Cygan, Fryzjer, Gekon, Kapeć. Gangsterzy z Wrocławia strzelali, wymuszali haracze, zabijali z zimną krwią
Piotr S.
Jak wielu gangsterów w latach 90. także i Piotr S. był sportowcem. I to nie byle jakim, bo Mistrzem Świata, Mistrzem Europy i wielokrotnym Mistrzem Polski w Tae Kwon Do.
Znał się z wspomnianym Leszkiem C., ale dla odmiany prowadził klub "Reduta". Ochraniał też Casino "Polonia". To tutaj, w 1995 roku doszło do słynnej strzelaniny, gdy aż 8 ochroniarzy zaatakowało Mieczysława W., który przyszedł negocjować z bandytami kwestię niechcianej "ochrony".
W odwecie mężczyzna, którego akt został uznany za obronę własną, postrzelił zarówno Piotra S., jak i jego kolegę, Leszka C. Gangsterzy nie pozostali mu jednak dłużni i niemal doprowadzili go do śmierci. Cudem przeżył, bo miał połamane żebra i krwawienie do płuc.
Piotr S., który został postrzelony w brzuch, przeżył. Mówiono, że miał na sobie kamizelkę kuloodporną, choć on sam twierdził, że kulę zatrzymała... klamra od paska.
Po wjeździe antyterrorystów do klubu "Reduta", w 1997 roku zaś brał udział w porachunkach gangów. Został złapany i osądzony za kierowanie gangiem swojego kolegi Leszka C. Odsiedział wyrok, założył rodzinę i nie ma nic wspólnego ze światkiem przestępczym.