Atmosfera w jakiej Łączyński rozstaje się ze Śląskiem Wrocław daleka jest od ideału. Reprezentant Polski w piątkowym łączeniu na żywo z telewizją Polsat zdradził kulisy rozstania z „Wojskowymi”.
- Znalazłem się w grupie, która została poinformowana o jednostronnym rozwiązaniu umowy, bez możliwości żadnej dyskusji. Nie wrzucam wszystkich do jednego worka, bo są kluby, w których jakieś rozmowy z zawodnikami są podejmowane, ale najgorsze są sytuacje, kiedy zawodnik jest szantażowany. Dochodzą nas słuchy, że włodarze klubu mówią do zawodników, że albo rozwiążą kontrakt rezygnując z przyszłych wypłat, które ta umowa mu zapewnia, albo nie dostanie tych, z którymi klub mu zalega. To już jest cios poniżej pasa - powiedział Łączyński, który jest członkiem Związku Zawodowego Koszykarzy.
Nie trzeba być psychologiem, żeby wyczuć w wypowiedzi Łączyńskiego żal do swojego byłego już pracodawcy - Śląska Wrocław.
W oświadczeniu wydanym przez Śląsk czytamy, że w opinii prawników klub miał prawo rozwiązać kontrakt już 7 marca, ale doceniając wkład i zaangażowanie zawodnika traktował go jako swojego koszykarza do 17 marca i wypłacił mu wszystkie należne pieniądze. Zaznaczono też, że nigdy nie miał względem niego zaległości płacowych i wezwał go do zaprzestania działań szkalujących dobre imię klubu i jego sponsorów.
Sam Łączyński tłumaczy z kolei, że jego zdaniem zarówno on i wielu innych koszykarzy zostało pozostawionych na lodzie.
- Mój spór ze Śląskiem polega na nieprawidłowym wyliczeniu ilości przepracowanych przeze mnie dni. Chodzi o dosłownie kilka dni, ale większym problemem jest ostatnia wypłata, jaką gwarantował mi kontrakt. Tę powinienem dostać w okolicach 15 kwietnia, ale dostając jednostronne wypowiedzenie umowy poinformowano mnie, że nie dostanę jej wcale - tłumaczy Łączyński.
- Ja jestem skłonny obniżyć oczekiwania, bo rozumiem sytuację. Ciągle to powtarzam: negocjujmy i spotkajmy się nawet nie w połowie drogi, ale po prostu po drodze. Nas jednak postawiono przed faktem dokonanym i zostawiono na lodzie. Nie wiadomo kiedy ta epidemia się zakończy, a my z pensji utrzymujemy rodziny. W tej chwili moją sprawę analizują prawnicy i po konsultacjach z nimi zadecyduję, czy skierować sprawę na ścieżkę sądową - podsumował Łączyński.
Aleksander Śliwka - Orlen
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?