Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skąd to nagłe nasilenie niszczycielskich wichur? Meteorolog: Szły jedna po drugiej

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
pixabay
Wichury zawsze były niebezpieczne, zawsze niosły potencjalne zagrożenia dla życia ludzi. Tej zimy mamy natomiast prawdziwy wysyp niżów wywołujących niszczycielskie wiatry. Przechodziły dosłownie jeden za drugim – mówi meteorolog Piotr Kowalkowski, pasjonat i popularyzator zjawisk pogodowych. Pytamy także o to, dlaczego te same wichury mogą mieć różne imiona.

Obserwujemy nasilenie wichur o dużej sile w ostatnich tygodniach. W porównaniu do dwóch, nawet trzech ubiegłych lat jest ich co najmniej trzy, cztery razy więcej.
W październiku, listopadzie ubiegłego roku prognozowałem, że możemy mieć wietrzną zimę. Były już wówczas pierwsze epizody związane z wichurami. Obserwuję pogodę już od jakiegoś czasu i nie da się ukryć jej swego rodzaju cykliczności. Z archiwów wynika, że mniej więcej w każdym pięcioleciu zdarza się jedna zima mroźna i jedna zima wietrzna. W 2021 r. mieliśmy prawdziwe mróz i śnieg, zatem przypuszczałem, że możemy doświadczyć wichur, a pamiętajmy też, że od 2015 r. przez Polskę nie przeszedł żaden orkan. Ostatni był Felix w 2015 r. I to by właściwie było na tyle. Oczywiście wiało, mocniej lub słabiej, ale nie była to niszczycielska siła.

Felix ze stycznia 2015 r. był porównywalny do niedawnej Nadii albo Eustace z minionego weekendu?
Prędkość wiatru przekraczała wówczas 100 km/h zatem skala jest podobna. Modele meteorologiczne wskazywały, że coś może się wydarzyć. I rzeczywiście, scenariusz silnej wichury się ziścił. Natomiast trzeba zwrócić uwagę na to, co mówił pan w pierwszym pytaniu. Felix uderzył, ale to był jedyny orkan tamtej zimy. Teraz natomiast mamy prawdziwy wysyp niżów. Przechodziły, przechodzą dosłownie jeden za drugim.

Nie da się nie zauważyć, że wichury są ostatnio najgroźniejszymi zdarzeniami pogodowymi. W styczniu i lutym w czasie wichur zginęli ludzie, uszkodzone zostały domy, pojazdy, uszkodzenia linii energetycznych wywoływały masowe przerwy w dostawach prądu, nie mówiąc już o stratach w drzewostanie. I przypomnijmy też bow echo, które uderzyło w sierpniu 2017 roku, m.in. na Kaszubach.
Wichury zawsze były niebezpieczne, zawsze niosły potencjalne zagrożenia dla życia ludzi. Tak jest i teraz, gdy rzeczywiście mamy ich więcej niż w ubiegłych latach. Jest jednak inny aspekt całej sytuacji, którego przypadki możemy obserwować. Ludzie z reguły nie respektują ostrzeżeń pogodowych. Nie wiem, jak inaczej przekonać kogoś, by choćby nie parkował samochodu pod drzewem w czasie nadciągającej wichury. A wiatr wiejący z prędkością 70 km/h jest w stanie połamać konary a nawet powalić drzewo bezlistne w okresie zimowym. A takie z liśćmi, w okresie letnim, złamie nawet podmuch 60 km/h. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego, a niektóre groźne epizody mają charakter punktowy. Inna kwestia to przygotowanie infrastrukturalne na zagrożenie wichurami. W Darłówku, gdzie obserwowałem z grupą znajomych orkan Nadia, gdzie wiatr osiągał 120 km/h, zniszczeń było niewiele. Z kolei w głębi lądu, w centralnej Polsce, szkwał wywołał wyraźne zniszczenia. Być może wynika to z przygotowania gmin nadmorskich na wichury... Inna sprawa, że możemy mieć niekiedy do czynienia z pewnymi przekłamaniami dotyczącymi pomiaru siły wiatru w danym punkcie, bo trudno, żeby wszędzie były stacje telemetryczne.

Wyjaśnijmy może czym są orkany, o których słyszymy w przypadkach ostatnich wichur…
Nazwa orkan, oznaczająca głębokie niże atmosferyczne, jest wykorzystywana przez niemieckie służby meteorologiczne. Ta nazwa nie została spolszczona. Medialnie się przyjęła, bo lepiej brzmi od „głębokiego niżu atmosferycznego”, choć nie jestem przekonany, czy powinniśmy nazwę orkan w taki sposób wykorzystywać. A mamy jeszcze „huragany” i „tornada” i tu już możemy mówić o błędnej terminologii. Owszem, można było obserwować na radarach IMGW zjawiska hook echo, które mogło sugerować możliwość wykształcenia się pewnego rodzaju tornada szkwałowego, tzw. gustnada, niezwiązanego zupełnie ze zjawiskiem mezocyklonalnych komórek burzowych, ale mówienie w tym przypadku o tornadzie, lub na podstawie zniszczeń spowodowanych przez wiatry o niewiadomej strukturze, jest przesadą. Sam słyszałem informacje o przejściu „ośmiu tornad”, czego nikt nie udokumentował choćby słabej jakości zdjęciem. Nie musimy każdego wiatru przechodzącego nad Polską nazywać trąbą powietrzną. Owszem, występują zawirowania, tak jak to zarejestrowane w Krakowie, charakterystyczne dla m.in. wysokiej zabudowy miejskiej. Obserwowałem takie zjawisko w porcie w Darłówku, niedaleko jednego z hoteli, czy w Warszawie pomiędzy wieżowcami. Niektóre z tych zawirowań mogą być bardzo silne, ale na pewno tornadami nie są.

Natomiast mieliśmy do czynienia ze szkwałami…
Szkwałem nazywamy bardzo silny wiatr prostoliniowy „zrzucany” z chmur opadowych, chmur kłębiastych, które przekształcają się w chmury burzowe. Czasami zwany jest z angielska downburstem. Szkwał często obserwujemy w okresie letnim – to wiatr poprzedzający burzę. Potrafi być to naprawdę silny pęd powietrza o niszczącej sile. Zimowe szkwały to nieco inne zjawisko – burze nie są aktywne „elektrycznie”, ale mocno wietrzne. I potrafią poczynić szkody.

Dlaczego te same zjawiska mają różne imiona? Np. Eustace i Zeynep...
Jest z tym lekkie zamieszanie w Europie. Niemiecka służba meteo nazywa zjawiska po swojemu, podobnie jak metoffice z Wielkiej Brytanii. Z tego mamy w Polsce zamieszanie – część meteorologów powołuje się na źródła niemieckie, inni na brytyjskie. Czytelnicy mojej strony pytali się również, dlaczego w tym roku wszystkie niże mają imiona kobiece. Istnieje generalna zasada, że w danym roku imiona kobiet nadaje się niżom, a w następnym wyżom. I tak na zmianę. Jednak kłopot jeszcze w tym, że w Niemczech każdy może wykupić sobie imię niżu lub wyżu. Kosztuje to ok. 200 euro.

Czy prognozy przewidują kolejne wichury?
Dziś przeszła nad nami Antonia, wedle nazewnictwa niemieckiego. Wiało około 90 km/h na wybrzeżu. W środę przejdzie nad Polską kolejny niż, Bibi, jednak będzie on słabszy od tych, których doświadczaliśmy w styczniu i minionych tygodniach lutego. Najbliższy weekend powinien być spokojny. W grudniu mieliśmy trochę prawdziwej zimy, potem już tylko było wietrznie. Do końca lutego utrzyma się taka aura, raczej akcentów typowo zimowych nie zaznamy. Później zacznie się raczej stabilizacja przedwiośnia, choć to oczywiście prognoza długoterminowa, przy której możemy standardowo postawić duży znak zapytania.

Wichura na Pomorzu [19.02]. Powalone drzewa, przerwy w dosta...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Skąd to nagłe nasilenie niszczycielskich wichur? Meteorolog: Szły jedna po drugiej - Dziennik Bałtycki

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska