Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

T-Mobile Ekstraklasa: Lech Poznań - Zagłębie Lubin 3:1 [ZDJĘCIA]

PK
Nie potrafili piłkarze Zagłębia wykorzystać sprzyjającej fortuny i wywieźć z Poznania choćby jednego punktu. Mimo że lubinianie już po pięciu minutach prowadzili na terenie "Kolejorza" 1:0, to ostatecznie przegrali z kandydatem do mistrzostwa Polski 1:3.

W latach 90. pozycją obowiązkową w kolekcji kaset VHS piłkarskiego kibica były "Futbolowe jaja". Gdyby ich autor, Danny Baker, zdecydował się na sequel, to wyjąłby z wczorajszego meczu mocną scenę. Była piąta minuta gry. Po rzucie rożnym dla Zagłębia piłka spadła pod nogi Szymona Pawłowskiego. Ten ponownie wstrzelił ją w pole karne, a tam działy się cuda. Lechici próbowali łapać na spalonego, ale Aleksandyr Tunczew nie dał się nabrać i nagle znalazł się przed bramkarzem gospodarzy. Wyskoczył więc do piłki, ale nawet jej nie dotknął. Jasmin Burić również i ta spokojnie wturlała się do siatki. Zdezorientowany był i Burić, i Tunczew, i Pawłowski, i prawie 25 tysięcy kibiców, ale faktem było, że lubinianie objęli prowadzenie.

Niestety, w tym miejscu wyczerpały się ciepłe słowa pod adresem "Miedziowych". Lech szybko otrząsnął się po stracie gola i natychmiast wziął się do odrabiania strat. A przyszło to poznanianom łatwiej niż się spodziewaliśmy. Wszak "Kolejorz" nie dość, że relatywnie słabo spisuje się na własnym stadionie, to w dodatku rzadko zdarzało mu się "wyciągać" wynik na swoją korzyść, gdy pierwszy tracił bramkę. Tym razem jednak było inaczej. - Ostatnio wygrywamy przekonywająco, rośniemy mentalnie. Nie jest już tak, że jak tracimy bramkę, to opuszczamy głowę - triumfował po wszy-stkim opiekun Lecha Mariusz Rumak.
Dziesięć minut po bramce Pawłowskiego było już 1:1. Na listę strzelców wpisał się Gergo Lovrencsics, ale kapitalną robotę wykonali jego koledzy. Rafał Murawski podał w pole karne do Kaspera Hamalainena, Fin sprytnie przepuścił piłkę do Węgra, a ten już nie miał problemów z pokonaniem Michała Gliwy.

Kwadrans później bramkarz Zagłębie skapitulował po raz drugi. Hamalainen zagrał doŚlusarskiego, a ten, stojąc tyłem do bramki, odegrał piłkę do Fina, który strzałem tuż przy słupku wyprowadził swój zespół naprowadzenie. Zagłębie w tym fragmencie spotkania praktycznie nie istaniało, podobnie jak w niedawnym meczu z Legią Warszawa, innym faworytem do mistrzostwa Polski.

Trzeba oddać lubinianom to, że w drugiej połowie potrafili dłużej utrzymywać się przy piłce i przynajmniej pozorowali zagrożenie pod bramką Lecha. Tak naprawdę jednak Burić i jego koledzy nie musieli się niepokoić. Gospodarze również nie forsowali tempa, przez co z boiska wiało nudą. I gdy już się wydawało, że w sennej atmosferze wytrwamy do końca, ostatnich kilka minut znów podniosło nam ciśnienie.

Najpierw dość nieoczekiwanie przed szansą na wyrównanie stanęło Zagłębie. W pole karne "Kolejorza" wybrał się Csaba Horvath, dla którego był to pierwszy występ w ekstraklasie po wielomiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. Pozgraniu piłki przez Michala Papadopulosa Słowak miał mnóstwo czasu i miejsca na zdobycie gola. Niestety, podpalił się. Piłka wylądowała gdzieś wysoko i daleko w trybunach. Danny Baker byłby zadowolony...

Nie strzeliło Zagłębie na 2:2, więc chwilę później dostało trzecią bramkę. A zdobył ją bożyszcze miejscowych, czyli Piotr Reiss. I to też są niezłe jaja, bo "Rejsik" to już człowiek po "40".

- Gdybyśmy wyrównali, Lech miałby kłopot z wygraniem tego spotkania - zauważył po meczu trener Hapal. Ameryki nie odkrył. Odleciał też na chwilę czeski szkoleniowiec, mówiąc, że "widowisko mogło się podobać". Nam się nie podobało i nie zamierzamy już więcej robić sobie jaj, pisząc o Zagłębiu w kontekście walki o europejskie puchary. Ten sezon dla "Miedziowych" praktycznie się już skończył, bo o co pozostało im walczyć, gdy od kilku tygodni dryfują gdzieś w środku tabeli?

Mimo to szczerze zapraszamy na nasze lokalne derby. Mecz ze Śląskiem Wrocław już w niedzielę o godz. 14.30 w Lubinie. Może być naprawdę ciekawie. Współpraca: PAP

Lech Poznań - KGHM Zagłębie Lubin 3:1 (2:1)
Bramki:
Lovrencsics 16, Hamalainen 32, Reiss 87 - Pawłowski 5.
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 24 139.
Lech: Buric - Ceesay, Wołąkiewicz, Kamiński, Djurdjević Ż - Lovrencsics, Trałka Ż, Hamalainen (77 Reiss), Murawski, Ubiparip (60 Możdżeń Ż)- Ślusarski (60 Teodorczyk).
Zagłębie: Gliwa - Widanow Ż, Rymaniak (46 Horvath), Tunczew, Cotra - Pawłowski, Bilek Ż, Jeż, Rakowski (46 Hanzel), Błąd (74 Abwo) - Papadopulos.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska