Szastanie forsą zaczyna się już przy wejściu (30 zł na dzień dobry), a potem wydatki narastają w tempie lawinowym, bo na przykład za jeden drink dla tancerki (a któż odmówi kilku szklaneczek pracującej w pocie czoła miłej damie?) kasują niemal stówkę, aż do prawdziwego szaleństwa z szampanami za 15 tys. zł.Jak widać, jest to rozrywka na światowym poziomie, dostępna od niedawna w kilku polskich miastach, co potwierdza informacje statystyczne o szybko rosnącej stopie życiowej naszych elit.
Jak zawsze w przypadku prawdziwego sukcesu, i tym razem znaleźli się zawistnicy, szkalujący dobre imię inicjatorów przedsięwzięcia. Mianowicie pojawili się klienci, którzy uporczywie twierdzili, że po wypiciu jednego drinka tracili świadomość, a po jej odzyskaniu trzymali w dłoni rachunek opiewający na kilkanaście tysięcy złotych. Rekordzista zapłacił niemal milion złotych (służbową kartą bez limitu), bo w licznym gronie przyjaciół bawił się w takim lokalu 16 godzin. O dziwo, po wytrzeźwieniu poszedł do sądu, ponieważ poczuł się oszukany. Poznański sąd orzekł jednak, że nikt nie złamał prawa, a facet wiedział, co robi, bo 40 razy przez nikogo nie przymuszany wbijał numer PIN, zatwierdzając kolejne transakcje.
Widać w tym wielki szacunek dla wolnej woli człowieka. Nie powinno zaskakiwać nikogo, że właściciel firmy prowadzącej te kluby przedstawia się w mediach jako osoba głęboko wierząca. Broń Boże, nie żaden cyniczny oszust, wiodący na pokuszenie. Do głowy przychodzi myśl o współczesnym Janosiku, który zabiera co nieco bogatym (co jest dobrze udokumentowane), po czym prawdopodobnie przekazuje kokosowe zyski, jako osoba autentycznie wierząca w zbawienie, na utrzymanie sierocińców i podobnie szczytne cele (to już moje domysły).
Nie ma co dłużej owijać w bawełnę - każdy osobnik poszukujący erotycznej ekscytacji, delektujący się grzesznym rozpasaniem, świdrujący wzrokiem zakamarki kobiecego ciała zasługuje po trzykroć na to, by opróżniono mu kieszenie i wyzerowano konto. Żałośnie brzmią tłumaczenia rzekomych ofiar, że wpadli do takiego lokalu tylko z ciekawości. Próżno sugerują oni, że coś im dosypano do alkoholu i że tancerki stosują psychologiczne sztuczki z morderczą skutecznością. Prawda jest taka, że straciliście moralny azymut i najbardziej rajcuje was widok gołego tyłka. W zdeprawowanym świecie, nie bez powodu zwanym cywilizacją śmierci, za nic macie tradycyjne wartości, jak popołudniowy grill z teściami czy gra w kometkę z oderwanymi od komputera dziećmi.
Jako się rzekło, człowiek ma wolną wolę. Zatem jest i dla was ratunek, o co modlę się razem z głęboko wierzącym właścicielem klubów go-go.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?