Bliźniaczki Anna i Katarzyna Węgrzyn (KU AZS UE Wrocław) debel tworzą od 15 lat. W 2019 roku zdobyły brązowy medal mistrzostw świata w Tajlandii, a także srebro mistrzostw Europy do lat 21. Obecnie w światowym rankingu sklasyfikowane są na 53. miejscu. W marcu - wraz z koleżankami z reprezentacji - przypieczętowały awans na igrzyska olimpijskie w Paryżu, dzięki dobremu występowi podczas drużynowych Mistrzostwach Świata w Busan w Korei Południowej. Biało-czerwone wygrały tam trzy z czterech meczów grupowych, a potem w 1/16 pokonały wyżej notowany Singapur (3:0). Dopiero w 1/8 musieliśmy uznać wyższość Hong Kongu (1:3).
Dzięki temu awansowi Polska można w turnieju indywidualnym w Paryżu wystawić dwie zawodniczki. Będą to najwyżej sklasyfikowane w światowym rankingu Natalia Bajor i Katarzyna Węgrzyn. Do rywalizacji drużynowej trzeba mieć trójkę, więc trener kadry Marcin Kusiński musiał skreślić kogoś z dwójki Anna Węgrzyn - Zuzanna Wielgos. Ostatecznie w deblu na igrzyskach zagra duet Wielgos/K. Węgrzyn, a Anna Węgrzyn ma być tylko rezerwową. Ta decyzja wywołała duże kontrowersje. Swojego zaskoczenie nie kryje sama zawodniczka.
- Jest mi bardzo przykro, że nie zostałam uwzględniona w podstawowym składzie reprezentacji na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Decyzja Trenera Kadry Narodowej, Pana Marcina Kusińskiego, jest dla mnie naprawdę niezrozumiała, zwłaszcza że mecz drużynowy zaczyna się deblem. Z Kasią gramy debla od 15 lat i osiągnęłyśmy razem wiele sukcesów - napisała w czwartek na Facebooku Anna Węgrzyn.
W piątek w południe porozmawialiśmy z zawodniczką, którą od poniedziałku przebywa na zgrupowaniu kadry w Gdańsku. O decyzji trenera dowiedziała się w środę.
- Najbardziej przykre w tej sytuacji jest to, że po uzyskaniu nominacji olimpijskiej, zawodniczkom nie przedstawiono jasnych kryteriów, które musiałyby spełnić, aby zagrać w podstawowym składzie i mieć równe szanse. Jeśli ranking byłby decydujący, to na kiedy? Żadnych kryteriów nie było, co jednoznacznie wskazuje na subiektywną, a nie obiektywną ocenę trenera. W takiej sytuacji każdy miałby prawo czuć się skrzywdzonym, a sposób przedstawienia składu był, mówiąc delikatnie, żenujący - „po cichu i jak najpóźniej”. Ciekawe w jakim celu? Dlaczego? Czy tak ogłasza się skład na Igrzyska Olimpijskie? Czy może lepiej nic nie ogłaszać i pozwolić zawodniczkom dowiadywać się ze stron internetowych, bo trener nie ma odwagi osobiście porozmawiać z zawodnikami? - powiedziała nam Anna Węgrzyn, która mocno polemizuje z trenerem.
- Do Gdańska przyjechałyśmy w poniedziałek na kolację - opisuje całą sytuację. - Trener zrobił normalne spotkanie, ale składu na igrzyska nie podał. Cały czas zwlekał. Już wtedy czułam, że coś jest nie tak. Te ostatnie tygodnie były niezwykle stresujące dla mnie i dla mojej siostry, bo naszym marzeniem było zagrać razem debla na igrzyskach. Pierwszy dzień obozu jakoś przetrwałam. W środę rano podeszłam do trenera i zapytałam, czy znany jest już skład. Odpowiedział, że tak, podał go już do zarządu związku i że ogłosi go podczas obiadu. Powiedziałam, że na obiedzie nie będzie jednej koleżanki. Zebrał nas więc i ogłosił, że w singlu zagrają Kasia i Natalia Bajor, a jako trzecia będzie Zuzanna Wielgos. Powiedziałam, że nie wierzę, że to niesprawiedliwe, żeby podał jakiekolwiek argumenty - relacjonuje.
Trener Marcin Kusiński argumentował m.in., że Wielgos miała lepszy sezon, jest wyżej sklasyfikowana w rankingu i lepiej wypadła na indywidualnych mistrzostwach Polski. Anna Węgrzyn obala te argumenty.
- Pierwszy argument był taki, że Zuzia jest wyżej w rankingu ITTF ode mnie. To prawda, ale przy drużynowej kwalifikacji olimpijskiej brano pod uwagę ranking z 5 marca, a wtedy Natalia Bajor miała 414 punktów, moja siostra Kasia 138, ja 105, a Zuzia 79. Do 28 maja to ja byłam sklasyfikowana wyżej. Nie liczą mi się już punkty za MŚ w Durbanie, a Zuzia zdobyła dużo punktów za turniej juniorek, w którym ja przecież nie mogę już grać - wyjaśnia Węgrzyn. - Podczas Igrzysk Europejskich w Krakowie rozgrywki toczyły się w systemie olimpijskim. Wygrałyśmy tam debla z Austrią. Zuzi nie było wtedy nawet w składzie reprezentacji. Na drużynowych mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy przyczyniłyśmy się do wyników w takim samym stopniu, chociaż ja nie dostałam tylu szans co Zuzia. Trener powiedział, że Zuzia ma lepszy sezon w ekstraklasie, ale to ja z koleżankami zdobyłyśmy srebrny medal drużynowych mistrzostw Polski. Mam też procentowo więcej zwycięstw w lidze. Stwierdził też, że Zuzia wypadła lepiej w mistrzostwach Polski. Tak, zdobyła srebrny medal, tylko że w finale przegrała 1:4 z moją siostrą, a ja z Kasią przegrałam w półfinale 2:4 i miałam piłki setowe na 3:2. Subiektywnie oznajmił, że miała lepszy sezon ode mnie, a przecież nie zajęła jakichś wielkich miejsc - wylicza zawodniczka z Wrocławia, która przyznaje, że nie wytrzymała i wyszła ze spotkania z trenerem. - Trener dodał, że spodziewał się takiej reakcji - zaznacza.
- Trener zakomunikował skład tak późno, że właściwie nie ma możliwości się do niej w jakikolwiek sposób odnieść. Nie twierdzę, że Zuzi kwalifikacja się nie należy, cały zespół ciężko na to pracował, ale tu chodzi o to, że trener nie przedstawił nam żadnych kryteriów wyboru i w moim odczuciu kierował się swoją subiektywną opinią - mówi Anna Węgrzyn, w której głosie słychać wyraźne rozżalenie.
- Naprawdę trudno mi zaakceptować to, że po tylu latach ciężkiej pracy i zaangażowania, decyzja o moim starcie na igrzyskach została podjęta w taki sposób. Trener nie okazał nam szacunku, nie dając nam szansy na przedstawienie naszych argumentów ani nie wyjaśniając kryteriów wyboru. Jestem bardzo zawiedziona i rozczarowana całą tą sytuacją. Czuję się skrzywdzona. Marzyłam, żeby zagrać z siostra w Paryżu, bo trenujemy razem 15 lat - dodaje.
Węgrzyn przyznaje, że od kiedy dowiedziała się o tej decyzji, ma problemy ze snem. Twierdzi, że cała sytuacja mocno też wpłynęła na jej siostrę. Skład na igrzyska oficjalnie ma zostać zatwierdzony w przyszłym tygodniu podczas zarządu Polskiego Związku Tenisa Stołowego. Pismo w całej sprawie do PZTS wystosował klub KU AZS UE Wrocław, z którym siostry Węgrzyn nie tak dawno wywalczyły drużynowe wicemistrzostwo Polski.
Marcin Kusiński: Powołuje zawodniczki tak samo, jak selekcjonerzy w piłce nożnej czy siatkówce
O komentarz poprosiliśmy trenera Kusińskiego, który podjął tę kontrowersyjną decyzję.
- Dla mnie to była bardzo trudna decyzja. Podejmuję autonomiczne decyzje jednak poparte są konsultacjami z innymi trenerami niezwiązanymi z klubami kadrowiczek i nie są to - jak napisała zawodniczka - moje subiektywne oceny. Długo się nad tym zastanawiałem i jestem przekonany, że ten skład jest lepszy. Debel Katarzyna Węgrzyn - Zuzanna Wielgos może zagrać życiowe zawody, które dadzą nam szanse gry o medale. Uważam, że Zuzanna Wielgos będzie wzmocnieniem pary deblowej. Został ponad miesiąc do startu na igrzyskach i uważam, że możemy dobrze przygotować tę parę do startu - przekonuje trener kadry. - Owszem, ten debel nie był trenowany, ale jeśli trafimy na Rumunię, Francję, Hong Kong czy Tajpej to być może ten debel wygra jeden z potrzebnych do zwycięstwa punktów. Natomiast nie możemy zapominać o pozostałych grach singlowych, które będą też mega trudne do wygrania. Zachowajmy chłodną głowę i w spokoju szykujmy się do startu - tłumaczy Kusiński.
Jak twierdzi - Wielgos miała lepszy sezon niż Anna Węgrzyn. - Chodzi też o pewne elementy gry na poziomie międzynarodowym, w których góruje nad Anną Węgrzyn. To ja jestem trenerem reprezentacji Polski i od dwóch lat obserwuję zawodniczki. Optymalizuje skład na różne zawody, aby mieć szanse na zwycięstwa. Standardy potrzebne w grze na najwyższym poziomie, serw, odbiór, siła gry - to na pewno przemawia za Zuzią. To te elementy decydują głównie o zwycięstwach w zawodach. Poza tym lepsza i szybsza adaptacja w grze, przełamywanie niektórych barier, np. podjęcie ryzyka ataku czy też nie - to wszystko jest na lepszym poziomie u Zuzanny Wielgos. Są też rzeczy bardziej policzalne jak wyniki na przestrzeni ostatniego roku w rozgrywkach WTT i innych zawodach.
Kusiński idzie dalej. Twierdzi, że debel sióstr Węgrzyn już dano powinien zostać rozbity dla dobra samych zawodniczek i że wpis Anny Węgrzyn na Facebooku jest niepotrzebny.
- Gdybyśmy chcieli rozmawiać przez portale społecznościowe, to moglibyśmy poruszać też sprawy niekorzystne dla Ani. Dotyczące debla na przestrzeni wielu turniejów, ale po co? Uważam, że rozbicie debla - a same siostry o tym mówiły - powinno nastąpić już rok temu. Obie powinny poszukać sobie nowych partnerek, uwolnić głowę od emocji, które towarzyszą im podczas każdego meczu. Wielu ludzi z zewnątrz tak naprawdę nie wie, jak dramatycznie to wyglądało i jak wiele nerwów kosztowało zawłaszcza Katarzynę Węgrzyn - mówi Gazecie Wrocławskiej.
Rozbicie debla sióstr Węgrzyn na miesiąc przed igrzyskami to podwójne ryzyko. Z jednej strony to bardzo zgrana para, nasz najlepszy debel, z drugiej - taka decyzja wpłynie zapewne mentalnie nie tylko na Annę, ale i na Katarzynę, która w Paryżu grać będzie także w turnieju singlowym
- Sport zawodowy to nie jest zabawa. Doświadcza nas w różny sposób. Ktoś, kto bawi się w sport na najwyższym poziomie musi wiedzieć, że wybór trenera może być inny niż byśmy tego chcieli - stwierdza krótko szkoleniowiec. - Na grę w reprezentacji nie ma abonamentu. Każda z zawodniczek ciężko trenuje żeby reprezentować nasz kraj. A ja mam swoich zwierzchników przed którymi raportuję. Do tego zobowiązuje mnie kontrakt z PZTS. Niedopuszczalna jest sytuacja, że wydzwaniają do mnie działacze i osoby postronne żądając wyjaśnień - grzmi.
Czy jednak trener kadry narodowej nie powinien zadbać o to, by w odpowiedni sposób przekazać zawodniczkom swoją decyzję? Czy powinien zwlekać do ostatniej chwili, a w końcu zdradzać swoje wybory dopiero gdy jest nagabywany przez zawodniczkę? Zresztą to nie był pierwszy raz, gdy doszło do takiej sytuacji. Kiedy Polacy walczyli o kwalifikację olimpijską w mikście w kwietniu tego roku, Anna Węgrzyn i Natalia Bajor o tym, że nie ma ich w składzie dowiedziały się... z internetu, z oficjalnych list ITTF. Polska kwalifikacji w mikście nie wywalczyła. Samuel Kulczycki stworzył wówczas parę z... Zuzanną Wielgos.
- Takie sprawy nie powinny być załatwiane indywidualnie. Jesteśmy drużyną i o drużynie rozmawiamy. Każdy moment podania składu z perspektywy zawodniczki rezerwowej jest zły. Mamy też dość specyficzną sytuację, bo chodzi o siostrzany debel. W tym przypadku ilość emocji jest tak niekontrolowana, że nie pomaga to trenerom i reszcie grupy w prowadzeniu przygotowań. Zresztą to nie jest tak, że Ania nie leci do Paryża. Jest z reprezentacją na igrzyskach. Mamy ten przywilej, że możemy zabrać zawodniczkę rezerwową, która w przypadku niedyspozycji któreś z koleżanek będzie miała prawo zagrać w meczu drużynowym - zauważa.
Nie dodaje jednak, że rezerwowa wcale nie musi być z drużyną, ani mieszkać w olimpijskiej wiosce w Paryżu. To takie lizanie olimpijskiego cukierka przez szybę - po latach pracy, treningów i wyrzeczeń. Wcale byśmy się nie zdziwili, gdyby Anna Węgrzyn nie miała na to ochoty.
Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?