Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Antyfaszysta pluł na orzełka, a patrioci bili się z policją

Janusz Michalczyk
Paweł Relikowski
Niemieccy antyfaszyści przyjechali do Warszawy zlać polskich faszystów - ogłosił mój redakcyjny kolega i roześmiał się głośno, jakby opowiedział właśnie najlepszy dowcip pod słońcem.

Dla każdego, kto wychował się na "Czterech pancernych i psie" oraz "Stawce większej niż życie" taki opis - lansowany przez jedną ze stron konfliktu z 11 listopada - wydał się zapewne szczytem komizmu. W dodatku antyfaszyści zza Odry musieli dostać od swoich polskich kolegów mętne wskazówki, skoro uznali, że polscy faszyści spacerują po ulicach w strojach piechurów z okresu wojen napoleońskich. Niestety, antyfaszyści nie zdążyli rozwinąć skrzydeł, bo - szybko zwinięci przez policję - zwiedzali w naszej stolicy głównie komisariaty.

Taki obrót musiał mocno rozczarować patriotów w szalikach i kominiarkach, bo z braku ideologicznego przeciwnika, czyli awanturujących się lewaków, rzucili się z animuszem na policyjny kordon i zdemolowali kawałek ulicy.

Po czym rozpętała się w studiach telewizyjnych zażarta dyskusja, kto tak naprawdę zaczął rozróbę, a także licytacja, kto jest lepszy: czy antyfaszysta bijący faszystę, czy patriota lejący anarchistę? Szczerze mówiąc, dyskusja w tak wytyczonych granicach to czysta strata czasu, bo nie da się sensownie rozstrzygnąć takiego dylematu.

To, że niemiecki anarchista napluł na orzełka na czapce napoleońskiego piechura, można z trudem ogarnąć rozumem, ale dlaczego napluł na niego Grzegorz Lato, usuwając godło z koszulek reprezentantów, pozostaje na razie zagadką. Do tej pory nieznane były związki szefa PZPN z ruchem antyglobalistycznym. Do sponiewierania orzełka nie skłonił go w każdym razie żaden głuchy na narodowe sentymenty międzynarodowy koncern. Sponsorująca stroje naszych futbolistów firma Nike dała wyraźnie do zrozumienia, że to ona długo naciskała na umieszczenie orzełka na nowych strojach, ale prezes Grzegorz Lato uparł się na piłkoptaka (logo PZPN).

Być może jego decyzja była jakoś związana z komentarzem Jana Tomaszewskiego, dyżurnego krytyka PZPN, według którego nasza drużyna gra słabo, bo występują w niej francusko-niemieckie spady. Czyli piłkarze nie- mający szans na występy w silnych europejskich reprezentacjach i dlatego wygrzebujący jakieś słabiutkie, poplątane polskie korzenie, byle tylko wybiec na boisko podczas Euro 2012. Można nawet podejrzewać, że krewki Jan Tomaszewski naplułby na fałszywego orzełka, gdyby koszulki z nim na Euro 2012 włożyli Damien Perquis i Eugen Polanski.

Podobno dolnośląscy działacze piłkarscy nie uczestniczyli w tym szeroko zakrojonym spisku i zamierzają na zjeździe PZPN przywrócić koszulkom godło. Mają rację, bo nie można bezczynnie czekać, aż wyjdą na jaw związki Grzegorza Laty z Januszem Palikotem czy Wandą Nowicką. Nie można się 0bojętnie przyglądać, jak znika orzełek, choćby i z koszulek, gdy w uszach dźwięczy przestroga: Polska może ponownie zniknąć z mapy świata. Tak przed ostatnim marszem niepodległości ostrzegał Paweł Kukiz, patriota i estradowiec. Niech mu się teraz Lato wytłumaczy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska