Były z tej okazji życzenia, kwiaty i obowiązkowo słodycze (ponieważ dostojna jubilatka przepada za nimi), piękne zdjęcie i dużo radości. Przez kilka dni sąsiedzi, znajomi i nieznajomi, którzy dowiedzieli się, ile lat ma dostojna jubilatka, wzdychali z zazdrością i szukali nerwowo przepisu na długowieczność.
W końcu jednak wrzawa wokół 105-letniej mieszkanki Głogowa musi ucichnąć. Zajmiemy się innymi sprawami: konstytucją, świńską grypą, kolejną aferą lub aferką. Przypomnimy sobie o dostojnej jubilatce za rok, przy okazji kolejnej wzmianki o jej urodzinach (oby było ich jak najwięcej). A szkoda... Bo przecież pani Franciszka Wincencjusz urodziła się w 1904 roku!
Przeżyła dwie wojny światowe, a na dodatek wojnę polsko-bolszewicką, budowanie II Rzeczpospolitej, PRL i jej upadek! Ma co wspominać i co opowiadać. Dzieci, wnuki i prawnuki zapewne nieraz słyszą jej wspomnienia, może są nawet nimi trochę znudzone. Tak, jak my wszyscy, słuchając opowieści z czasów mlekiem i miodem płynących - bo tak zwykle jawią się nam nasze młodzieńcze lata.
Sądzę, że warto jednak słuchać, i to uważnie, takich wspomnień. Bo nawet jeśli snujący je człowiek nie był w samym centrum wydarzeń, może przekazać nam coś, czego nie znajdziemy w podręcznikach historii: klimat tamtych lat, wiedzę o życiu codziennym, o małych troskach, wielkich smutkach i radościach.
W dobie komputerów trudno nam sobie wyobrazić, że jeszcze w połowie lat siedemdziesiątych były w Polsce miejsca, gdzie nie dochodził prąd, a w 1904 roku niejeden Polak nie wierzył, że istnieją maszyny, które mogą wznieść się w powietrze, radio było niewiarygodną nowinką, a o telewizji nikt jeszcze nie marzył.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?