Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Część wrocławian zalega z czynszem. Zapłacimy za to wszyscy

Magdalena Kozioł, Jerzy Wójcik
Paweł Relikowski
Wrocławscy radni znów będą musieli zdecydować o pokryciu z naszych pieniędzy rachunków lokatorów, którzy nie płacą.

W tym roku miasto chciało wyremontować około 20 gminnych kamienic. Zarząd Zasobu Komunalnego, nadzorujący takie prace, oszacował wydatki na 35 mln zł. Znalazło się jednak zaledwie 18 mln zł, czyli niespełna połowa potrzebnej kwoty. To kilkakrotnie mniej niż jeszcze dwa lata temu.

Pieniędzy na remonty gminnych kamienic i wiele innych inwestycji brakuje, bo z budżetu trzeba właśnie wycisnąć dodatkowe 8 mln zł na opłacenie rachunków, których najemcy nie uregulowali. To pierwsza w tym roku, ale wcale nie ostatnia, finansowa kroplówka.

- Trzeba nazywać sprawy po imieniu - twierdzi Paweł Czuma z magistratu. I tłumaczy, że część najemców po prostu okrada miasto. - To nie jest tak, że zapominają płacić, ale nie płacą regularnie i do tego nie reagują na żadne wezwania, ponaglenia, a nawet na wpisywanie do Krajowego Rejestru Dłużników - dodaje urzędnik.

Co na to miejscy radni, którzy jutro pochylą się nad tym problemem? Szymon Hotała, przewodniczący komisji infrastruktury komunalnej i jednocześnie radny z klubu Rafała Dutkiewicza: - Z pieniędzy, które wpływają do budżetu miasta, nie da się zrobić wszystkich remontów, konserwacji i napraw. Zresztą każdy samorząd dopłaca do lokali komunalnych.

Odmiennego zdania jest Renata Granowska, szefowa klubu PO: - Sama płacę swój czynsz i opłacam media. Nikt mi do tego nie dokłada. Miasto też nie powinno - twierdzi Granowska. I dodaje, że PO o zmianach w budżecie będzie jeszcze dyskutować.

Natomiast Piotr Babiarz, szef klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości, twierdzi, że za długi lokatorów odpowiada też magistrat, który nie jest w stanie ich wyegzekwować. - Nie działają programy rozłożenia długów na raty zaproponowane przez miasto - zauważa Piotr Babiarz.

Czy rzeczywiście nasz magistrat jest bezsilny? Wiosną tego roku prezydent Wrocławia wydał zarządzenie, które ma pomóc zadłużonym mieszkańcom, ale tylko takim, którzy znajdują się w trudnej sytuacji życiowej.

Co to znaczy? Ich dochód nie może na przykład wynosić więcej niż 1100 zł na osobę w gospodarstwie domowym. Nie mogą mieć więcej niż 35 mkw. mieszkania na osobę w rodzinie. Takie osoby mają szanse na umorzenie aż 70 proc. swojego długu, a pozostałe 30 proc. mogą spłacić w ratach. W ciągu kilku miesięcy do dwóch miejskich spółek zarządzających mieszkaniami zgłosiło się niespełna 500 osób z wnioskiem o umorzenie. Kolejne 500 osób, które np. nie spełniają wymaganych warunków, prowadzi indywidualne rozmowy i liczy na rozłożenie długu na raty.

Wynika z tego, że swoim długiem nie przejął się co piąty zadłużony najemca. Czy to dużo? W Wałbrzychu, który ma porównywalną liczbę dłużników do Wrocławia (ponad 5 tys. osób), sprawdzono inne rozwiązanie: dług można uregulować pracą na rzecz miasta. Stawka to 10 zł za godzinę. Na razie do takich prac przystąpiły 53 osoby. Wrocławscy urzędnicy twierdzą, że u nas to się nie sprawdzi. Zapowiadają, że będą szukać innych rozwiązań.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska