Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Warto sięgnąć do historii, nawet najgorszej i najtrudniejszej

Małgorzata Matuszewska
Świetna książka „Matei Brunul” Luciana Dana Teodorovici w przekładzie Radosławy Janowskiej-Lascar jest już na rynku. Książkę opublikowali: Wydawnictwo Almatea i Oficyna Wydawnicza ATUT – Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe
Świetna książka „Matei Brunul” Luciana Dana Teodorovici w przekładzie Radosławy Janowskiej-Lascar jest już na rynku. Książkę opublikowali: Wydawnictwo Almatea i Oficyna Wydawnicza ATUT – Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe Cato Lein
Z Lucianem Danem Teodorovici, reżyserem teatralnym, scenarzystą filmowym, autorem książki „Matei Brunul”, rozmawia Małgorzata Matuszewska.

Rumunia kojarzy się Polakom z żebrzącymi Romami, relacją z pseudoprocesu Nicolae Ceaușescu w 1989 roku, Draculą. Z czym Rumunom kojarzy się Polska?
To skojarzenia najbardziej wprost. Polska kojarzy nam się z Sienkiewiczem, polskimi turystami-handlarzami z lat 70. i 80., wódką żubrówką, serialem Czarne chmury. Rezygnując z banalnych skojarzeń, Polska kojarzyła się z pozytywami: mieliśmy wspólną granicę przez kilka wieków, były też inne rzeczy, które sprawiły, że sentyment do Polski istniał wśród społeczeństwa.

Pana bohater jest aktorem – lalkarzem. Teatr lalkowy jest doceniany w Rumunii?
Niestety, nie jest doceniany, widziany jest tylko z perspektywy teatru wyłącznie dla dzieci. A teatr lalkowy nie trafia tylko do najmłodszych.

Skąd się wziął Bazylek – marionetka Bruna?
Jestem filologiem, ale też absolwentem wydziału teatralnego. Moi koledzy zajmowali się stricte teatrem lalkowym. W czasie studiów jeden z nich był milczący i zamknięty, a kiedy brał do ręki marionetkę, zamieniał się w zupełnie innego człowieka. Zaczynał się inaczej ruszać, mówić w inny sposób. Fascynowało mnie, jak kawałek drewna może dodać człowiekowi energii. Mój bohater miał stracić pamięć, szukałem elementu, który go ożywi – to marionetka. Tak, jak przeobrażenie mojego kolegi było dla mnie niespodzianką, podobną niespodzianką miał być bohater, w którego wlała życie lalka.

Skąd Pan zna rumuńskie więzienia, jak słynące z okrucieństwa Piteşti , w którym katom udawało się złamać każdego?
W latach 90., po rewolucji antykomunistycznej ukazało się wiele pamiętników, pisanych przez ludzi, którzy spędzili wiele lat w więzieniach komunistycznych. Byłem wtedy zainteresowany latami 80., kiedy to spędziłem dzieciństwo w komunizmie. Wpadła mi w rękę książka Fenomen Piteşti, napisał ją Virgil Ierunca. Byłem młody, czytałem i nie mogłem wytrzymać opisów barbarzyństwa, rzuciłem książką o ścianę. Zastanawiałem się nad gorącymi uczuciami, które kazały mi rzucić książką. Jeśli nie wytrzymałem napięcia, to jak musieli reagować na to ludzie, którzy przeżyli opisywane okrucieństwo? Zainteresowałem się okresem przed Nicolae Ceaușescu. Przez 10 lat pisałem kolejny wariant pierwszego rozdziału i wydawało mi się, że nie jest godny ludzi, którzy przeżyli to cierpienie.

Pana rodzinę to dotknęło?
Nie.

Zrozumiała więc byłaby ucieczka od tej sprawy. Nie chciał Pan?
Rzuciłem książką, ale podniosłem ją i czytałem też inne książki na ten temat. Być może brzmi to górnolotnie, ale poczułem pewien rodzaj winy wobec tych ludzi. Nie byłem sprawcą cierpień, ale żyłem w komforcie i wiedziałem, że przed laty zdarzyły się tragiczne rzeczy, o których nie wiedziałem. Naturalnie człowiek chce się dowiedzieć jak najwięcej. Trudno jest o tym mówić, nie używając wielkich słów.

Czy młodzi Rumuni sięgają po książkę, czy starają się żyć przyszłością?
Trudno odpowiedzieć. Kilka lat temu mógłbym powiedzieć z pewną nieusprawiedliwioną wyższością, że młodzież traktuje tę historię obojętnie. Zdałem sobie sprawę, że nie chodzi o to, by traktować ludzi z góry, jak gorszych, bo się tym nie interesują. Chodzi o to, by tak przedstawić temat, by ich zainteresować i sprawić, żeby poczuli, że są partnerami w dyskusji. Nie chcę powiedzieć, że moja książka była początkiem dyskusji na te tematy, ale ukazała się w czasie, kiedy zaczęła się publiczna dyskusja o stalinizmie rumuńskim. Byłem zaskoczony, bo zauważyłem, że na książkę żywo reagowali młodzi ludzie. W czasie pisania dyskutowałem z żoną o przyszłych czytelnikach. Przekonywała mnie, że czytelnicy się znajdą. Miałem potrzebę napisania jej dla siebie. Pozytywne reakcje licealistów bardzo mnie zbudowały.

Książki nie napisał nieznany autor, jest Pan reżyserem teatralnym i scenarzystą filmowym.
W rumuńskiej przestrzeni kulturalnej nie ma wielu osób tak naprawdę znanych. Czasem popularność trwa miesiąc, jak popularność Cristiana Mungiu, reżysera filmu 4 Luni, 3 Saptamini si 2 Zile (4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni), laureata Złotej Palmy w Cannes. Po miesiącu mało kto o nim pamiętał. Noblistka Herta Müller, która pochodzi z rumuńskiego Banatu, nie jest zbyt znana w Rumunii. Z drugiej strony można uznać za znanych pisarzy parających się publicystyką i mających związki z politykami. To jest szczęście dla autora, że nie musi pisać pod publikę.

Książkę o człowieku z marionetką czyta się lżej niż opowieści Herty Müller.
Spotkałem się z bardzo różnymi reakcjami. Niektórzy mówili, że z trudem przebrnęli przez książkę.

Jak się dziś żyje w Rumunii? Boicie się Rosji, jak wielu Polaków?
W Rumunii uważamy, że jedynym krajem, który czuje możliwość wojny, jest Polska. Wielu znajomych uważa, że świat zaczyna wrzeć, ale nikt nie jest tym specjalnie zainteresowany, poza Polską i poza nami. W Rumunii jest unormowana sytuacja, żyje się dobrze. Dokonaliśmy dobrego wyboru prezydenta Klausa Iohannisa, z pochodzenia Sasa – Niemca z Transylwanii. To dobra perspektywa. Instytucje związane z wymiarem sprawiedliwości zaczynają działać normalnie. Politycy, którzy dokonywali haniebnych czynów w ostatnich 20 latach, muszą za to zapłacić.
Rozmawiała Małgorzata Matuszewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska