Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zgorzelec: Górnik podpalił się przez głośną dyskotekę

Janusz Pawul
Mój mąż to zrobił, bo nikt go nie słuchał, nie chciał pomóc - mówi Małgorzata Dublowska, żona górnika
Mój mąż to zrobił, bo nikt go nie słuchał, nie chciał pomóc - mówi Małgorzata Dublowska, żona górnika Janusz Pawul
Poprawił się stan Cezarego Dublowskiego z Zawidowa, który przed tygodniem oblał się benzyną i podpalił w Komendzie Powiatowej Policji w Zgorzelcu. Rodzina ofiary odsłania kulisy tej strasznej tragedii. Mój syn nie jest szalony - mówi matka desperata.

Rodzina odwiedziła go wczoraj w szpitalu w Gryficach, gdzie przebywa na specjalistycznym oddziale leczenia oparzeń. Rokowania wciąż są jednak niepewne.

- Wszyscy się za niego modlimy - mówi Małgorzata Dublowska, żona poparzonego. - On bardzo cierpi, dlatego lekarze utrzymują go w stanie śpiączki - dodaje.

Rodzina mężczyzny uznała, że nie może dalej milczeć, gdy o ich najbliższej osobie mówi się jak o człowieku, który postradał zmysły.

- Mój syn nie jest wariatem - przekonuje Julianna Dublowska, matka 48-letniego górnika. - To wzorowy ojciec i syn. Moja podpora - zapewnia starsza pani. - On po prostu nie mógł dłużej wytrzymać tego, że wszyscy ignorowali problem, który im zgłaszał - mówi Małgorzata Dublowska.

Ten problem to działający tuż pod oknami pub, w którym co weekend odbywają się dyskoteki. - Mąż jest górnikiem. To praca na zmiany. Trzeba wstawać już o 4 rano, żeby dojechać na czas. Ale jak wstać, kiedy do późna gra dyskoteka? - pyta żona górnika. - Najgorzej, kiedy robi się ciepło, bo wtedy słychać nie tylko muzykę, ale też ludzi, którzy wychodzą z lokalu na papierosa albo na piwo - tłumaczy Sandra, córka poparzonego.

Cezary Dublowski zgłaszał problem zbyt głośnej dyskoteki władzom miasta i policji. Bez skutku.

- Nasz burmistrz mu powiedział, że właściciel dyskoteki płaci podatki i ma prawo urządzać w swoim lokalu zabawy - mówi z goryczą Dublowska. Nocne hałasy były wielokrotnie zgłaszane także policji. Ale ta z Zawidowa nic nie zdziałała. Właśnie dlatego Cezary Dublowski umówił się na rozmowę z komendantem w Zgorzelcu. Po to w feralną środę zjawił się w komendzie.

- Ale dostał na telefon informację, że komendant się z nim nie spotka. Dlatego tam poszedł z benzyną. Bo nikt mu nie chciał pomóc - mówi Małgorzata Dublowska. Teraz także nikt nie poczuwa się do winy za to, co się stało.

- Nie ignorujemy żadnych sygnałów od mieszkańców. W sprawie dyskoteki przy ul. Wilczej prowadzone jest postępowanie sprawdzające - zapewnia Antoni Owsiak, oficer prasowy zgorzeleckiej policji.

- Stało się nieszczęście, ale to delikatna sprawa, dlatego wolałbym jej nie komentować - mówi z kolei Józef Sontowski, burmistrz Zawidowa.

- Nie, w żadnym razie nie poczuwam się do odpowiedzialności - zaręcza Edward Słowiński, właściciel pubu. - To normalny lokal. A dyskoteki są tylko w weekendy i mam podpisy sąsiadów, którym one wcale nie przeszkadzają - chwali się.

Żaden wariat

Cezary Dublowski jest ślusarzem na wydziale W2 kopalni węgla Turów, wieloletnim członkiem NSZZ Solidarność. Jego koledzy z pracy i ze związku mają o nim dobre zdanie.

- Spokojny, sumienny, może trochę skryty - mówi Henryk Kulak, kolega z pracy. - Nie raz usuwaliśmy razem awarie. To żaden oszołom, bo takiego nikt by do tak odpowiedzialnej pracy nie dopuścił - mówi Marek Dołkowski z Solidarności.

Zdaniem psycholog Anny Kołeckiej, w sytuacji bezradności wobec problemu, którego samodzielnie nie możemy rozwiązać, bardzo często decydujemy się demonstrować bezsilność, tak w pracy, jak i w życiu prywatnym. To działanie pod wpływem impulsu i emocji i wcale nie musi oznaczać zaburzeń natury psychicznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska