Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ze strachu zabiła swoje dziecko. Miała wtedy 15 lat

Małgorzata Moczulska
Bartek Kosiński/zdjęcie ilustracyjne
Ania miała piętnaście lat, kiedy zaszła w ciążę. Ukrywała ją przed wszystkimi, nawet matką. Dziecko urodziła w łazience. Zawinęła je w sweter i schowała do kosza na brudną bieliznę. Niemowlę kilka godzin później znalazła jej mama. Nie żyło...

Ania zawsze była wrażliwa i zdolna. Była też piękną dziewczyną. Długie nogi, gęste loki i twarz modelki. Nigdy jednak nie wykorzystywała swojej urody, nie czuła się lepsza. - Jestem zwykłą dziewczyną z małego miasteczka, nie mam bogatych i wpływowych rodziców i jeśli chcę być kimś, to muszę się stąd wyrwać, a do tego potrzebne mi są świadectwa z paskiem - mówiła koleżankom, kiedy żartowały, że przy jej nazwisku w dzienniku nie ma oceny gorszej niż celująca i bardzo dobra.
Bo Ania miała nie tylko marzenia, ale i konkretny plan związany z dalszym wykształceniem. Chciała dostać się do prestiżowego liceum, nauczyć hiszpańskiego i potem wyjechać na studia do Madrytu.

Jej dramat zaczął się pod koniec drugiej klasy gimnazjum. Na basenie poznała dziesięć lat starszego od siebie Marcina. Była ratownikiem i często rozmawiali. Ania chciała nauczyć się nurkować, on udzielał jej rad. Okazało się, że słuchają podobnej muzyki, podobają im się te same filmy. Zakochała się. Matka była przeciwna spotkaniu się jej czternastoletniej wtedy córki z dużo starszym chłopakiem, ale Ania się uparła. Obiecywała, że ta znajomość nie odbije się na nauce i tak było.

Nastolatka dzieliła czas między szkołę, naukę w domu, dodatkowe lekcje języka i spotkania z Marcinem. Była zmęczona, ale bardzo szczęśliwa. - Anka podobała się każdemu. Trudno było przejść obok niej obojętnie, ale rówieśnicy się jej bali. Nie mieli śmiałości zagadać. Była dla nich za ładna i za mądra. Marcin był starszy i pewny siebie. Skradł jej serce. Zazdrościłyśmy jej tego, że ma starszego chłopaka, który w dodatku przyjeżdża po nią pod szkołę fajnym autem - wspominają jej dawne koleżanki.

Po kilku miesiącach widywania Ania zaczęła z Marcinem współżyć. Dziewczyna bała się konsekwencji, ale Marcin zapewniał ją, że nic się nie stanie i na pewno nie zajdzie w ciąże. - On mówił, że się zabezpiecza, żebym się nie martwiła, bo wie co robi - mówi smutno.

CZYTAJ DALEJ: Jesteś pewna, że to moje dziecko?

Jesteś pewna, że to moje dziecko?
Stało się inaczej. Kiedy zorientowała się, że jest w ciąży, przeżyła szok. Pierwszy. Drugim była reakcja Marcina. Zamiast wsparcia usłyszała ironiczne: A jesteś pewna, że to moje dziecko?

Rozpłakała się. Myślała jednak, że dla niego to też szok, może ochłonie, przerosi ją i razem znajdą jakieś rozwiązanie, ale Marcin zniknął. Nie odbierał jej telefonów, a kiedy przyjechała do niego do domu, powiedział, że nie jest gotowy na zakładanie rodziny i nie jest pewny czy ją kocha, ale jeśli chce, zorganizuje jej pieniądze na zabieg.

Wiedziała, że to koniec jej wielkiej miłości. Nie wiedziała jednak, co dalej. Postanowiła, że nie będzie o tym nikomu mówić. Ciążę ukrywała przed wszystkimi, nawet przed mamą, z którą mieszkała. Koleżanki w gimnazjum coś podejrzewały, ale dziewczyna tłumaczyła się tym, że ma apetyt i po prostu przytyła.

Była w siódmym miesiącu kiedy w nocy poczuła bóle porodowe. Zamknęła się w łazience. Tam urodziła. Dziecku odcięła pępowinę, zawinęła je w sweter i ukryła w koszu na brudną bieliznę. Kiedy to robiła, do drzwi zaczęła pukać obudzona hałasami matka. Ania otworzyła i cała zakrwawiona powiedziała, że chyba właśnie poroniła. Matka wezwała pogotowie. Nie domyślała się, że córka ją okłamała. Kilka minut później, kiedy dziewczynę do szpitala zabrała karetka, a kobieta sprzątała łazienkę, w koszu na brudną bieliznę znalazła noworodka. Od razu wezwała pogotowie. Na ratunek było już jednak za późno. Sprawą zajęła się policja. Ania stanęła przed sądem, oskarżona o dzieciobójstwo.

CZYTAJ DALEJ: WYROK SUROWY
Wyrok surowy
Pierwszy wyrok był surowy. Nastolatkę skazano za zabójstwo, mimo że adwokat wnosił o rozpatrzenie sprawy przed sądem dla nieletnich ze względu na wiek swojej klientki. Sąd jednak nie podzielił tej opinii. Zastosował jednak nadzwyczajne złagodzenie kary i skazał Anię na dwa lata i osiem miesięcy więzienia.

- Wzięliśmy pod uwagę to, że oskarżona była dzieckiem, kiedy doszło do tragedii i że przed nią całe życie. Dlatego nie chcieliśmy go przekreślać - mówiła sędzia uzasadniając wyrok. - Zwłaszcza, że mamy do czynienia z mądrą i bardzo inteligentną dziewczyną. Ona jednak musi sobie uświadomić, co zrobiła. Musi zrozumieć, że zabiła swoje dziecko.
Ania nie potrafiła początkowo dopuścić do siebie tej myśli. Podczas rozpraw była jakby nieobecna, ciągle płakała.
Obrońca odwołał się od wyroku i sprawa trafiła do ponownego rozpatrzenia. Kluczowym okazała się opinia biegłych dotycząca tego, czy dziecko urodziło się żywe czy też nie. Medycy zmienili zdanie i nie upierali się już tak jak podczas pierwszego procesu, że noworodek w chwili narodzenia żył. Stąd oczyszczenie dziewczyny z zarzutów.

- Chciałabym zacząć normalnie żyć, ale wiem, że nic już nie będzie tak jak dawniej - mówi Ania. Jest uczennicą liceum ogólnokształcącego, nie tego o którym marzyła, ale też dobrego. Nadal jest wzorową uczennicą. Jest lubiana w klasie i nowym miejscu zamieszkania. Wraz z mamą przeprowadziła się pod Wałbrzych, by być z dala od swojego domu, by choć spróbować zacząć wszystko od początku i nie być wytykaną palcami. Nadal marzy o studiach w Madrycie i uczy się języka hiszpańskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska