do chwili, gdy zadecydowano o kontynuacji.

Co zadecydowało – popularność „Pancernych”.

Powiedziałbym nawet, że ekstremalna popularność – telewizja, a także scenarzysta Janusz Przymanowski, reżyser Konrad Nałęcki i inni zostali dosłownie zasypani listami od dzieci, które wręcz domagały się kontynuacji, a nawet pojawiły się groźby związane z przemocą fizyczną. Wszyscy domagali się kontynuacji losów „Pancernych”. Pierwszych 8 odcinków bazowało na książce Janusza Przymanowskiego, której fabuła zaczynała się na Syberii, a kończyła nad brzegiem Bałtyku. Wszystko dotyczyło przygód młodego Janka Kosa. To była zamknięta całość. Serial miał nawet napisy końcowe. Zdjęcia do nowych odcinków ruszyły dopiero w 1968 roku. Scenariusze powstawały na bieżąco – to była wielka burza mózgów. Częściowo inspiracją do ich powstawania stały się pomysły, które ludzie wysyłali (w tym wiele dzieci). Jedna z łódzkich gazet codziennych zorganizowała nawet w 1967 roku konkurs na najlepsze pomysły dotyczące dalszych losów „Czterech pancernych i psa”. On zakończył się wielką fetą z rozdaniem nagród zwycięzcom. Spotkanie miało się zakończyć przejazdem czołgu z aktorami po Łodzi. Tak się jednak nie stało, bo tłum ludzi zastawił szczelnie ulicę Piotrkowską i w efekcie nie można było ruszyć czołgiem z miejsca. Spotkanie odbyło się w hali sportowej – tam autorzy filmu i wykonawcy głównych ról wręczyli nagrody dzieciom, które wygrały konkurs.

A czy pomysły z konkursu znalazły się w scenariuszu kolejnych odcinków?

Tak, a poza tym jakaś starsza pani wysłała kilka tekstów piosenek ludowych, które po opracowaniu też znalazły się w serialu – śpiewał je Tomek Czereśniak.

Wiele scen tego superserialu nakręcono na Dolnym Śląsku.

Cała pierwsza seria, czyli 8 odcinków, powstała na Dolnym Śląsku – we Wrocławiu i w Żaganiu. Wrocław to była Wytwórnia Filmów Fabularnych, gdzie kręcono wszystkie sceny rozgrywające się we wnętrzach i ewentualnie dokrętki gdzieś pod Wrocławiem i koło Trzebnicy. Natomiast w Żaganiu powstawały sceny batalistyczne i związane z wojskiem. Wszystkie sceny z pierwszego odcinka, rozgrywającego się na Syberii, powstały w Kotlinie Kłodzkiej, a konkretnie w Międzygórzu. One były kręcone na przełomie lutego i marca 1965 roku. Decyzja o tym, że Śląski Okręg Wojskowy będzie wspierał produkcję, została podjęta już wcześniej. Wiadomo było, że bazą będzie Żagań – ze względu na wojskową logistykę. Ale zagrała też słynna kapliczka pod Trzebnicą, wykorzystano również wrocławskie plenery, jak cmentarz żydowski przy ulicy Ślężnej i ten przy Smętnej na Sępolnie. Obie te nekropolie zagrały jedno miejsce – cmentarz w Lublinie z drugiego odcinka, na którym Janek szuka grobu swojego ojca. Tam Pancerni ścigali niemieckiego grabarza, a Gustlik wpadł do grobowca. Z kolei uliczka przy Hoene-Wrońskiego (koło Politechniki Wrocławskiej) zagrała Warszawę. Jest też jeden wyjątek – na końcu 8. odcinka pojawia się Morze Bałtyckie. Te ujęcia powstawały w Gdyni na Oksywiu.

Kolejne odcinki powstawały już nie u nas?

Tak, kolejne dwie serie przygotowywała łódzka wytwórnia filmowa. Wszystkie zdjęcia były realizowane w plenerach w okolicach Łodzi:

  • w Tomaszowie Mazowieckim,
  • w Spale, w Inowłodzu,
  • w Łodzi.

Na Dolny Śląsk realizatorzy wrócili pod koniec 3. serii, a konkretniej do Kłodzka i do Bystrzycy Kłodzkiej.

Dodajmy, że na Dolnym Śląsku aktorzy przeszli u nas szkolenie przygotowujące do pracy w wojskowych warunkach.

Rzeczywiście, przed rozpoczęciem zdjęć aktorzy pojawili się na kilka dni w ZMECHU [Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Zmechanizowanych im. Tadeusza Kościuszki we Wrocławiu – przyp. Sas). Trudno to nazwać szkoleniem – bardziej chodziło o to, by zapoznać ich ze sprzętem, żeby potem krzywdy sobie w czołgu nie zrobili. Oczywiście, chodziło też o to, by wiarygodnie wyglądali, a więc żeby potrafili w wiarygodny sposób wsiadać do czołgu i wysiadać z niego (co proste nie jest), by kierowca wiedział, którymi wajchami ruszać, żeby Gustlik nauczył się we właściwy sposób ładować armatę itd. Mało tego, dwa czołgi ze ZMECHU grały Rudego.

Zresztą w ogóle czołgów było więcej…

W Żaganiu pojawia się 8 czołgów na planie serialu, z czego Rudego zagrały chyba trzy. A jako że część dokrętek była realizowana pod Wrocławiem – między Psarami a Krynicznem – to tam też do kilku zdjęć były wysłane dwa czołgi.

Rudych było wielu, podobnie jak Szarików, czyli psów grających głównego psiego bohatera. Wśród których rzekomo miała być też jedna suka. Jak z tym było?

Nie, akurat to są mity! Szarika grał Trymer – pies milicyjny. On zagrał 90 procent roli. Na poszczególnych etapach produkcji miał dwóch dublerów. W Żaganiu i Wrocławiu był nim Spik. Był nieco młodszy i bardziej agresywny, grał w scenach trwających dłużej, z oddali, bardziej wyczerpujących. A Trymer był świetnie ułożonym, inteligentnym psem. Oba różniły się pod względem wyglądu. Potem, kiedy minęły dwa lata od pierwszej serii, w Łodzi ruszyła produkcja nowych odcinków. Tam zaangażowano innego dublera – to prawdopodobnie było związane z tym, że w czasie zdjęć zmienił się treser Szarika. W pierwszych 8 odcinkach to był człowiek chyba z Warszawy. Natomiast do końca psami na planie opiekował się pan Franciszek Szydełko. W tym czasie pojawił się drugi psi dubler o imieniu Atak. On też różnił się wyglądem od Szarika.

Skąd się w takim razie wzięła legenda o suce grającej Szarika?
W pierwszym odcinku poznajemy matkę Szarika, a jego samego jako malutkiego szczeniaczka. I ją zagrał… sam Szarik, czyli Trymer.

Dwie role w jednym filmie – to się nazywa „być gwiazdą”!
Tak i to zarówno w roli męskiej, jak i żeńskiej. (uśmiech) Natomiast szczeniaka w pierwszym odcinku zagrały dwa oddzielne pieski, kundelki zresztą. Były dwa, bo część zdjęć „syberyjskich”, jak wspomniałem, kręcono w Międzygórzu, a część – w WFF we Wrocławiu, bo wnętrze syberyjskiej chaty wybudowano właśnie tam. Przedział czasowy między tymi zdjęciami był spory (prawie rok), więc szczenię grające w Międzygórzu zdążyło już mocno wyrosnąć…

Statystami byli żołnierze, ale chyba nie tylko oni.
Jest kilka scen z cywilnymi statystami, które były kręcone w Żaganiu. Jest choćby takie ujęcie, gdy załoga Rudego wjeżdża do wyzwolonej wioski, tłum oblega czołg, biegną dzieci z kwiatami. Tam zagrali mieszkańcy Żagania i Olszyńca – pobliskiej wsi. Ci ludzie do dziś się rozpoznają w tym filmie. To ciekawe, bo podczas uroczystości rodzinnych, jak imieniny dziadka czy Boże Narodzenie, oni sobie puszczają ten jeden odcinek, bo tam w scenach pojawiają się nieżyjący już od dawna dziadek i babcia. To się stało czymś w rodzaju tradycji rodzinnej, swego rodzaju żywym albumem ze zdjęciami.

A jak kompletowano obsadę?
Z tego, co udało mi się ustalić, główne role były z góry obsadzone – niewiele było specjalnych zdjęć próbnych. Zorganizowano je jedynie do roli Janka i Grigorija. Reżyser wypatrzył Janusza Gajosa w filmie „Panienka z okienka”, gdzie ten zagrał nastolatka, będąc zresztą już dorosłym mężczyzną. Na zdjęcia próbne przyszedł też Włodzimierz Press, który wtedy był po dosyć poważnej klęsce życiowej, bo startował do głównej roli w Faraonie.

I przegrał z Jerzym Zelnikiem…
Rzeczywiście. Jak mi później opowiadał, chodził na zdjęcia próbne, bo wtedy za udział w nich normalnie płacono. Poszedł tam nie z myślą, że dostanie się do filmu, ale chciał zarobić parę groszy. Na zdjęciach próbnych była odgrywana scena z Januszem Gajosem, gdy doszło do bijatyki w stodole. Za grali to świetnie i reżyser zaangażował ich obu. Pozostałe role były natomiast rozplanowane już wcześniej.

Dodajmy, że niektóre rozbudowano w czasie kręcenia, jak choćby rolę Witolda Pyrkosza, który grał kaprala Wichurę.
W scenariuszu pierwszej serii Wichura był epizodyczną postacią, ale zrobił to tak znakomicie, że wątki z nim rozbudowano w kolejnych odcinkach.

Wspominałeś, że wiele scen kręcono z udziałem sprzętu wojskowego, na poligonie. Nic dziwnego, że dochodziło do niebezpiecznych sytuacji, z których najpoważniejszą był wypadek Janusza Gajosa, czyli serialowego Janka.

To był rzeczywiście spektakularny wypadek, który w zasadzie zagroził całej produkcji, bo nie wiadomo było, co robić – dopiero połowa zdjęć, a główny aktor wypadał z realizacji na długi czas.

Co mu się stało?
W przerwie między zdjęciami kręconymi na poligonie czekał na kolejne ujęcie ze swoim udziałem i spał gdzieś w rowie przykryty kurtką. Samochód wojskowy, który wykonywał tam jakieś manewry, przejechał nad nim. Było to na tyle niebezpieczne, że podczas przejazdu odciążone koło przeturlało aktora po rowie, przy okazji mocno masakrując mu miednicę. Szybko zabrano go do szpitala. Przez moment pojawiło się zagrożenie, że zdjęcia zostaną przerwane i całą produkcję trzeba będzie zakończyć. Ale zaangażowano ogromne środki, więc to byłaby trudna decyzja. W efekcie realizatorzy wpadli na genialny pomysł – przearanżowali zdjęcia: te zaplanowane zimą w szpitalu (w zimie się kręciło zdjęcia w atelier) nakręcili od razu latem, gdy Janusz Gajos trafił do szpitala. Dowozili go w gipsie do wytwórni filmów. Oczywiście tam dokładali mu gipsu, bo w serialu ma przecież gips po samą szyję, a w rzeczywistości miał połamaną miednicę. Wtedy też wypadły zdjęcia nad morzem, nad które Gajos nie mógł pojechać, więc zrealizowano je z wykorzystaniem dublera. To był wrocławski aktor Henryk Matwiszyn. Chodzi o sceny, kiedy Janek poznaje swojego ojca. W tym samym czasie powstawały zdjęcia na cmentarzu, a że Janusz Gajos leżał w szpitalu,
i w tym przypadku zastępował go dubler.

Były też inne wypadki?
Na szczęście nie było już więcej tak spektakularnych sytuacji, ale biedny Janusz Gajos uległ też drugiemu wypadkowi – miał mocno poparzoną dłoń. W jednej ze scen ładunki pirotechniczne były rozłożone nie tak jak powinny i w efekcie eksplozja mocno
poparzyła mu dłoń. Widać to zresztą w filmie – w kilku ujęciach aktor ma bandaż na ręce. Zdarzyło się też, że jakiś ładunek wybuchł tam, gdzie nie powinien, ale szczęśliwie nikomu nic się nie stało. Witold Pyrkosz mówi, że to prawdziwy cud, bo przy tej ilości wojska, sprzętu i wielkiego zamieszania dramat był o włos.

Często się mówiło o„przekleństwie pancernych”, bo zagranie w filmie zapewniło im ogromną popularność,ale też zaszufladkowało ich na lata.
To było groźne zwłaszcza dla początkujących aktorów –takich jak Gajos. On sam mówił, że oczywiście każdy aktor marzy, by być popularnymi rozpoznawalnym. Ale on zauważył, że to szło w niewłaściwym kierunku – kiedy zaczęła się ta wielka popularność, zaczęto ich uznawać za bohaterów II wojny światowej. Ludziom zatarły się granie między filmem a rzeczywistością – aktorzy musieli na spotkaniach tłumaczyć, że nie są bohaterami wojennymi! Młody, ambitny chłopak, który gra w teatrze, chce dostawać ambitne role, był tak rozpoznawalny i charakterystyczny, że prawie żaden reżysernie chciał go angażować, bo on był „naznaczony” rolą Janka Kosa.

No bo jak Janek ma zagrać Hamleta…
Czytałem kiedyś w jakichś wspomnieniach, że Gajos równolegle z rolą w „Czterech pancernych” grał Michała Wołodyjowskiego w spektaklu w Łodzi. Podczas jednego z przedstawień, gdy Wołodyjowski toczy z kimś pojedynek na szable, nagle z widowni usłyszał: „Janek, nie daj się!”. To może być stresujące i frustrujące. Rzeczywiście –to przekleństwo zaważyło na karierze Gajosa.

A co z innymi?
W ich przypadku nie było takiego niebezpieczeństwa, bo np. Franciszek Pieczka był już znanym aktorem. Na nim nie odbiło się to piętnem, bo on miał za sobą wiele innych znaczących ról – zarówno filmowych, jak i teatralnych. Z kolei w przypadku Włodzimierza Pressa jeszcze inna sprawa miała znaczenie: on sam mi mówił, że miał za mało siły, by się rozpychać łokciami w drodze po nowe role. Był za mało ekspansywny.

Ten serial chyba jako pierwszy w historii zdobył wielką popularność nie tylko w Polsce, ale i zagranicą, głównie w innych krajach bloku wschodniego.
Tę popularność podkręciło dodatkowo wydanie książki. Tak naprawdę „Czterej pancerni i pies” był pierwszym – można chyba tak powiedzieć – produktem popkulturowym, który rządził się zasadami wolnorynkowego marketingu znanego na Zachodzie, co zresztą było często wytykane twórcom serialu.

Co im zarzucano?
Zwróć uwagę, że to „Pancerni” jako pierwsi wygenerowali na przykład produkcję gadżetów związanych z serialem: lusterek, fotografii, pocztówek. Tego wcześniej na polskim rynku nie było, a to przecież typowo amerykański model marketingowy – za nim film pojawi się w kinach, już jest mnóstwo gadżetów, którymi się go promuje. Przymanowski zrobił to w 1968 roku,co strasznie denerwowało dygnitarzy partyjnych.

Z drugiej strony ciągle pojawiają się zarzuty, że to stricte propagandowy film.
Moim zdaniem to niesłuszny zarzut. Oczywiście,nie mam zamiaru dowodzić,że to wszystko było w porządku, nie będę wybielał twórców. W serialu przemilczano pewne fakty historyczne – choćby powstanie warszawskie, ale moim zdaniem bardzo daleko jest „Pancernym” do typowego, komunistycznego produkcyjniaka. Takie rzeczy mówią ludzie, którzy tak naprawdę nie znają tego serialu. Bo jeśli się go obejrzy uważnie, trudno to dostrzec. Pewnie, pojawiają się tam żołnierze radzieccy, ale muszą, bo na tym etapie wojny walczyliśmy z Niemcami wspólnie. I Brygada Pancerna była tak naprawdę jednostką radziecką, wcieloną w struktury radzieckie, choć oczywiście złożoną z Polaków, ale pod skrzydłami radzieckimi. Podstawowa sprawa jest taka, że to nie jest serial historyczny ani dokumentalny. To miał być film dla dzieci i młodzieży z elementami historii w tle. On miał sprowokować do zainteresowania się historią – wtedy weterani wojenni mieli po 40 lat, więc mogli tłumaczyć dzieciom, jak było naprawdę. Pójdźmy dalej – powstał słynny Klub Pancernych.

W którym były zrzeszone setki tysięcy ludzi.
No właśnie – to była działalność wychowawcza. A co jest propagandowego w uczeniu dzieci przepisów przeciwpożarowych, przepisów ruchu drogowego, w sprzątaniu piwnic, w ocieplaniu psich bud? Gdzie tu propaganda socjalistyczna? Załogi podwórkowe dostawały na przykład takie zadanie, że muszą posprzątać strychy i piwnice, by wyeliminować zagrożenie pożarowe. Albo musiały nauczyć się, jak obsługiwać gaśnicę, czy co zrobić, gdy zostanie znaleziony niewybuch w lesie. W tamtych czasach telewizja spełniała jeszcze funkcję edukacyjną – można się było czegoś z niej nauczyć. A stosunki polsko-radzieckie? Kiedy się uważnie ogląda serial, jest kilka takich pstryczków, które wcale nie pokazują Związku Radzieckiego w rewelacyjnym świetle. Fiodor „Jołki-połki”, grany przez Zdzisława Nalberczaka, częstuje młodego Janka wódką w okopie, co się spotyka z karcącym spojrzeniem Olgierda. Honorata z kolei cały czas opowiada z pogardą o bolszewikach. Chorąży Zadra, grany przez Mariana Opanię, jest przecież powstańcem warszawskim i też z pogardą wyraża się o radzieckim kapitanie, saperze,który ma dołączyć do załogi Rudego. Z kolei w pierwszych odcinkach nauczycielka opowiada szeroko o wrześniu 1939 roku. Zresztą cenzura się bardzo przyczepiła do tej postaci: dlaczego nauczycielka jest tak bardzo szlachecka, inteligentna i tyle o tym wrześniu opowiada? Ale, jak widać, Janusz Przymanowski jednak zdecydował się wrzucić do serialu kilka takich cegiełek

„Czterej pancerni i pies” - wiesz, że pierwszych osiem odcin...

od 7 lat
Wideo

Zmarł wybitny poeta Ernest Bryll

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska