O złoty medal przyjdzie się Zagłębiu znów bić z zespołem z Lublina, choć wydawało się, że będzie to Łączpol Gdynia, który był wiceliderem po rundzie zasadniczej.
Po wygranym meczu w Lublinie w sezonie zasadniczym, gdy próbowano umniejszyć nasze zwycięstwo, mówiąc o problemach finansowych SPR-u itd., powiedziałam, że liga się nie skończyła, że jest play-off i że lublinianki pokażą jeszcze lwi pazur. No i nie pomyliłam się. Nie spodziewałam się tylko, że SPR tak szybko poradzi sobie z Łączpolem. Zespół z Lublina zrobił wszystko, aby wygrać pierwszy mecz półfinałowy w Gdyni, a to było kluczem do awansu.
Rok 2000, 2002, 2006, 2009 i 2010 - pamięta Pani te przegrane finały Lubina z Lublinem?
O każdym z nich można by wiele mówić. Przypomnę ten z mojego drugiego roku w pracy w Zagłębiu w sezonie 2001/02. Wówczas do złotego medalu zabrakło nam 20 sekund. Mieliśmy piłkę, a remis nas satysfakcjonował. Niestety, jedna z dziewczyn nie wytrzymała presji, oddała piłkę rywalkom, te wywalczyły karnego i rzuciły bramkę. Z kolei w 2006 roku wygraliśmy ligę i też zwyciężyliśmy w Lublinie.
W finale play-off decydowało pięć meczów, następnie dogrywka i karne, które przegraliśmy u siebie jednym rzutem. Rok temu przed play-off też Zagłębie było liderem. Zawaliliśmy ostatnie 15 minut pierwszego meczu u siebie. SPR ugrał pierwszy mecz i rósł w siłę. Im bliżej było finału, my łapałyśmy więcej kontuzji, a Lublin odwrotnie. Bardziej osłabiony był w sezonie zasadniczym, a w miarę upływu czasu było z nimi coraz lepiej, choć oni tam zawsze płaczą i powtarzają przed każdym meczem nazwiska, których brakuje im od początku sezonu.
Co zrobić, aby w Lubinie zaczęło funkcjonować nowe przysłowie: do sześciu razy sztuka?
Nie postrzegam tego w takich statystykach. Pięć finałów to nie wstyd. Życzę tego każdemu. Każdy mecz jest inny i już po godzinie można zagrać inaczej. Każdy nowy sezon to dla mnie nowe wyzwanie. Wyciągam wnioski, zbieram zespół i walczę od nowa. Aby zdobyć wreszcie złoto, nie możemy popełnić błędu sprzed roku i musimy wygrać dwa pierwsze mecze u siebie.
Jednak te dwa pierwsze mecze finałowe w Lubinie rozegracie dopiero 7 i 8 maja. Jak do tego czasu utrzymać zespół w ligowym rytmie?
Ktoś w Związku chyba nie pomyślał, ustalając kalendarz na zgrupowanie kadry i mecze towarzyskie w dniach 18-25 kwietnia, a więc tuż przed finałami Pucharu Polski (29-30.04) oraz PGNiG Superligi. Ja mam najtrudniej w Polsce, bo Zagłębie ma najwięcej kadrowiczek. Ciężko mówić o przygotowaniu taktycznym do najważniejszych pojedynków sezonu, gdy nie ma się do dyspozycji czterech rozgrywających. Gdyby na zgrupowanie pojechały jeszcze dwie niedysponowane w pełni skrzydłowe, to nie miałabym sześciu z siedmiu podstawowych zawodniczek. Liczę tylko na to, że kadrowiczki wrócą z Turcji zdrowe. Spotkamy się z nimi we wtorek po świętach, a w czwartek wyjeżdżamy na Final Four Pucharu Polski w Pruszkowie (w półfinałach Zagłębie gra z Piotrkovią, a SPR Lublin z Łączpolem Gdynia - przyp. red.).
Odejdźmy już od pojedynków z SPR-em Lublin. Od ponad 10 lat jest Pani kojarzona z Lubinem, choć jest przecież Pani rodowitą wrocławianką.
To prawda. Urodziłam się we Wrocławiu, a w zespole piłkarek ręcznych AZS-u stawiałam pierwsze kroki. Zdobyłam w tym klubie tytuł mistrzyni Polski juniorek. Z seniorkami AZS-u też wielokrotnie stawałam na podium, a w 1984 roku zdobyłam z nim ostatnie mistrzostwo Polski. Pod względem sportowym miałam szczęście grać w bardzo dobrej drużynie, wspólnie z dziewczynami, które przez lata stanowiły podporę reprezentacji Polski. Potem jeszcze grałam w Ślęzie Wrocław. Dziś mieszkam na obrzeżach Wrocławia, dawniej przy ulicy Ślężnej. W domu bywam raz na trzy dni, bo częściej jestem w Lubinie, gdzie pracuję w klubie oraz gimnazjum. Serce mam więc rozdarte na pół - między Wrocław a Lubin.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?