Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantura o drogę ekspresową S5

Magdalena Kozioł
FOT. archiwum prywatne
Nie ma zgody w sprawie przebiegu drogi Wrocław - Poznań. Mało tego, powstanie jej dziewiąty wariant.

Wielką kłótnią skończyły się we wtorek we Wrocławiu konsultacje społeczne w sprawie przebiegu przyszłej drogi ekspresowej S5 ze stolicy Dolnego Śląska do Poznania.

Pod uwagę branych jest aż osiem wariantów przebiegu trasy. Problem w tym, że każdy z nich ma swoich zwolenników i przeciwników. Wtorkowe spotkanie nie zbliżyło ich do porozumienia. Mało tego. Pojawiła się zapowiedź, że powstanie dziewiąty projekt drogi.

Najgłośniej protestowali mieszkańcy niewielkiego Kryniczna w gminie Wisznia Mała. Po ich stronie byli też przyrodnicy. Podkreślali, że właśnie w okolicach tej wsi żyją nietoperze, dla których szosa będzie sporym zagrożeniem.
- Jeden z wariantów mówi, że droga szybkiego ruchu ma przechodzić przez środek naszej wsi - denerwuje się Andrzej Waśniewski z Kryniczna.
- Zahacza też o ujęcie wody i sąsiednie wsie Psary i Rogoż - dodaje sołtys wioski Roman Stachurski.
- Gmina też nie chce, by S5 prowadziła przez wieś ze względu na istniejącą już i projektowaną zabudowę Kryczniczna i Psar, a także ze względu na zabytki, które są w okolicy - uspokaja Stanisław Moik, wójt Wiszni Małej.

Wójt podkreśla, że gmina nie sprzeciwia się drodze. Wręcz przeciwnie, chce ją mieć u siebie, tyle że w innym miejscu. O szosę walczą też Trzebnica, Prusice, Żmigród i Oborniki Śląskie. Wszyscy, oprócz Obornik, zgłosili jednak swoje koncepcje przebiegu trasy. Każdy chce, by omijała małe wioski, a jednocześnie leżała jak najbliżej miejsc przeznaczonych dla inwestorów.
Na przykład Trzebnica chciałaby mieć połączenie z istniejącą już obwodnicą tego miasta. Tylko Oborniki Śląskie wybrały wariant zero.
- To znaczy, że zgadzamy się na wszystkie propozycje. Najważniejsze jest to, żeby ta droga w ogóle powstała - przekonuje Paweł Misiorek, burmistrz Obornik Śląskich.

Czy protesty mieszkańców i argumenty samorządowców będą wzięte pod uwagę? Nie wiadomo. Ostateczną decyzję o przebiegu trasy podejmie Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Nie musi brać pod uwagę wyników konsultacji społecznych.
Dzisiaj z Wrocławia do stolicy Wielkopolski prowadzi droga krajowa nr 5. Jest jedną z najniebezpieczniejszych w Polsce. W latach 2005-2007 było tu ponad 2400 kolizji i ponad 230 wypadków. Życie straciły w nich 72 osoby, a 322 zostały ranne.
Budowa S5 jest ważna nie tylko dlatego, że może znacznie poprawić bezpieczeństwo. Gdy powstanie, z Wrocławia do Poznania - zamiast 3 godzin - będziemy jechać o połowę krócej.

Kiedy tak się stanie? GDDKiA chce, żeby droga była gotowa do 2012 roku. Sprawa może się jednak przeciągnąć. Widać już, że wybór wariantu trasy nie nastąpi szybko. A to dopiero początek inwestycji.
Gdy zostanie już wybrany, rozpocznie się długie i skomplikowane wykupywanie gruntów pod inwestycję i przygotowywanie projektów. Do dzisiaj nie wiadomo, ile ekspresówka S5 ma kosztować i kto wyłoży te pieniądze.

- Jeszcze za wcześnie na takie deklaracje - twierdzi Joanna Wąsiel, rzecznik wrocławskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Z mieszkańcami trzeba grać w otwarte karty
Rozmowa z Dorotą Fedorowską, mediatorką i psychologiem

Możliwe jest pogodzenie aż kilku stron konfliktu i znalezienie kompromisowego rozwiązania?

Oczywiście, że jest taka możliwość. Potrzebna jest tylko dobra wola. Najważniejsze w takich sytuacjach jest spokojne przedstawienie swoich stanowisk i wysłuchanie innych stron. Każda z gmin powinna zaprezentować swoje zdanie i racje. Wspólnie powinni ustalić tematy rozmów i wziąć w nich udział. Nie oznacza to od razu, że każdy dostanie sto procent tego, co zakładał, ale jest duże prawdopodobieństwo sukcesu.

A czy mediacja na wsi różni się jakoś od tej w mieście? Czy tam łatwiej, czy trudniej znaleźć kompromis?

Każde miejsce jest dobre. Może kiedyś na wsi łatwiej było władzy manipulować ludźmi i ich podjudzać, ale teraz już jest zupełnie inaczej. Zresztą, podczas mediacji trzeba grać z mieszkańcami w otwarte karty, bo i tak druga strona wytknie wszelkie niedopowiedzenia. O problemach trzeba mówić głośno. Wtedy jest największa szansa na znalezienie autentycznego i realnego rozwiązania.

Urzędnicy zwykle podczas tzw. konsultacji społecznych ograniczają się do zamieszczenia w prasie drobnym drukiem zawiadomienia o nich, a potem biernie czekają na odzew. Czy to nie za mało?

Myślę, że tak. Przyjazd na wieś i bezpośrednia rozmowa pozwoliłaby wyeliminować większość problemów. Wiem, że to ciągle dla urzędników jest trudne, ale daje rezultaty. Zdarza się zresztą coraz częściej. To często załatwia sprawę, zanim jeszcze dojdzie do eskalacji konfliktu. Rozwiązaniem jest również wizyta urzędnika z mediatorem. W wielu przypadkach konflikt łagodzi zwykłe wysłuchanie mieszkańców.

rozmawiał: Janusz Krzeszowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska