Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezdomni filmowcy od św. Brata Alberta. Wrocławianie udowadniają, że nie ma rzeczy niemożliwych

Monika Fajge
Monika Fajge
Aktorzy Cinema Albert Productions: Waldemar Rybczak, Zygmunt Brondel.
Aktorzy Cinema Albert Productions: Waldemar Rybczak, Zygmunt Brondel. Magdalena Pasiewicz / Polska Press
Mają na koncie osiem filmów – dokumentalnych i fabularyzowanych. Dwa razy zostali zaproszeni na Festiwal Filmowy w Gdyni, gdzie udzielali wywiadów i rozdawali autografy. Cinema Albert Production to zespół wyjątkowych filmowców. Grupę tworzą mieszkańcy i pracownicy Schroniska dla Bezdomnych Mężczyzn św. Brata Alberta we Wrocławiu.

Spis treści

Wszystkie ich filmy traktują o bezdomności, bo to “temat”, który znają od podszewki. Członkowie Cinema Albert Productions od lat zmagają się z bezdomnością. Główni aktorzy: Waldemar i Zygmunt żyją w schronisku od ponad 20 lat. Autor scenariuszy, reżyser, operator kamery i montażysta, kieruje placówką, w której mieszkają. Mowa o Schronisku dla Bezdomnych Mężczyzn im. św. Brata Alberta na wrocławskim Tarnogaju. To jedyna taka grupa filmowców – amatorów w Polsce, a może i na świecie. Działa od 17 lat.

Bezdomni filmowcy “skrzyknęli się” w 2005 roku

– 21 grudnia będziemy obchodzić 17 rocznicę. Kiedy zaczynaliśmy, byliśmy piękni i młodzi. Było nas też więcej, niestety niektórych musieliśmy pożegnać, odeszli. Pozostałym przez te wszystkie lata przybyło siwych włosów, ale chęci do robienia filmów pozostały – mówi Dariusz Dobrowolski, kierownik Schroniska św. Brata Alberta dla Bezdomnych Mężczyzn na Tarnogaju. To on zaraził swoich podopiecznych miłością do kinematografii.

– W okresie jesienno-zimowym schronisko jest często odwiedzane przez dziennikarzy, także z telewizji, którzy kręcą materiały o potrzebach naszej placówki. Pomyśleliśmy: Dlaczego sami nie mielibyśmy opowiadać o bezdomności – wspomina pomysłodawca grupy filmowej.

Zaczęło się od filmu “Sie masz Wiktor”, do którego zdjęcia były kręcone na strychu jednego ze starych budynków. Bohaterowie (osoby bezdomne) rozmawiają o życiu i próbach wyjścia na prostą. Stanąć na nogi pomagają im postaci z bajek, np. Czerwony Kapturek, który przynosi im jedzenie w koszyku.

– Nie mieliśmy długoterminowych planów. Szybko okazało się jednak, że dla chłopaków, którzy grają w filmach, aktorstwo jest formą terapii. Po pierwszym filmie biegali za mną dopytując, kiedy robimy kolejny. To zdecydowało, że działamy do dziś – przyznaje kierownik schroniska.

To on wymyśla scenariusze i reżyseruje obrazy. Dialogów nie pisze, odkąd bezdomni aktorzy zwrócili mu uwagę, że “nie mówi ich językiem”. Sygnalizuje tylko problem i temat rozmowy, reszta to tzw. spontan.

Dariusz Dobrowolski, kierownik Schroniska św. Brata Alberta dla Bezdomnych Mężczyzn na Tarnogaju i mieszkańcy placówki: Waldemar Rybczak, Zygmunt Br
Dariusz Dobrowolski, kierownik Schroniska św. Brata Alberta dla Bezdomnych Mężczyzn na Tarnogaju i mieszkańcy placówki: Waldemar Rybczak, Zygmunt Brondel. Magdalena Pasiewicz / Polska Press

Cinema Albert Productions z wizytą na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni

Na swoim koncie, oprócz wspomnianego już “Sie masz Wiktor”, bezdomni filmowcy mają m.in. takie produkcje jak: "Pielgrzym", "Skopani", "Mój Manhatan", "Historia Kazia", "Człowiek który morza nie widział".

Dwa razy gościli na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni, w 2007 r. z filmem “Sie masz Wiktor” oraz dwa lata później – ze “Skopanymi”. Startowali w konkursie filmów niezależnych. Poznali Andrzeja Wajdę i wielu znanych aktorów.

Wiele razy byli zapraszani do telewizji, udzielali wywiadów.

– Na premierze pierwszego filmu, ludzie bili brawo i krzyczeli do mnie “Walduś, Walduś”. Tak się nazywał bohater, którego grałem. Pytali też o autografy. Łza się w oku zakręciła. Tym bardziej, że na premierę przyszła moja była żona i mój najmłodszy syn – wspomina pan Waldemar, 67-letni aktor, mieszkaniec schroniska św. Brata Alberta.

Granie w filmach to dla bezdomnych forma terapii

Pan Waldemar wystąpił w sumie w siedmiu filmach produkcji Cinema Albert Productions, w większości grał role pierwszoplanowe.

– Dzięki schronisku i filmom nie piję, już prawie 19 lat. A piłem dużo. Byłem alkoholikiem. Kilka razy uciekałem ze schroniska. W końcu przywieźli mnie tu połamanego, no i nie mogłem uciec. Potem kierownik zaproponował udział w filmie. Nie trzeba było mnie długo namawiać, pomyślałam, że spróbuję, bo co mam innego do roboty – opowiada pan Waldemar. I dodaje: – Jak grałem, to nie miałem czasu myśleć o głupotach. Dzieci, wnuki widziały mnie na ekranie. Byłem dumny. Udało mi się odnowić kontakt z najbliższymi. Dostałem drugie życie, jestem innym człowiekiem – dodaje.

Podobną historię usłyszeliśmy od pana Zygmunta, pseudonim – Zyga. To też jeden z głównych aktorów Cinema Albert Productions. Ma 77 lat, w schronisku mieszka od 2002 roku. Dla niego granie w filmach, to też forma terapii i odskocznia od rzeczywistości.

– Kierownik rzuci hasło “kręcimy” i lecę. Nie zastanawiam się. Rodzina i znajomi mówią, że widzieli mnie w telewizji. Od razu robi się człowiekowi miło. Grałem np. mężczyznę, który kosił trawniki, aż w końcu zaproponowano mu pracę przy koszeniu pól golfowych w Anglii. To była przygoda – opowiada. Ról nie musi się uczyć. – Idę na żywioł. Wymyślamy dialogi na bieżąco – tłumaczy.

Dzięki panu Zygmuntowi i panu Waldkowi filmy o bezdomnych są szczere, prawdziwe, chwytają za serce.

– Historie, które opowiadamy, to nasze historie, albo mogły przytrafić się któremuś z nas. Znamy żywot “bezdomniaka” od podszewki, po prostu – mówi pan Waldemar.

Na montaż czeka ich kolejna filmowa produkcja.

Najnowszy obraz filmowców św. Brata Alberta nosi tytuł “Zamurowany”. To historia, która wydarzyła się we Wrocławiu kilka lat temu.

– Bezdomny chłopak, nie mógł się wydostać z pustostanu, bo budynek został szczelnie zamknięty. Zmarł. W jego rolę wcielił się Waldek, który stworzył wstrząsającą, poruszającą kreację. Ostatnie sceny kręciliśmy w zamknięciu, w ciemnościach, tylko przy świeczce – wyjaśnia Dariusz Dobrowolski.

Pierwszy klaps na planie filmu padł w październiku 2014 roku. Teraz obraz trzeba jeszcze zmontować.

– W produkcję naszych filmów zaangażowanych jest zwykle od kilku do kilkunastu osób, nie wszyscy są bezdomni. Przez te wszystkie lata mnóstwo ludzi nas wspierało i poświęcało swój czas, wśród nich byli też profesjonaliści, z telewizji. Nie mamy budżetu, wszystko robimy sami - mówi kierownik schroniska i inicjator Cinema Albert Productions. – Jesteśmy coraz starsi, jest nas tez coraz mniej, ale póki możemy, będziemy działać. Filmy będą powstawać – dodaje.

MOŻE CIĘ ZAINTERESOWAĆ:

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska