Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za tymi drzwiami jest wejście do ukrytej w lesie "trupiarni". To jedno z najbardziej przerażających miejsc w Lubuskiem

Michał Korn
Michał Korn
Miejscowi to miejsce nazywają „trupiarnią”. Wyrasta nagle spomiędzy drzew.
Miejscowi to miejsce nazywają „trupiarnią”. Wyrasta nagle spomiędzy drzew. Jakub Pikulik
Ludzie miejsce to nazywają "trupiarnią". Upiorne mauzoleum, niesamowita historia, katakumby czy ukryty skarb to znaki rozpoznawcze Dankowa - niepozornej wsi przy granicy z woj. zachodniopomorskim. Nie byliście tu jeszcze, prawda? Czas najwyższy!

Spis treści

Zniszczone mauzoleum w Dankowie

Nieco na uboczu, w malowniczym lesie, niedaleko jeziora stoi ciekawa budowla. To mauzoleum, wzniesione około 1859 roku w związku ze śmiercią właściciela i ordynata dóbr dankowskich, kanonika berlińskiego Gustava Erdmanna Kamila von Branda. Niegdyś piękna i dostojna budowla dziś robi upiorne wrażenie. Miejscowi nazywają ją „trupiarnią”. Wyrasta nagle spomiędzy drzew. Jej duża część ukryta jest w nasypie ziemnym. Na ścianie frontowej jako pierwsza rzuca się oczy sporych rozmiarów rozeta. Pod nią zniszczone, drewniane drzwi. W ścianach bocznych okna. Obecnie przed mauzoleum stoją tablice, przestrzegające przed złym stanem budowli. Jest ona mocno popękana, cegły i stropy w każdej chwili mogą spaść na głowę.

Dziś mauzoleum się sypie, ale wciąż robi wrażenie. Związana jest z nim pewna legenda. Ponoć Camillus von Brandt zdecydował się pochować tam swojego ojca wbrew jego woli. Ojciec oczekiwał, że zostanie pochowany na wiejskim cmentarzu. Od tego czasu jego upiór błąka się podobno po polach i złorzeczy na tę nietrafioną decyzję syna.

Katakumby, które padły łupem wandali

Za drewnianymi drzwiami znajduje się przedsionek. Nie ma nad nim dachu. Dawno temu runął. Za przedsionkiem znajduje się kolejne, właściwe pomieszczenie, gdzie niegdyś składano szczątki rodu, władającego dobrami dankowskimi.

W katakumbach jeszcze po wojnie stały trumny ze szczątkami właścicieli. Z czasem jednak padły łupem wandali. Mówi się, że zawartość sarkofagów rozkradziono, szczątki zbezczeszczono, a trumny wrzucono do pobliskiego jeziora. Obecnie mauzoleum jest ruiną. Warto jednak zatrzymać się tu i poczuć ducha historii tego miejsca.

Odkryj tajemnice Lubuskiego:

Pozostałości po wielkim majątku

Danków powstał w drugiej połowie XIII wieku. Przez wieki zamieszkiwali ją wielkopolscy Grzymalici, łużyccy Kietlicze i pruscy Krzyżacy oraz Brandenburczycy. Wjeżdżając w głąb wioski natkniemy się na pozostałości po wielkim majątku ziemskim, a także fragmenty fos w miejscu, gdzie kiedyś stał zamek…

W średniowieczu Danków zapisywano jako Tankow. Według Carla Treua, dawnego burmistrza i historyka, ta nazwa to Taynikow, oznaczająca tajemnicę, kryjówkę. Miejscowość ta faktycznie ukryta była w mrokach leśnych. Danków posiadał fortyfikacje, jednak jego największą wartością obronną było położenie - wieś zbudowano na półwyspie wrzynającym się w jezioro, które okalało zabudowania z trzech stron. Odsłoniętą część chroniły podwójne wały z ok. 1347 roku.

Czytaj również:

W 1452 roku Krzyżacy przejęli Danków. Do początku XVI wieku Danków był ośrodkiem mającym ograniczone prawa miejskie. W tym okresie zarządzało nim kilku właścicieli (najdłużej rodzina von Papstein - od 1465 do 1788 roku). Potem był w rękach rodów von Bock, a od 1793 r. von Massow.

W 1820 roku majątek przejęła rodzina von Brandt. To właśnie za ich czasów powstał pałac, folwark i kościół a później mauzoleum.

Budową pałacu zajął się kanonik Camillus von Brandt w latach 30. XIX wieku. Było to dwukondygnacyjne, murowane założenie z reprezentacyjnymi wejściami od strony dziedzińca i parku oraz dwiema wieżami. Budynek zdobiły przedstawienia heraldyczne oraz dekorowane gzymsy i opaski okienne. W pałacu urządzono wielką salę balową z galerią siedemnastowiecznych mistrzów i okazałą bibliotekę. Obok zbudowano istniejącą do dziś oranżerię, a w latach 50. XIX w. przylegający do pałacu folwark.

Wokół dankowskiego pałacu założono park w stylu angielskim. Kręte drogi i naturalna roślinność miały sprzyjać kontemplacji i wzbudzać podniosły nastrój. Na jego terenie znajdowało się również jezioro. Przebieg głównej drogi został zaplanowany tak, aby spacerujący zawsze widzieli pałac, za każdym razem z innej perspektywy. Do parku przylegał kościół, połączony z pałacem za pomocą alei, co miało ułatwiać właścicielom dotarcie do świątyni.

Ostatnim właścicielem Dankowa był Wichard von Alvensleben - joannita, gorliwy chrześcijanin. Zarządzał majątkiem od 1929 do 1939 r.

Bezgłowy jeździec chroni skarb dawnych właścicieli Dankowa

Skarb ukryto w głębi Góry Wałowej. Według legendy chroni go bezgłowy jeździec cwałujący na siwku o północy w dankowskich lasach. Jednak nie zniechęca to wszystkich. Pewnego razu jeden śmiałek zakradł się tam nocą, wykopał ciężką skrzynię i otworzył jej wieko. Wtedy z wnętrza buchnął ogień, a skrzynia zapadła się w głębinę. A odważny poszukiwacz skarbów usłyszał z otchłani głos ducha: „Nie trudź się więcej człeku. Skarb może wydobyć tylko potomek rodu Papsteinów i musi na głowie mieć wiadomy ich znak.” Poszukiwacz odszedł i nikt go już więcej nie widział.

Zamek na skraju puszczy

Góra Wałowa znajduje się między jeziorami Wielgie i Kinołęka – to tam prawdopodobnie zlokalizowany był w okresie od VIII do XII wieku gród. W jego miejscu, na grodzisku, miał zostać zbudowany zamek margrabiów brandenburskich, który stał się niezwykle prestiżowym miejscem. Zatrzymywali się w nim margrabiowie przyjeżdżający tutaj, na skraj wielkiego lasu, na polowania.

Danków posiadał fortyfikacje, jednak jego największą wartością obronną było położenie - wieś zbudowano na półwyspie wrzynającym się w jezioro, które
Danków posiadał fortyfikacje, jednak jego największą wartością obronną było położenie - wieś zbudowano na półwyspie wrzynającym się w jezioro, które okalało zabudowania z trzech stron. Archiwum

Poza łowami spotykali się tu z nowomarchijską szlachtą, sporządzali ważne dokumenty czy umowy handlowe. Przebywali tu często z całym dworem i wieloosobową świtą, co sprzyjało ściąganiu na podzamcze osadników zajmujących się rzemiosłem i handlem i prowadziło do rozwoju miejscowości. W okresie nowożytnym zamek był prawdopodobnie wykorzystywany w charakterze szańców. Ostatecznie popadł w ruinę. Dziś po tym założeniu nie pozostały żadne widoczne ślady.

Archeolodzu szukali tu średniowiecznego miasta

W 2009 roku archeolodzy z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu przeszukali dna dwóch jezior. Naukowcy poszukiwali reliktów konstrukcji drewnianych związanych z zespołem pałacowo-parkowym, późnośredniowiecznym miastem, jednak... nie odkryli ich. Możliwe, że znajdują się w głębszych partiach akwenu, pod warstwą osadów biogenicznych lub w zarośniętych dnach brzegowych. Znaleźli natomiast fragmenty późnośredniowiecznych naczyń ceramicznych, gotycki kafel garnkowy, żelazne kłódki.

Wyłowiono tu m.in. ręcznie robioną butelkę z ok. 1700 roku, kubek z okresu II wojny światowej. A pod wodą znajduje się starą broń, hełmy.

W tym miejscu znaleziono również zatopiony posąg cesarza Austrii Franciszka Józefa I. „Cesarz jak żywy”.

Archeolodzy prowadzili również badania sondażowe w terenie. Odkryli fragmenty ceramiki, groty strzał, a także pozostałości po wieży strażniczej… I wiemy jedno: Danków wciąż czeka na archeologów.

Tędy wiodła droga do mauzoleum

Po prawej stronie, ukryte wśród drzew i zagłębione w piaszczystej skarpie, stoi stare mauzoleum. Jego budowę, podobnie jak pałacu, zaczął Camillus von Brandt. Chowano w nim właścicieli Dankowa.

Droga do mauzoleum wiodła przez cały pałacowy park. Żałobny kondukt przemieszczał się z pałacu do kościoła, a potem przez most na rzece Polce, do mauzoleum. W ten sposób Polka, podobnie jak mityczny Styks, oddzielała krainę żywych i umarłych. Według niektórych badaczy właśnie ta romantyczna koncepcja, połączenie tych dwóch światów, jest świetnym przykładem filozoficznego podejścia do komponowania krajobrazu.

Wszyscy, nie tylko mieszkańcy, mówią na to miejsce „trupiarnia”. Można tutaj rozbić namiot, zjeść, popływać.

Koniec dawnego Dankowa to 29 stycznia 1945 roku

W tym okresie temperatura w nocy spadała do -19 stopni. Już od kilku dni pobliską szosą szło mnóstwo uciekinierów z Prus Wschodnich i Kraju Warty, którzy zatrzymywali się w Dankowie na ciepły posiłek i nocleg na sianie. Z oranżerii usunięto egzotyczne rośliny i wprowadzano tam chorych. Córki Cory von Alvensleben, właścicielki pałacu w Dankowie, odesłano ciężarówką 25 stycznia. Sama Cora wraz ze służbą miała ewakuować się z uciekinierami z majątku w Bobrówku, ale wymarsz, zaplanowany na poranek 29 stycznia, nie nastąpił…

O godz. 5.30 wjechało sześć czołgów. Tych, którzy nie uciekli wcześniej, zabijano lub brano w niewolę. Kobiety gwałcono.

„Cora von Alvensleben, leśniczy Pieper, żona ogrodnika pani Bottcher z dzieckiem, gospodyni i dwie dopiero co poprzedniego dnia przybyłe uciekinierki popełniły samobójstwo, wzajemnie strzelając do siebie. Pałac płonął, niektóre domy mieszkalne też” - czytamy w książce Edwarda Rymara „Danków na przestrzeni wieków”.

Pałac został splądrowany i częściowo spalony przez żołnierzy radzieckich.

Potem popadał w coraz większą ruinę. Siostry zakonne prowadzące ośrodek wychowawczy w Mierzęcinie zwróciły się do władz z prośbą o przekazanie im budynku, ale władze odmówiły. Ostatecznie PGR z Tuczna rozebrał budynek.

Do dziś stoi niszczejąca oranżeria, są budynki gospodarcze na obrzeżach dziedzińca folwarcznego, spichlerz i oficyna pałacowa. A w parku jest mauzoleum. Ponoć jeszcze do niedawna w witrażowym okienku nad wejściem były kawałki szyb...

Mauzoleum w Dankowie. Jak dojechać? - mapa

Danków to niewielka, ale niezwykle urokliwa miejscowość na styku województwa lubuskiego i zachodniopomorskiego. Leży między Strzelcami Krajeńskimi a Barlinkiem. Sąsiaduje z dwoma pięknymi jeziorami. We wsi znajdziemy ciekawe, zabytkowe budowle. Zalicza się do nich kościół z 1840 r. oraz stajnie, które wręcz urzekają swą architekturą. Kiedyś był tu jeszcze pałac, ale dziś nie ma już po nim śladu. Zniszczono, a później rozebrano go po II wojnie światowej. I to właśnie na wschód od Dankowa w gęstym lesie ukryte jest Mauzoleum rodziny von Brand.

Zobacz więcej zdjęć "trupiarni" przy Dankowie

Miejscowi to miejsce nazywają „trupiarnią”. Wyrasta nagle spomiędzy drzew.

Za tymi drzwiami jest wejście do ukrytej w lesie "trupiarni"...

Wybierasz się w okolice Dankowa? Sprawdź, co warto zobaczyć:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Za tymi drzwiami jest wejście do ukrytej w lesie "trupiarni". To jedno z najbardziej przerażających miejsc w Lubuskiem - Gazeta Lubuska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska