Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławianin na przedmieściu

Dr Katarzyna Kajdanek, socjolog z Uniwersytetu Wrocławskiego
Dr Katarzyna Kajdanek
Dr Katarzyna Kajdanek Michał Pawlik
Dlaczego dochodzi do konfliktów z "mieszczuchami", którzy przeprowadzili się "na wieś" . I komu żyje się tam szczęśliwiej?

To, co znajduje się poza miastem, zwykliśmy nazywać wsią, a tych, którzy mieszkają w mieście, mieszczuchami lub, by uniknąć wartościowania, mieszkańcami miast. Jeszcze do niedawna była to jasna i zrozumiała opozycja. Porządkowała przestrzeń i relacje społeczne. Niestety, nie jest już aktualna.

Ostatnie lata przyniosły dynamiczny rozwój strefy podmiejskiej Wrocławia. Co roku z centrum aglomeracji na jej przedmieścia przenosi się kilka tysięcy wrocławian. W 2007 było to blisko 3000 osób - tyle uwzględniły statystyki GUS. Z badań socjologicznych wynika jednak, że zaledwie 1/3 osób mieszkających pod miastem podejmuje urzędowy wysiłek zmiany zameldowania. Faktyczny przepływ z miasta na wieś jest przypuszczalnie 3-, 4-krotnie wyższy.

Przykład Wrocławia obrazuje tendencje charakterystyczne dla innych wielkich miast: Warszawy, Poznania czy Krakowa. Jednak polskie osiedla podmiejskie rozwijają się zgodnie z logiką odmienną od tej, która powszechnie kojarzy się z pojęciem suburbanizacji - logiką osiedli amerykańskich znanych z seriali "Cudowne lata" czy "Gotowe na wszystko".

Tamte powstawały na surowym korzeniu, teraz ciągną się przez wiele kilometrów pasmami płaskiej zabudowy identycznych domków. W Polsce wielkie (i bardzo drogie) inwestycje kreujące osiedla podmiejskie "pośrodku niczego" występują rzadko. Polska suburbanizacja opiera się na rdzeniach starych wsi i rozwija się w społecznej interakcji z ich mieszkańcami i instytucjami.

Ale czy współzamieszkiwanie czyni ze starych i nowych mieszkańców sąsiadów? Pojawienie się nowych mieszkańców we wsiach to szok. Szczególnie, że nie są to pojedyncze przypadki, ale dziesiątki nowych domów i setki nowych rodzin. I choć słowo "szok" może się wydawać zbyt dramatyczne, nie ma w tym przesady.

Po pierwsze, zmienia się charakter przestrzenny wsi. Ziemia, dotąd rolna, zamienia się w budowlaną. Powstają na niej domy, inne pod względem projektowym i estetycznym od starych. I nierzadko w dużo bardziej znaczący sposób odgrodzone płotem.
Pojawia się więcej samochodów, często drogich. Wzmożony ruch i hałas zabiera to, co stanowiło jedną z najważniejszych wartości życia na wsi: ciszę, spokój i świeże powietrze. Paradoksem jest to, że te same samochody, którymi miastowi przyjechali na wieś w poszukiwaniu ekożycia, psują przyrodę.

Po drugie, wieś zmienia charakter społeczny. Nowi mieszkańcy osiedli podmiejskich, pytani, czy w zamieszkiwanej przez nich lokalizacji ludzie żyją swoim życiem, czy istnieją jakieś wspólne sprawy, które ich łączą, w większości (ponad 67 proc.) twierdzą, że każdy żyje swoim życiem. Nie dziwią w tym kontekście "tendencje separatystyczne".

Mieszkańcy nowego osiedla w Smolcu planowali odłączyć się od "starego" Smolca. Akcja się nie udała, bo większość nowych mieszkańców nie miała meldunku, obawiano się także utraty możliwości korzystania z podstawowych usług znajdujących się w starym Smolcu i pogorszenia relacji ze starymi mieszkańcami.

Mniej niż jedna trzecia mieszkańców zauważa proces kształtowania się wspólnoty. Buduje się ona wokół działań na rzecz rozwoju infrastrukturalnego miejscowości, życia towarzyskiego dorosłych i dzieci, jak i krótkotrwałych sytuacji kryzysowych. Tak było w Siechnicach.

Konflikt dotyczył dyrektor lokalnej szkoły. Mieszkańcy twierdzili, że psuła lokalny klimat, buntując przeciwko sobie mieszkańców i blokując powstanie gimnazjum w Świętej Katarzynie. Doradzając zapisy do gimnazjum w Siechnicach, liczyła na przejęcie dla swojej szkoły podstawowej budynku po gimnazjum. Forum dyskusji na ten temat była strona internetowa mieszkańców Świętej Katarzyny i Siechnic oraz spotkania mieszkańców z władzami lokalnymi i przedstawicielami placówek edukacyjnych.

W osiedlach podmiejskich dominuje jednak poczucie, że ludzie nie są zainteresowani budowaniem wspólnoty. Że koncentrują się na sprawach zawodowych, życiu prywatnym - swoją energię kierują do wewnątrz, do podmiejskiego domu. Nowi mieszkańcy wskazują jednocześnie, że starzy mieszkańcy robią podobnie. Jak wyjaśniał jeden z mieszkańców gminy Długołęka: "To są rolnicy, mają swoje problemy, ich życie toczy się tu, oni mają pole, a nowi mają ogródki, ale i tak większość czasu spędzają w mieście".
Izolacji społecznej sprzyja izolacja przestrzenna. Jedni i drudzy przyzwyczajają się do swoich terenów. Jak mówiła jedna z nowych mieszkanek Smolca: "Moja ulica to nowi - z tamtymi nie mam żadnych spraw". Taką samą opinię można by usłyszeć od starych mieszkańców. Nowi, zdaniem badanych: "Połowę życia spędzają we Wrocławiu, posyłają swoje dzieci do wrocławskich szkół, odwiedzają się tylko w obrębie osiedla".

Niemniej, jako dużo istotniejszy niż dystans przestrzenny postrzega się dystans społeczny (różnice obyczajowe i mentalne). "Nowi" są zwykle młodsi, lepiej wykształceni i bogatsi, bez poczucia zakorzenienia i potrzeby jego odczuwania. Różnicą pokoleń wyjaśnia się brak wspólnych tematów do rozmów, inne poglądy na wiele spraw, choćby podejście do zwierząt domowych czy dbałość o środowisko.

W czasie jednego z wywiadów usłyszałam: "Starsi mieszkańcy sprzątają kościół, ale nie sprzątają po psach". Jednak najczęściej wskazywaną różnicą są finanse, przy tym budzą one najwięcej emocji. "Nowobogaccy, VIP-y, wywyższający się bogacze" - to tylko niektóre z określeń używanych wobec nowych mieszkańców. Chociażby dlatego, że instalują rozsuwane bramy, kamery, jakby chronili swoje dobra przed złodziejami mieszkającymi tuż obok. Z drugiej strony, starzy dają odczuć nowym, że ich pojawienie się utożsamiają z odebraniem ziemi, przeznaczonej już nie pod uprawy, ale pod budowę.

Nie podoba im się grodzenie. A przecież jest tak, że starzy mieszkańcy sprzedają ziemię nowym, zarabiając na tym duże pieniądze, sami dopuszczają do ich pojawienia się. Być może jednak jest tak, że skala procesu suburbanizacyjnego i jego wpływ na życie codzienne ich zaskoczył. Że nie tego się spodziewali.

Pytanie o współżycie obu grup w środowiskach lokalnych będzie nabierało coraz większego znaczenia. Nowe sposoby zachowania przenikają do osiedli podmiejskich, będzie się zmieniać także proporcja pomiędzy starymi a nowymi mieszkańcami. Na korzyść tych drugich. Wzajemne relacje pomiędzy starymi a nowymi mieszkańcami osiedli podmiejskich Wrocławia to nie jest wyłącznie "ich" problem. Miasto wraz z osiedlami podmiejskimi tworzy to, co władze lubią nazywać metropolią.

Dobrze, by jeszcze zanim faktycznie się ukształtuje, nie rozpadła się na pofragmentowane przestrzenie zajmowane przez mieszkających razem, ale osobno sąsiadów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska