18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpitale na Dolnym Śląsku płacą pacjentom za błędy

Małgorzata Moczulska, ELG
350 tys. odszkodowania żąda rodzina pacjenta który zmarł, gdy podczas operacji w dzierżoniowskim szpitalu zabrakło prądu.

Rodzina Bronisława Zuba z Piławy Górnej, który blisko trzy lata temu zmarł na stole operacyjnym w szpitalu w Dzierżoniowie, będzie domagać się od tej placówki odszkodowania. Mężczyzna zmarł podczas operacji, kiedy w szpitalu zabrakło prądu. Awaryjne zasilanie nie zadziałało. Lekarze świecili telefonem komórkowym, żeby coś zobaczyć. Światła nie było 18 minut. Pacjenta nie udało się uratować.

- Wiemy, że takie procesy trwają latami, ale nie chcemy się poddać. To by oznaczało, że pogodziliśmy się ze śmiercią taty, a winni nie poniosą kary - dodaje Anna Gałka, córka zmarłego.

Doskonale rozumieją to rodzice 15-letniej Kasi z Wrocławia, która zmarła w fotelu dentystycznym podczas zabiegu wykonywanego w narkozie.
Oni domagają się 400 tys. zł zadośćuczynienia. Pozew złożyli już 6 lat temu, ale sąd czekał, aż zakończy się proces karny. Śledztwo wykazało, że gabinet nie był odpowiednio wyposażony do przeprowadzania takich zabiegów, nie było sprzętu do reanimacji, a anestezjolog nie miał odpowiednich uprawnień.

Rodzina zmarłego decydowała, że będzie domagać się 350 tys. zł.

- Skala błędów lekarskich, wypadków medycznych czy zaniedbań szpitali jest w Polsce bardzo duża. Rocznie choruje z tego powodu od 20 do 30 tysięcy osób - mówi Adam Sandauer, przewodniczący Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere. Dodaje, że poszkodowanym trudno dochodzić swoich praw, bo procesy cywilne trwają latami.

- Mimo to jest ich coraz więcej, to dobrze, bo świadczy, że zmieniło się podejście pacjentów - mówi. Widać to na przykładzie procesów o odszkodowania za szpitalne zakażenia. W ubiegłym roku złożono ponad tysiąc takich pozwów.
Małgorzata Bulanda z Polskiego Towarzystwa Zakażeń Szpitalnych podkreśla, że powód jest jeden - pacjenci są coraz lepiej wyedukowani i bardziej świadomi swoich praw.

- Od samego początku wiedzieliśmy, że tato umarł przez zaniedbania lekarzy i szpitala - mówi Anna Gałka. Lekarze świecili telefonem komórkowym, żeby coś zobaczyć. Światła nie było 18 minut. W tym czasie, mimo reanimacji, pacjenta nie udało się uratować.

- Czekaliśmy, aż winni tej niepotrzebnej śmierci usłyszą prokuratorskie zarzuty. Długo to trwało, ale doczekaliśmy się. Teraz chcemy, żeby zapłacili nam za stratę ojca - dodaje pani Anna i tłumaczy, że pieniądze bólu nie wrócą, ale pozwolą mamie, która została sama, godnie żyć. - Od śmierci minęło dużo czasu, ale nikt z najbliższych nie potrafi się z nią pogodzić - mówi.

Rodzina ma pretensje nie tylko do szpitala w Dzierżoniowie, który nie miał sprawnego agregatu. Uważa, że zawinili także lekarze w wałbrzyskim szpitalu, ponieważ mimo poważnych obrażeń głowy, nie zostawili mężczyzny na oddziale neurochirurgicznym, a odesłali do Dzierżoniowa.
Kilka tygodni temu prokuratorzy postawili zarzut niedopełnienia obowiązków i narażenia pacjenta na utratę życia Zbigniewowi G., byłemu dyrektorowi szpitala. Uznali, że to właśnie on ponosi odpowiedzialność za to, że awaryjne zasilanie w szpitalu było czystą fikcją, a do uruchomienia archaicznego agregatu potrzebny był elektryk, bo tylko on potrafił go włączyć.

- Pozew w najbliższym czasie trafi do sądu. Moi klienci zdecydowali, że będą domagać się 350 tys. zł - mówi Maciej Kwiecień, pełnomocnik rodziny zmarłego.
Najbliżsi zdają sobie sprawę z tego, że takie procesy trwają latami. - Ale mimo to nie chcemy się poddać. To by oznaczało, że pogodziliśmy się ze śmiercią taty, a winni nie poniosą kary - dodaje Anna Gałka.
Adam Sandauer: Rocznie w Polsce z powodu błędów lekarskich, zaniedbań czy wypadków medycznych choruje od 20 do 30 tys osób.
Podobnie myślą bliscy poparzonego w ubiegłym roku w szpitalu w Strzelinie noworodka. Dziewczynkę ogrzewano chińskim termoforem, który się rozszczelnił. Doznała głębokich oparzeń pleców i pośladków, grozi jej stałe oszpecenie, czeka kilka operacji plastycznych. Śledztwo prowadzi strzelińska prokuratura. Teraz czeka na opinie biegłych lekarzy z Łodzi, którzy mają ustalić, czy opieka nad dzieckiem była prawidłowa i czy było konieczne używanie termoforu. Szpital nie używa już termoforów na oddziale. - Będziemy składać pozew o odszkodowanie, ale nie wiem jeszcze, w jakiej wysokości, trwają konsultacje z adwokatem - mówi ciotka dziecka Marta Pawłowiec.

Drogie wyroki
W 1990 r. mieszkaniec Legnicy jako niemowlę został zarażony gronkowcem złocistym w ówczesnym szpitalu nr 1 (już nie istnieje). Gdy miał cztery lata, okazało się, że gronkowiec zaatakował staw biodrowy. Wówczas legnicki sąd przyznał mu odszkodowanie (30 najniższych pensji). Ale skutki zakażenia chłopak odczuwa w dalszym ciągu. Po kolejnym procesie sądowym w 2007 roku uzyskał 150 tys. zł odszkodowania oraz rentę 300 zł miesięcznie.

W szpitalu w Głogowie w 1987 roku mieszkaniec tego miasta zaraził się żółtaczką typu C. Mężczyzna ten podupadł na zdrowiu i sąd przyznał mu w 2005 roku odszkodowanie w wysokości 80 tys. zł. Jednak stan zdrowia ciągle się pogarsza. Postanowił więc złożyć kolejny pozew o odszkodowanie. Od jesieni 2007 roku przed legnickim Sądem Okręgowym toczy się proces, w którym domaga się 133 tys. zł.


Procesy cywilne trwają długo

Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere:
Z naszych wyliczeń wynika, że rocznie w Polsce z powodu błędów lekarskich, zaniedbań czy wypadków medycznych choruje od 20 do 30 tys osób.

Z ok. 700 skarg, które wpłynęły do nas w ub. roku, aż 37 proc. dotyczy porodów, 24 proc. zakażeń wewnątrzszpitalnych, 9 - zbagatelizowanych objawów zawału serca. Poszkodowanym pacjentom trudno dochodzić swoich praw. Procesy cywilne trwają wiele lat. Na same ekspertyzy biegłych trzeba czekać po 2-3 lata. Poszkodowani nie mają też co liczyć na to, że winny lekarz poniesie odpowiedzialność zawodową. Rocznie z około 2,5 tys. skarg na błędy w sztuce lekarskiej ponad 90 procent jest oddalanych bądź umarzanych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska