Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z polskiego na nasze: Futbol i polityka

Andrzej Górny
Podczas meczu Wisły z APOEL-em jedną z bardziej wkurzających dolegliwości były dramatyczne jęki komentatorów na temat okropnego klimatu cypryjskiego, który udusił biednych polskich piłkarzy.

Tak się składa, że byłem na Cyprze, również latem. W porze zbliżonej do tej, w której odbywał się mecz, kilka razy balowałem na dyskotekach. Mimo podeszłego wieku (wtedy pięćdziesiątka z hakiem), wytrzymywałem kilkugodzinne tańce z o połowę młodszymi koleżankami. Owszem, było gorąco, ale bez przesady. Doszedłem do wniosku, że lepiej znoszę 35 st. C w klimacie śródziemnomorskim niż 28 w dusznym Wrocławiu.

Może i kopanie piłki jest zajęciem bardziej męczącym niż rock and roll, ale też zawodnikom płacą co najmniej sto razy więcej niż mnie, m.in. za utrzymywanie formy. Poza tym, iluż w tej Wiśle zimnolubnych Słowian? Przecież upał nie powinien robić wrażenia na kopaczach z Afryki, z Ameryki Płd., z Bałkanów ani z Izraela?

Meliksonowi można darować, bo zdaniem większości przeciwników, to wymarzony chłopiec do bicia, a szczególnie kopania. Zdrowy jest rewelacyjny, ale kiedy tam on zdrowy, jeśli wciąż leczy kontuzje. Ale reszta? Ani szybkości, ani refleksu, ani celności, ani dryblingu. Patrzeć hadko.

Mistrz Polski może być najlepszy w naszej lidze, co nie zmienia faktu, iż to drużyna mierna. Ma w składzie ze dwie indywidualności, bywające w formie od czasu do czasu. Żaden z naszych zespołów nie ma czego szukać na europejskich, nie mówiąc już o światowych, boiskach. Kiedy wynik 2:0 dla przeciwników Wilk poprawił na 2:1, pomyślałem, że Pan Bóg nas jednak trochę lubi. Jednak po chwili było 3:1 i wiecznie żywa okazała się starożytna maksyma, iż Bóg jest po stronie silniejszych legionów. Sprawiedliwości stało się zadość i tylko Babcia Pawlakowa ze swoimi granatami mogłaby tu coś zmienić.
Jaki kraj, taki futbol.

Nie wiem, czy o większą rozpacz przyprawia mnie oglądanie męczarni boiskowych naszych orłów, czy wysłuchiwanie mądrości tutejszych mężów stanu, zrywających się do kulawych lotów przedwyborczych. Jeden kandydat do władzy powiada, że znajdzie sierotki na służbę zdrowia (domyślam się, że chodzi o środki). Potem wstawia się za rodakami, bo oni chcom i poczebujom lepszego bytu. Już raz im chciał zrobić dobrze, ale wyszło jak zwykle, więc przymierza się do powtórki z rozrywki.

Inny mówi długo, ale o czym, tego nie mówi. Za to jest pewien, iż jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. I znów nie mówi - komu? Bo i po co, i tak wszyscy wiedzą. Trzeci ma usta pełne człowieka, o którego dobro chodzi jemu i jego towarzyszom partyjnym. Przodkowie ideologiczni tego pana, także stawiali na człowieka. Wręcz go pożądali, mawiając, że jak dostaną człowieka, to i paragraf się na niego znajdzie. I tak, jak to leciało, tak i leci. Jedni w pocie czoła pracują, drudzy w pocie czoła wypoczywają.
Kasta polityków ma nad futbolistami znaczną przewagę. O wiele lepiej umieją kiwać. Może by pan Smuda kupił kilku do ataku albo na pomoc?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska