Mecz zaczął się fatalnie dla wrocławian. Już w po kilkudziesięciu sekundach do siatki trafił Szymczak i Lech wyszedł na prowadzenie. WKS potrzebował jednak ledwie 20 minut, by wyjść na prowadzenia. W 9 min dobra presja wymusiła na "Kolejorzu" stratę na własnej połowie. Szywała znakomicie obsłużył podaniem góra Siniawskiego, a ten bez problemów pokonał Kluja. W 10 minucie było 2:1 dla Śląska. Tym razem ładnym precyzyjnym strzałem z dystansu popisał się Ciućka. Jeszcze przed przerwą na 3:1 podwyższył Pakosz, ale największe zasługi w tej akcji miał Bartosz Szywała, który odzyskał piłkę na skrzydle, ruszył odważnie przed siebie i precyzyjnym podaniem obsłużył nabiegającego kolegę. Drużyna z Wrocławia w tej części meczu grała koncertowo.
Lech chciał w drugiej połowie oczywiście odrobić straty, ale WKS kontrolował boiskową sytuację. Poznań właściwie ani razu bardzo poważnie nie zagroził bramce strzeżonej przez Pytlaka. Wreszcie wynik spotkania ustalił Szywała, który wcześniej zanotował dwie asysty i śmiało można go uznać MVP tego finału.
Ten złoty medal to pierwszy w historii tytuł mistrzowski dla chłopców z akademii Śląska. Przypomnijmy, że kilka dni wcześniej mistrzyniami zostały dziewczyny do lat 17, a w 2019 roku juniorzy sięgnęli po wicemistrzostwo Polski.
Radości po ostatnim gwizdku nie kryła oczywiście cała drużyna. Cieszył się także trener Paweł Dziakowicz.
- Ten sezon był trudny, dużo nas kosztował, ale prawda jest też taka, że z wieloma z tych chłopców pracuję już trzeci rok. Były momenty, że nikt w nas nie wierzył, a my potrafiliśmy dojść na sam szczyt. Mam tylko nadzieję, że ten szczyt, który dziś zdobyliśmy, będzie kierunkiem w przyszłości, że nie spuścimy nogi z gazu i każdy z nich będzie szedł do przodu - powiedział po spotkaniu Dziakowicz.
- Nie tak chcieliśmy rozpocząć ten mecz. Tutaj duży wpływ na to miała otoczka i emocje związane z finałem. Po prostu Lech zdecydowanie lepiej wszedł w to spotkanie. Najważniejsza jest reakcja zespołu, która była fenomenalna. To też pokazuje, jak ta drużyna jest silna mentalnie. Wracając do sezonu, to grając z Rakowem Częstochowa - najsilniejszym zespołem naszej grupy - od siódmej minuty w dziesiątkę potrafiliśmy wygrać mecz. Z Miedzią Legnica też graliśmy w osłabieniu i również potrafiliśmy wygrać. To pokazywało, jak potrafimy fenomenalnie reagować. Dziś też to zrobiliśmy. Wyrównaliśmy i poszliśmy szybko za ciosem. Jeśli miałbym wskazać różnicę, która spowodowała, że my się cieszymy, to mentalność całego zespołu, która była na najwyższym poziomie - stwierdził Dziakowicz, który wyróżniał zwłaszcza strzelców goli. - Warto wyróżnić strzelców. To jest warte uwagi, bo w rundzie zasadniczej wszyscy zawodnicy z pola, oprócz jednego, zdobyli bramki - przypomniał. Wyróżnił też obrońców: Mateusza Ceglińskiego, Kubę Kaszuba i Dawida Korzeniowskiego. - Tworzyli mocną trójkę. To jest coś, co doprowadziło nas do tego miejsca - oświadczył.
FINAŁ CLJ U15: Lech Poznań - Śląsk Wrocław 1:4 (1:3)
Gole: Szymczak 2 - Siniawski 9, Ciućka 10, Pakosz 21, Szywała 62
Lech: Kluj - Prajsnar, Falkiewicz, Szymczak, Gmur, Majewski (41. Fąferek), Nicpoń, Delikat (41. Dudek), Koral (41. Stareńczak), Śledziński (72. Furman), Gadomski.
Śląsk: Pytlak - Wlazło (79. Borowy), Cegliński, Kaszub, Korzeniowski (80. Szczygieł) - Ciućka (78. Pakuła), Wąsala (61. Kleczewski), Gajewski - Szywała, Siniawski, Pakosz (53. Rostek).
*Grano dwa razy po 40 minut.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
