18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co by było, gdyby...

Aleksander Malak
Jak to się dzieje, że przez 30 lat, a i po 30 również, niemal dwa razy więcej Polaków uznawało i uznaje, że wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku było uzasadnione? Dlaczego tylko jedna czwarta uważa ten akt za zbrodnię, a reszta ma to gdzieś?

Znawcy przedmiotu (mam na myśli przede wszystkim historyków wszelkiego autoramentu) twierdzą, że przyczyny są dwie. Pierwsza dotyczy ludzi, którzy nie pamiętają, bo pamiętać nie mogą tamtych dni, i druga, która obejmuje tych, którzy wprowadzenie stanu wojennego przeżyli świadomie.
Jeżeli chodzi o młodych, winna jest edukacja. Podobno w szkołach nauczanie historii kończy się na II wojnie światowej, więc niby skąd młodzi mają wiedzieć, co było potem. Starsi zaś zostali wówczas i pozostają do dziś zindoktrynowani przez ówczesną propagandę, więc powtarzają utarte formułki o wejściu Ruskich, spodziewanej rzezi, postępującej anarchii i braku ciepłej wody, żeby nie wspominać o chlebie naszym powszednim.

Przyjmijmy, w co szczerze wątpię, że to prawda. I ta obejmująca młodych, i ta, którą posługują się starsi. Dlaczego więc obie te prawdy nie znoszą się i wyniki wszelkich sondaży nie są co najmniej obojętne: "nic mnie to nie obchodzi"? Dlaczego niby moc tamtej propagandy jest ciągle większa od siły dzisiejszego medialnego przekazu, który przy każdej okazji dostarcza nam dowodów (na piśmie) na to, że jednak Ruskie by nie weszli?

Nie znam oczywiście odpowiedzi na te pytania, ale spróbuję zaproponować pewien sposób pomyślenia na ten temat. Poniekąd zawarty jest on w tytule, a przyszedł mi do głowy przy lekturze jednego z ostatnich bestsellerów Stephena Kinga pt. "Dallas '63". Pomysł autora jest może i banalny, ale nader inspirujący. Oto w 2011 roku pojawia się możliwość "przejścia" do roku 1958. Bohater korzysta z tej możliwości, żeby uratować samego Johna Kennedy'ego przed strzałami Lee Oswalda, co do którego do dzisiaj przecież nie wiadomo, czy był "samotnym myśliwym", czy raczej uczestniczył w wielkim spisku.
Uratowanie prezydenta, cel szczytny ze wszech miar, miałoby zapobiec w przyszłości eskalacji zimnej wojny i przede wszystkim wojnie w Wietnamie, która do dziś stanowi bodaj największą traumę Ameryki. No, powiedzmy do 11 września 2001. Ale może i jego przy tej okazji by nie było?

I teraz my. "Przechodzimy" do roku 1980. Wiemy właściwie wszystko, czyli tyle, ile zechcieliśmy się dowiedzieć w roku 2011. Oczywiście brakuje nam komórki czy innego internetu, a w telewizji są tylko dwa programy. Co możemy i potrafimy przekazać naszym ówczesnym rodakom, żeby nie zdarzył się 13 grudnia 1981? I jak mamy to zrobić? To po pierwsze. Po drugie - znamy wprawdzie przebieg stanu wojennego i jego konsekwencje, ale kompletnie nie wiemy, co by było, gdyby udało się do stanu wojennego nie doprowadzić.

Pomińmy pytanie "jak". Udało się. Stanu wojennego nie ma. Więc co jest? Proszę bardzo. Stwórzmy, na własny przecież tylko użytek, taką alternatywną historię. Z dzisiejszą wiedzą, ale w tamtych okolicznościach. Na wstępie musimy jednak przyjąć kilka oczywistych założeń. Wiadomo, że władza chciała za wszelką cenę zachować władzę, "Solidarność" wniosła na swoje sztandary hasło socjalizmu z ludzką twarzą, wszyscy mieliśmy (wtedy) takie same żołądki, a Polska była w tym samym miejscu. Jak potoczyły się nasze losy?

Dla ułatwienia dodam, że bohater Kinga "uratował" prezydenta. Nie powiem, co było potem. Wymyślcie sami. Może sondaże się zmienią, choć bardzo wątpię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska