Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędnicy winni śmierci kuracjusza w Kudowie-Zdroju

Marek Zoellner, Natallia Wellmann
Nawet podczas spaceru może nas zaskoczyć spadający konar i nieszczęście gotowe
Nawet podczas spaceru może nas zaskoczyć spadający konar i nieszczęście gotowe Adam Warżawa
Ponad 100 tys. zł - tyle zapłaci polski rząd wdowie po człowieku, którego 12 lat temu przygniotło drzewo w Kudowie-Zdroju. Na kwotę tę składa się 20 tys. euro zadośćuczynienia i 4650 euro jako zwrot kosztów poniesionych podczas sprawy. Wdowa po kuracjuszu przez wiele lat walczyła z polskim wymiarem sprawiedliwości. Sprawę kilka razy umarzano, bo według śledczych był to po prostu nieszczęśliwy wypadek.

Dolnośląska straż pożarna jest wzywana kilkaset razy każdego roku do powalonych drzew i konarów. Zaledwie w piątek mieszkańcy budynku przy ul. Semaforowej we Wrocławiu alarmowali o gałęzi, która spadła na przewody elektryczne. Strażacy szybko ją usunęli, nikomu nic się nie stało. A co w przypadku, gdy człowiek ucierpi? Czy to nieszczęśliwy wypadek, czy można kogoś pociągnąć do odpowiedzialności?

Kilka dni temu przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu zapadł wyrok dotyczący tragicznej śmierci kuracjusza, który leczył się w Kudowie-Zdroju i zginął w czasie spaceru przygnieciony przez drzewo. Jego żona Teresa Cichońska przez 12 lat walczyła o odszkodowanie. Sprawa nie trafiła nawet do sądu, bo postępowanie umorzono. Prokuratura uznała, że był to nieszczęśliwy wypadek.

Dopiero Trybunał w Strasburgu stwierdził, że odpowiedzialność ponoszą polscy urzędnicy, którzy muszą dbać o bezpieczeństwo na swoim terenie. Wdowa wywalczyła 20 tys. euro zadośćuczynienia oraz 4650 euro jako zwrot poniesionych kosztów. Zapłaci polski rząd, bo pozwane zostało państwo. Czesław Kręcichwost, burmistrz Kudowy-Zdroju, który rządził też miastem, gdy doszło do feralnego wypadku, o wyroku Trybunału w Strasburgu dowiedział się od nas.

- Sprawa ciągnęła się latami. Wszyscy zostali uniewinnieni. Ale cóż, Trybunał jest od tego, żeby zabliźniać bolesne rany. A sprawa jest bardzo poważna, bo zginął człowiek - mówi Kręcichwost. Tymczasem prawnicy wskazują, że wyrok Trybunału będzie miał poważne skutki. Wielu innych poszkodowanych, którym polskie instytucje odmówią odszkodowań, zwróci się o pomoc do Trybunału. Na taki obrót sprawy liczy wrocławski prawnik Marcin Zatorski.

- Mam nadzieję, że obywatele, którzy w Polsce nie mogli uzyskać ochrony prawnej, będą walczyli w Strasburgu. Jeśli gałąź spada na człowieka, to drzewo, z którego się oderwała, jest czyjąś własnością. I właściciel drzewa za takie zdarzenie odpowiada - wyjaśnia Zatorski.
Podobnego zdania jest Marek Dera, prezes spółdzielni mieszkaniowej Wrocław-Południe, na której terenie rosną tysiące drzew. - Każda własność wymaga dbałości - mówi Dera.

Spółdzielnia dwa razy w roku organizuje przycinkę drzew, a co jakiś czas robi przeglądy dendrologiczne. W ten sposób zapobiega wypadkom. Gdyby jednak mimo to komuś stała się krzywda, to wykorzysta polisę ubezpieczeniową.

- Kilka lat temu wichura zrzuciła konar na jeden z samochodów. Zgłosiliśmy roszczenie, ubezpieczyciel zbadał sprawę i wypłacił pieniądze - opowiada prezes Dera.

Podobną polisę wykupił wrocławski Zarząd Zieleni Miejskiej. Skargi na spadające konary trafiają do niego kilkanaście razy w roku. Najczęściej dotyczą uszkodzonych samochodów.

- Z naturą nie wygramy - wzdycha Jerzy Ślusarczyk z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu. - Nie da się przewidzieć, czy nadłamany konar spadnie za kwadrans, czy za tydzień. Dlatego trzeba pamiętać o pielęgnacji drzew. Leśnik dodaje, że nie zawsze sytuacja jest prosta do oceny.

- Jesteśmy między młotem i kowadłem. Starych drzew nie wolno ruszać, bo stanowią pożywienie i miejsce zamieszkania owadów i ptaków chronionych. Tego mocno pilnują ekolodzy. A na drugiej szali jest przecież życie ludzkie - tłumaczy Jerzy Ślusarczyk.

W 2010 r. dolnośląska straż pożarna interweniowała 44 tys. razy. Kilkaset wyjazdów dotyczyło powalonych drzew i konarów. - Najwięcej takich przypadków jest podczas burz i wichur. Wtedy mamy bardzo dużo pracy - mówi Krzysztof Gielsa, rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej. - Drzewa tarasują drogi, niszczą samochody, domy, są dużym zagrożeniem dla ludzi. Kilka lat temu mieliśmy śmiertelny wypadek we Wrocławiu, gdzie w parku miejskim, właśnie w czasie wichury, spadła na człowieka gruba gałąź. Podobnie było dwa lata temu w Legnicy.
WEN

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska