Przypomnijmy, że członkowie wrocławskiego oddziału Partii Zieloni pod koniec lipca i w sierpniu zbierali podpisy pod swoim projektem skierowanym do rady miasta. Chcieli zobowiązać prezydenta Jacka Sutryka do postawienia w publicznym i dobrze widocznym miejscu pierwszego, pilotażowego butelkomatu. Wrocławianie mogliby wrzucać do niego plastikowe opakowania po napojach, a w zamian za to otrzymywać drobne kwoty lub na przykład zniżki do kina czy teatru.
Podpisów trzeba było uzbierać 300. Zieloni chwalili się już po kilku dniach akcji, że mają ich dwa razy więcej. Chcieli projekt złożyć w sierpniu, aby mógł być procedowany na pierwszym posiedzeniu rady miasta, czyli we wrześniu. Do dzisiaj rada spotkała się już dwukrotnie, ale o butelkomacie mowy nie było. Okazało się, że podpisy, owszem zostały uzbierane (i to około 1000), ale póki co, projekt leży w szufladzie w siedzibie partii.
Zieloni tłumaczą to... wyborami parlamentarnymi.
- W czasie trwania kampanii nie powinno się przeprowadzać takich lokalnych inicjatyw - twierdzi Maciej Słobodzian, przewodniczący wrocławskiego oddziału Partii Zieloni. - Tym bardziej, że weszliśmy do koalicji i w tym czasie występowaliśmy pod wspólną nazwą, jako jeden komitet. Teraz wracamy do działania tutaj we Wrocławiu. Do końca tygodnia chcemy się uporać ze sprzątnięciem naszych plakatów wyborczych, a w przyszłym tygodniu na pewno złożymy już ten projekt - zapowiada.
Maciej Słobodzian przewiduje, że jeśli wszystkie prace związane z projektem będą odbywały się sprawnie, to być może uda się go poddać pod głosowanie rady miejskiej na grudniowej sesji. W takim wypadku butelkomat mógłby stanąć na ulicach Wrocławia w przyszłym roku.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?