Natychmiast skontaktowaliśmy się z Jackiem Wardaszką, rzecznikiem Kogeneracji. - Nastąpiło zachwianie pracy kotła wodnego, który w tej chwili ogrzewa miasto. Sytuacja miała jednorazowy charakter - zapewnił Wardaszko. Dodał też, że żadnego zagrożenia dla wrocławian nie było, a wszystko trwało zaledwie kilka minut.
To niejedyny taki przypadek w ostatnich dniach. Serca wrocławian zabiły przez chwilę mocniej także 12 maja. Jak informuje Kogeneracja, wówczas (około godz. 10.30) doszło do "awarii transformatora i wyłączenia bloku ciepłowniczego BC-1". Służby techniczne bez wahania zaczęły naprawę. Zakład nie mógł jednak przerwać dostaw ciepła i energii elektrycznej, dlatego w trybie awaryjnym uruchomiono inny blok ciepłowniczy. Był to blok nr 3. Rozruch tego kotła wymagał jednak chwilowego odłączenia filtrów, a to spowodowało wydobywanie się dymu.
- Jeśli dymi się z komina, to bardzo dobrze. Gorzej, kiedy wydobywa się na przykład z dachu budynku - mówi Remigiusz Adamańczyk z wrocławskiej straży pożarnej.
Komin elektrociepłowni to wciąż najwyższy obiekt w mieście. Ma 186 metrów i mierzyć się z nim nie może nawet wciąż budowany Sky Tower. W latach 70. ub. wieku, gdy go uruchamiano, strużka dymu była wręcz czymś wyczekiwanym. Brak dymu mógł bowiem oznaczać, że wprowadzono właśnie dwudziesty stopień zasilania i kaloryfery w domach pokryją się szronem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?