Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Są dwa światy. I tylko sex bez protezy czy sylwester we Wrocławiu reagują na pilota

Arkadiusz Franas
W jednym ze swoich "Listów" Cyceron napisał: "Epistula non erubescit", co mądrzy w piśmie przetłumaczyli: list się nie rumieni. Potocznie teraz powtarzane to jest jako: papier jest cierpliwy. A telewizor? Zwłaszcza jego właściciele... W latach 80. i 90. ubiegłego wieku czasami nie wytrzymywali i olbrzymie odbiorniki lampowe wylatywały przez okna. W ramach odreagowania stresu. Zwłaszcza po kolejnych "sukcesach" polskich piłkarzy. Teraz? Co to za sztuka machnąć taką cienizną jak LCD czy plazma. Bo dopiero w XXI wieku jest dużo powodów, by wylatywały z naszych domów częściej niż samoloty z największego na świecie lotniska w amerykańskiej Atlancie, które rocznie obsługuje prawie milion lotów!

Skąd ten przydługi wstęp literacko-lotniczy? To efekt okresu świąteczno-noworocznego, podczas którego miałem nieco więcej czasu niż zazwyczaj, by przyjrzeć się produkcji telewizyjnej. Jak stwierdziłem organoleptycznie, mam dostęp do około 1000 programów. Jest koreański poświęcony hodowli ryb, omański religijny, włoski o leczeniu zaparć (jeśli dobrze zrozumiałem...), pakistański o krykiecie czy jakiś polski, na którym przez dwa tygodnie wyświetlane były konie na pastwisku (chyba że uciekały akurat wtedy, gdy próbowałem zrozumieć włoskie słownictwo medyczne...). Skupię się jednak na przeglądzie najbardziej wstrząsających programów z bardziej popularnych stacji.

Po pierwsze przyznaję: zgrzeszyłem. W Wigilię, słodko rozleniwiony obfitą kolacją, zamiast jak przystało na porządnego obywatela pójść do kościoła na pasterkę i śledziowym oddechem wykrzyczeć: Bóg się rodzi, moc truchleje... zasiadłem przed telewizorem. By obejrzeć pasterkę z Watykanu. Ale palec mi się ob-sunął na pilocie: wylądowałem na jednej z popularnych polskich stacji komercyjnych i usłyszałem zajawkę: "Już za chwilę znane osobistości wyjawią nam, czy podczas upojnej nocy wolą być drapane, czy gryzione...". Pod choinką? Pomyślałem w swej naiwności, choć 18 lat skończyłem, gdy w kraju naszym rządził generał Jaruzelski. Jak łatwo się domyśleć, nie wróciłem do Watykanu, tylko poczekałem. I się doczekałem... Co pewna aktorka opowiadała drugiej aktorce o swym życiu intymnym, tego Państwu nie powtórzę. Wstydzę się. One nie. Okazało się, że gryzienie i drapanie to pikuś, przy tym, co panie sobie wyjawiały. Nie jestem pruderyjny, ale myślę, że na takie rozmowy to nie zdobyliby się nawet Teresa Orlowski z markizem de Sade. A jak wiadomo, do wstydliwych nie należeli. "Oj, maluśki, maluśki' brzmiało mi tego wieczoru już na fałszywą nutę. W pierwszy dzień świąt było lżej. Tylko w innej telewizji w świątecznym programie kulinarnym usłyszałem: "K..wa chcesz puścić kuchnię z dymem? Zaje..ście". Poza tym było przyjemnie, anielsko, miło. Skończyło się w św. Szczepana. Całkiem wczesnym wieczorem nadziałem się na tzw. talk show, gdzie panie w pewnym wieku opowiadały o seksie na emeryturze. Rzecz ludzka, pomyślałem tolerancyjnie, ale zaraz tolerancja mi się wyczerpała. Bowiem dwie babcie dorosłych wnuków, jak same zdradziły, zaczęły się spierać, czy podczas rubasznych zabaw należy wyciągać z ust protezę... Nadal będę starszym paniom ustępował miejsca w tramwaju, ale jak się chwilę zawaham, to proszę mi wybaczyć. W mej głowie mogą odezwać się świąteczne wspomnienia telewizyjne.

Obiecuję, że nadal będzie o nadwyrężonej mej cierpliwości, ale już bez scen dla dorosłych. Przyszedł czas na sylwestra. Jako że od kilkunastu lat uwielbiam go spędzać w domu, więc i tym razem z rodziną patriotycznie nastawiliśmy TVP2, by zobaczyć, jak się bawią we Wro-cławiu. Podobno o gustach się nie dyskutuje. A czemu nie? Jak już wspomniałem, mam szacunek do ludzi doświadczonych, ale moja odporność na Marylę Rodowicz na każdej imprezie powoli się kończy. Zwłaszcza że miała wystąpić w programie z pomysłem. Tego ostatniego się nie doszukałem. A jak już zobaczyłem Krzysztofa Krawczyka, który na scenie "szaleje", jak nie przymierzając Leonid Breżniew na ostatnim swoim zjeździe Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, to zareagowałem. Pilotem. Ten program z pasącymi się non stop końmi był atrakcyjniejszy. Gdy mi już nerwy minęły, "wróciłem" do Wrocławia, a tam ze sceny niby przypadkowo zagadnięty prezydent Rafał Dutkiewicz wyjawił, że już za miesiąc zdradzi, kto wystąpi na naszym stadionie. Matko! Czy Pan prezydent PR uprawia nawet przez sen? Na sylwestra też musiał? Problem w tym, że już mnie to chyba nie ciekawi. Jak i wielu wrocławian, którzy już usłyszeli tyle nazw i nazwisk tych, co to u nas nie zagrali, że 15. wte czy wewte nie robi różnicy. Daliśmy się już nabrać na Prince'a czy Borussię Dortmund, przeżyjemy i kolejne obietnice.

Tyle przeżyć telewizyjnych, a telewizor ani razu nie wyleciał z domu. Z rodziną doszliśmy do wniosku, że wolimy jednak ten nasz prawdziwy, czasami nawet trochę nudny świat. Ale cholernie prawdziwy. Taki, w którym są jeszcze jakieś normy, zasady. A w każdym razie staramy się, aby były. I obiecałem sobie, że jeśli wybiorę się na następną pasterkę, to tylko do kościoła, a nie do telewizora. Bo mi się znów palec omsknie. A sylwester? Nawet z tymi końmi, ale w realu i bez pilota.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska