Niedawno wydawało się, że problem się skończył. Wcześniej złodzieje zapychali wylot monet, np. woreczkami do których wpadały monety. Mennica wstawiła tam alarm i czujniki. Gdy ktoś grzebie w wylocie, urządzenie się wyłącza a złodziej nie zabiera pieniędzy. Gorzej jest z wlotem, który teraz upatrzyli sobie przestępcy. Nie da się do końca go zabezpieczyć. Powód? I tak trzeba wrzucić tam monetę, więc nie ma technicznej możliwości, aby np. biletomat wyłączał się, gdy zarejestruje ruch w otworze. - Moglibyśmy po prostu zlikwidować płatność bilonem, ale przecież to nie o to chodzi - mówi Mariusz Przybylski, rzecznik Mennicy Polskiej.
Folia w biletomacie
Jak dokładnie działają złodzieje? Zapychają otwory np. papierem czy szmatą. Pasażer wrzuca dwie albo trzy monety, ale nie dostaje biletu, bo monety utykają w zatkanym otworze. Potem przychodzi złodziej, wybiera pieniądze. To nie są duże sumy: najczęściej 5 albo 10 złotych (czasem kilkanaście złotych). - To już plaga, której autorami są bezdomni, czasami dzieci, a czasem drobni przestępcy którzy szukają pieniędzy na wino - mówi Przybylski.
Jedynym pocieszeniem jest fakt, ze ostatnio coraz więcej złodziei udaje się złapać. - Dobrze układa nam się praca z policją, która często jest kilka minut po zgłoszeniu kradzieży. W efekcie ponad 40 sprawców już ma do czynienia z prokuratorem - mówi Przybylski.
Zapchany biletomat
Jednak - niestety - wciąż wielu złodziei pozostaje bezkarnych. Jeśli nie zostaną złapani na gorącym uczynku, bądź też kradzieży nie zarejestruje miejski monitoring, to szanse na ujęcie przestępcy są nikłe.
Oprócz tego, że złodzieje okradają biletomaty, to do tego urządzenia niszczą. Ich naprawa to wydatek nawet tysiąca złotych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?