O tym, po co walczyć o przywrócenie sokoła wędrownego w Polsce, ze Sławomirem Sielickim, prezesem Stowarzyszenia Na Rzecz Dzikich Zwierząt Sokół rozmawia Anna Gabińska.
Cała rozmowa w piątkowym wydaniu Gazety Wrocławskiej 6 lipca
Anna Gabińska: Tydzień temu wypuściliście 11 młodych sokołów wędrownych w lesie pod Miliczem. To osobniki z czeskiej hodowli. Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej we Wrocławiu dał na to przedsięwzięcie około 30 tysięcy złotych, a Państwa stowarzyszenie - drugie tyle. Dlaczego ratujecie sokoły, a nie bieliki?
Sławomir Sielicki: Populacja bielików przez pewien czas dość znacznie się obniżyła, ale teraz mamy ich w Polsce ponad 1000 par. Sokołów wędrownych jest tylko 20 par! Gdy zaczynano reintrodukcję sokoła w 1990 roku, od ponad 30 lat tych ptaków w Polsce praktycznie nie było. Niemal całkowite wytępienie tego gatunku u nas i na świecie nastąpiło w latach 50. i 60., w okresie zachwytu nad pestycydami, w tym nad środkiem owadobójczym DDT. Zrobili to ludzie, dlatego też ludzie naprawiają ten błąd. Sokół wędrowny to szczególny drapieżnik - poluje tylko na ptaki i tylko w locie. Ma rzeczywiście świetny wzrok i jest najszybszym ptakiem świata. Potrafi rozwinąć prędkość 300-400 km/h, gdy pikuje w powietrzu za zdobyczą. Muska ofiarę pazurami po głowie i tak ją zabija. Nieżywą chwyta i ląduje z nią na ziemi, żeby powoli zjeść.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?