Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co łączy Brunona K. z wrocławskim MPK, czyli o ludzkiej bezmyślności i beztrosce

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas, redaktor naczelny "Gazety Wrocławskiej"
Arkadiusz Franas, redaktor naczelny "Gazety Wrocławskiej"
Troszkę się boję. I nie pociesza mnie nawet słynne powiedzenie Alberto Moravii: "Człowiek, który nic nie wie, posiada odwagę; ten który dużo wie - strach".

Zawsze uważałem, choć dokładnie nie wiem skąd to przekonanie, że szaleńcy mieszkają z dala od mojej ojczyzny. Te wszystkie ataki terrorystyczne, zamachy, ostrzeliwanie bezbronnych przez szaleńców to gdzieś tam, za wielką wodą lub w tej innej Europie. Ewentualnie, że to tylko sprawy historyczne, bo przecież w międzywojniu zastrzelono prezydenta Gabriela Narutowicza, próbowano zamordować m.in. i Józefa Piłsudskiego, i prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, i kilku jeszcze mniej obecnie znanych dygnitarzy. Że nie wspomnę o zasztyletowaniu w toalecie pierwszego elekcyjnego polskiego króla wybranego w wolnej elekcji, czyli Henryka Walezego. Czyli zawsze daleko stąd lub dawno, dawno temu... Do wtorku. Gdy ujawniono nam sprawę krakowskiego naukowca Brunona K. Szanowanego doktora nauk chemicznych. Niepokoi mnie zarówno to, że człowiek bez specjalnego wysiłku mógł w tym kraju zgromadzić tyle ładunków wybuchowych i to, jak na to zareagowali politycy.

Nigdy nie twierdziłem, że rozum i inteligencja idą w parze z poglądami. Każdy ma, jakie ma. Zarówno na prawicy, jak i na lewicy są mądrzy i mądrzy inaczej. Ale tym razem w sposób dość dziwny, a ja nazwałbym to nieodpowiedzialnym, zaregowali ci, którzy sami chcą być kojarzeni z prawą stroną naszej sceny politycznej. Jeden z bardzo znanych publicystów, obrońca życia poczętego i Kościoła, napisał kilka godzin po upublicznieniu wiadomości o Brunnie K.: "Jednak te same władze, które dziś ostro krytykują Brunona K. i ubolewają nad brutalizacją polskiego życia politycznego, równocześnie (...) zrobili wszystko, by nie dopuścić do zmiany prawa, zgodnie z którym zabija się w Polsce rocznie ponad 600 nienarodzonych dzieci". Wow, każdy kojarzy jak może. Inny natomiast polityk zasiadający w Sejmie, który zasłynął jako spec od aerodynamiki i dendrologii (wykazywał się znawstwem przy szukaniu winnych zamachu smoleńskiego), zaczął zadawać na różnych forach pytanie: coś mi tu nie gra, a jak on niby chciał wnieść te kilka ton trotylu do Sejmu?

A żałuje Pan poseł, że się nie przekonał? I takich przedziwnych opinii można było usłyszeć wiele. Ja zrozumiem, że satyrycy już tworzą skecze o Brunonie K., bo oni są od tego i jest się w sumie z czego cieszyć, bo wreszcie Polak mądry przed szkodą i w powietrze nie wylecieli nam cytowany wyżej poseł, 459 jego koleżanek i kolegów oraz premier z prezydentem. Tylko ja od ludzi stanowiących prawo w tym kraju wymagam trochę głębszych refleksji, a nie totalnej walki o polityczne poparcie nawet w momentach, gdy zagrożone było życie ludzkie.

Podobnie jak i od wrocławskiego MPK, które postanowiło, że będzie mądre jednak po szkodzie, ale na szczęście Inspekcja Transportu Drogowego i media urzędnikom od komunikacji miejskiej na to nie pozwolili. I dopiero po ujawnieniu przez ITD mediom, że wrocławianie jeżdżą autobusami, które nie mają prawa być dopuszczone do ruchu, MPK się zreflektowało, że ma problem. Nawet prezes tej spółki przyznał, że kontrole w zajezdniach nie są takie jak powinny. Tylko pani rzecznik stwierdziła beztrosko: - Spodziewaliśmy się takich wyników. Przyglądamy się im i analizujemy je. Z tego, co widzimy, te usterki są małego kalibru i dotyczą głównie starszych pojazdów MPK. To są np. wycieki płynów w autobusach. Większość tych zastrzeżeń jest więc mało istotna.

Proszę?! Mało istotna?! To ja może zacytuję specjalistę ze stacji kontroli pojazdów: "Wyciek płynów eksploatacyjnych to zawsze rzecz groźna. Gdy nie ma ich w układzie wspomagania, kierowca ma trudności w manewrowaniu pojazdem. Nieszczelny układ hamulcowy to gotowa tragedia". Nie wiem dlaczego wierzę mechanikowi, a nie rzeczniczce.
Powiem więcej. Ja po tych wszystkich komunikatach i beztrosce władz MPK, które nie panują nad tym, co się dzieje w tej spółce, zastanawiam się, dlaczego tam jeszcze nie wkroczył prokurator. Przecież zdrowie, jeśli nie życie, tysięcy wrocławian było zagrożone!

Sam gorąco popierałem pomysły wrocławskich urzędników, by ludzie częściej korzystali z komunikacji miejskiej, bo mniej będzie korków. Teraz drodzy Państwo: wysiadamy! Odcinam się od tego pomysłu. Albo ktoś wreszcie zapanuje nad tym, co się dzieje w MPK, a nie będzie to na przykład zaplecze do upychania w zarządzie politykierów, którzy albo startują w kampanii wyborczej, albo walczą z marszałkiem. I wszystko oczywiście po godzinach. To ciekawe, w jakich godzinach pracuje? A, i jeszcze jedno pytanie, które zresztą zadał mój kolega z redakcji: a przy tym bałaganie z autobusami nie niepokoi cię, co się dzieje z tramwajami, bo tych ITD nie może kontrolować? Niepokoi mnie, bo jeśli kontrole w zajezdniach autobusowych, jak przyznał prezes MPK, nie są takie, jak powinny, to dlaczego w tramwajowych ma być inaczej?
I żeby było jeszcze straszniej, to na koniec z grubej rury. Tę pointę z bajki księdza biskupa Krasickiego dedykuję politykom i szefom MPK: "Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie! Dla was to jest igraszką, nam idzie o życie". Naprawdę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska