Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żona dyrektora wygrała przetarg. To legalne, ale czy etyczne?

Paweł Gołębiowski, wsp. MAR
Otwarcie ofert przetargowych - zdjęcie ilustracyjne
Otwarcie ofert przetargowych - zdjęcie ilustracyjne Polskapresse
W Radkowie, niedaleko Nowej Rudy, przetarg na zarządzanie ośrodkiem wypoczynkowym nad zalewem wygrała firma należąca do żony dyrektora tamtejszego Centrum Kultury, Sportu i Turystyki. Smaczku sprawie dodaje fakt, że spółka z Warszawy została zarejestrowana miesiąc przed ogłoszeniem przez CKSiT przetargu. Za rok dzierżawy ma płacić 26 tys. zł netto.

- Kwestie formalno-prawne są w porządku. Do przetargu mogła przecież przystąpić każda spółka - mówi Jan Bednarczyk, burmistrz Radkowa. Dodaje, że odbył jednak męską rozmowę z Tomaszem Pawłowskim, dyrektorem CKSiT. Bo chociaż ten zapewnia, że oferta właśnie tej spółki była najkorzystniejsza i to było jedyne kryterium przy wyborze zarządcy ośrodka, to burmistrz ma mieszane odczucia. - To jest niezręczne i niesmaczne - ocenia.

Wyjaśnia, że o wyniku przetargu dowiedział się po jego rozstrzygnięciu. Zajmie w tej sprawie stanowisko, kiedy zakończy ją badać specjalnie powołana komisja rady miejskiej. Dodaje, że ośrodek to kilkanaście domków, z których wiele znajduje się w fatalnym stanie.

Niestety, pomimo podejmowania licznych prób nie udało nam się porozmawiać z dyrektorem CKSiT: bo albo właśnie wyszedł, albo jeszcze nie wrócił...

- Zainteresowanie tą sprawą rady miejskiej jest zdrowym odruchem. W takich sytuacjach wszystko powinno być jasne - mówi Grzegorz Makowski z Fundacji im. Stefana Batorego. Dodaje, że dostęp do przetargu otwartego, nieograniczonego mają jednak wszyscy. Nie można z definicji wyłączyć krewnych przedstawicieli lokalnej władzy. To byłoby wbrew swobodzie działalności gospodarczej. Pozostają kwestie etyczne. - Można tylko apelować do moralności publicznej, żeby tego typu ofert unikać - wyjaśnia. Dodaje, że sygnałów o przypadkach nepotyzmu jest jednak ciągle bardzo wiele.

Podobne sprawy wcale nie są rzadkością. Zdarza się również, że może dochodzić do łamania prawa. Prokuratura zajmuje się na przykład sprawą umów na badania, zawieranych na Politechnice Wrocławskiej. Przeznaczono na nie ok. 80 zł z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Badaniami dotyczącymi automatyki, informatyki czy robotyki zajmowali się m.in. członkowie rodzin i znajomi pracowników uczelni. Była wśród nich np. katechetka jednej z wrocławskich szkół i mama naukowca Politechniki.

- To, co robiłam na Politechnice Wrocławskiej, to była praca naukowa. Ja mam potrzebne kwalifikacje - stwierdziła kobieta. W 2008 i 2010 roku zawarto z nią "umowę o dzieło" i wypłacono 32 tys. zł. Śledczy sprawdzają czy osoby, które są podpisane pod badaniami, rzeczywiście je wykonywały.

Łakomym kąskiem są unijne pieniądze. Nepotyzm przy ich rozdawaniu OLAF (unijny urząd ds. zwalczania nadużyć) zarzucił Dolnośląskiemu Wojewódzkiemu Urzędowi Pracy. Uznał, że powinny zostać zwrócone środki z Unii wydane przez DWUP w 2008 roku (47 mln euro na organizację szkoleń i doradztwo). O nepotyzm oskarżono byłą wicedyrektor DWUP, ćwierć miliona złotych dotacji dostała bowiem organizacja związaną z jej ówczesnym konkubentem.

Głośno było także o dotacji przyznanej fundacji, w której władzach była żona Piotra Borysa, kiedyś wicemarszałka, a obecnie europosła PO. W tym przypadku organizacja wycofała się z wniosków o dotacje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska