Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypijmy za błędy - rozlega się w ratuszu. Aż tyle to we Wrocławiu nikt nie da rady...

Arkadiusz Franas
Prezydent Wrocławia zwolnił swojego zastępcę. Niby nic wielkiego się nie stało, ale... Właśnie. Bo to nie był taki zwykły wiceprezydent, tylko Wiceprezydent Prawie Delfin. Ktoś, kogo namaszczano na następcę Rafała Dutkiewicza (choć nigdy nie dowiedzieliśmy się, czy sam ewentualnie namaszczający myślał o tym). To był wiceprezydent, na którego barki złożono najważniejsze rzeczy ostatnio dziejące się we Wrocławiu. Włącznie z Euro 2012, budową stadionu i zapewnieniem programu rozrywkowego na tymże.

Chyba było tego trochę za dużo jak na jednego człowieka, niezbyt doświadczonego na kierowniczych stanowiskach, który jednak pracował w ratuszu już ponad 10 lat. Mówiąc kolokwialnie, były wiceprezydent dał się wypuścić na zbyt szerokie wody. I zamiast spodziewanych zaszczytów, a któż ich nie lubi, zaczął zbierać baty. Bo nagle się okazało, że wszystko, co mu podlegało, szło nie tak. Wpadka z wyborem budowniczego stadionu, niezbyt udany pierwszy prezes spółki stadionowej (drugi też jak na razie nie błyszczy), kolejne problemy z inwestycją, które znacznie opóźniły oddanie do użytku naszej areny, fala krytyki za strefę kibica w Rynku i jeszcze trochę innych.

Wszystko to podlegało Janickiemu, choć oczywiście wszystkim też wiadomo, że wiceprezydent komuś też podlega. I choć firmował wiele decyzji, to niekoniecznie je sam podejmował. Ale cóż, biblijna zasada "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem", w polityce nie obowiązuje. Nie bronię Michała Janickiego, bo jak wspomniałem, sam dał się wypuścić lub mówiąc językiem z gądowskiego podwórka: widziały gały, co brały. A poza tym, pewnie już mało kto to pamięta, ale Michał Janicki zaczynał pracę w samorządzie w 1999 roku jako asystent ówczesnego wiceprezydenta Andrzeja Łosia, obecnie jednego z zauszników Dutkiewicza. A Andrzej Łoś, jako wiceprezydent od kultury, "wsławił" się między innymi nadzorem nad organizacją z okazji tysiąclecia Wrocławia imprezy Euro Art Meeting, która miasto trochę kosztowała, a tuż po niej kilku młodym biznesmenom zaczęło się wieść nieco lepiej. Zwłaszcza że niektórzy z nich byli wtedy radnymi. Młody adept sztuki samorządowej wyrastał więc w czasach niełatwych...

Biznes więc czy polityka zdecydowały o usunięciu Janickiego ze stanowiska wiceprezydenta? Jeśli chodzi o biznes, to jedno z kluczowych pytań brzmi: kto do miasta "wpuścił" Nikodema Dyzmę show-biznesu, czyli człowieka bez doświadczenia, który zaczął we Wrocławiu organizować prawie wszystko? Nie mam nic przeciwko nowym firmom na rynku, ale żeby od razu wielkie koncerty na największym stadionie w regionie? Coś mi tu nie gra. A jeśli to nie były wiceprezydent stoi za wprowadzeniem Dynamicomu, to kto? Wiem, szef tej firmy i Janicki byli kilka lat temu w tym samym czasie na Zanzibarze. Choć każdy płacił za siebie i chodzili inną stroną ulicy, ktoś ich musiał kiedyś poznać. Coś tu nie gra... Chyba że się mylę...

Zostawmy wątek biznesowy na rzecz politycznego. Otóż pojawiła się pogłoska, że prezydent Rafał Dutkiewicz postanowił pozbyć się Michała Janickiego, bo ten urastał mu na konkurenta do prezydentury! W pogłosce nie ma informacji, z jakiego komitetu miałby startować. Bo z jednej strony mówiło się, że ma być wskazany przez obecnego prezydenta na swego następcę, a z drugiej strony nie jest tajemnicą, że Janicki to człowiek związany z PO. Jego obecność we władzach miasta miała być dowodem, że Rafał Dutkiewicz jest otwarty na różne środowiska polityczne. Może się okazało jednak, że otwarty tylko do czasu...

Ponieważ clou całego zajścia może się okazać odwiecznie zmieniająca się relacja na linii Dutkiewicz - Schetyna. Ostatnio obu panom znowu nie było po drodze. Poszło o koszykówkę, a jak wiemy, wojny wybuchały nawet po meczach futbolowych, więc taka lokalna polityczna z piłką w tle jest możliwa. I może z tej okazji prezydent postanowił przestać być tolerancyjny i ostatecznie oczyścił przedPOle. Bo zakładając nawet, że jeszcze nie wie, czy wystartuje na kolejną kadencję, to już na wszelki wypadek pozbył się konkurencji wewnętrznej i jednocześnie spalił kandydaturę konkurentom. Nawet jeśli by Platforma wpadła teraz na pomysł wysunięcia Janickiego jako kontrkandydata dla Dutkiewicza do fotela prezydenta, to nie ma gwarancji, czy z ratusza nie będą wyciągać kwit za kwitem, by pokazać niezbyt jasne oblicze Janickiego. Zakładając oczywiście, że takie kwity są.

A może faktycznie powód tego zwolnienia jest prozaiczny i prezydent miał już dość zastępcy, który nie był w stanie przypilnować, by błędy stadionowe nie wychodziły na jaw, bo uniknąć ich się nie dało. Ale jeśli teraz w ratuszu już śpiewają sobie za Ryszardem Rynkowskim (i dlatego pozwoliłem sobie nawiązać do tytułu wczorajszego felietonu mego wspaniałego kolegi Andrzeja Górnego): wypijmy za błędy... Janickiego, to ja bym tak się nie cieszył. To nie są tylko błędy Janickiego. I wcale nie rozpoczynamy nowego rozdziału w życiu stadionu. To są błędy całego kierownictwa gminy Wrocław, z jej szefem na czele. A tak naprawdę Janicki sam sobie kiedyś przepowiedział przyszłość. Gdy pytaliśmy go o kandydowanie na fotel prezydenta, rzekł: "Pierwszy kandydat, o którym się mówi, jest zawsze do wycięcia". Prorok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska