Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Są chwile, kiedy można komuś powiedzieć per idioto... Nie tylko u Dostojewskiego

Arkadiusz Franas
Wulgaryzmy toleruję jeszcze w mniejszym zakresie niż owoce morza. I to nie tylko te wszystkie, wulgaryzmy nie krewetki, z kumplami, na k... czy ch..., ale także typu głupek, debil, itp. A gdy słyszę, że używane są jako prowokacja artystyczna, to mam przekonanie graniczące z pewnością, że tzw. artyście brakło pomysłu i talentu. Z nielicznymi wyjątkami.

Bo ktoś mi na przykład wyciągnie, że przecież Fiodor Dostojwski napisał „Idiotę”. Owszem, ale to Dostojewski i każdy kto przeczytał owo genialne dzieło wie, że ta tytułowa inwektywa nie dotyczy głównego bohatera, księcia Myszkina, a bardziej wszystkich tych, którzy go za takiego mieli.

Ale gdy niejaki artysta Maciej Maleńczuk, pewnie chcąc lepiej wypromować swoją nową płytę, twierdzi, że „Referendum to nie jest najlepszy pomysł w kraju, w którym żyje 80 procent idiotów” to ja już tej płyty nie posłucham. Kompletnie nie uznaję wulgaryzmów w poważnych, i tych nawet bardziej prywatnych, debatach politycznych. Używanie ich w stosunku do głowy państwa czy premiera mojego kraju traktuję jako osobistą obrazę. Nawet gdy ów polityk nie jest z mojej bajki. Krytykować owszem, ale trzeba umieć.

To teraz pewnie padnie: Franas, poczytaj sobie komentarze pod tekstami na internetowej stronie gazety. Czytam, ale rzadko. Internet to najgenialniejszy wynalazek cywilizacji współczesnej, który jeszcze przerasta człowieka. Jest jak studnia bez dna i nie zna żadnych granic. Trzeba oczywiście na niektóre komentarze reagować, ale dopóki nie zgodzimy się na wprowadzenie elementów cenzury, internet zawsze będzie miał skutki uboczne, dla wielu bolesne. Zwłaszcza, że nie zawsze wiadomo co kogo obraża, ale to temat na inne przemyślenia. Nad bezkształtną masą frustratów z dostępem do klawiatury nikt sobie bez specjalnych uregulowań prawnych nie poradzi. Decydując się na jakąkolwiek działalność publiczną trzeba sobie to wpisać w ryzyko zawodowe.

Ja sam, choć naprawdę już dawno nie czytam komentarzy pod swoimi tekstami, według frustratów byłem każdym na ch..., k..., p... i wiele jeszcze innych literek alfabetu. Także brudasem i Żydem. A ponieważ mam alibi, gdyż kąpieli zażywam codziennie, a to drugie nijak mnie nie obraża, jak nie obrażałoby mnie nazwanie Czechem czy Flamandem, więc niech piszą, jak muszą. Ale jest jedno „ale”. I to naprawdę powód, który mnie zmusił do napisania dzisiejszego tekstu. Choć nie ukrywam, że ta sytuacja z wulgaryzmami, niepokoi mnie od lat.

Kilka dni temu zmarła Dagmara Turek-Samól, która przed laty była rzeczniczką wrocławskiej straży miejskiej, a potem wojewody i marszałka województwa. I to o tym smutnym fakcie napisaliśmy na naszej stronie internetowej. A ku mojemu zdziwieniu zaczęły pojawiać się komentarze typu „dobrze jej tak”!!! Mówić o autorach tego typu wpisów idioci to komplement. Zwłaszcza, gdy brać pod uwagę przewrotność dzieła Dostojewskiego. Cywilizacja ludzka nie wymyśliła terminu, który określałby takie zachowanie. Bo to, mówiąc wprost, jest nieludzkie. Czasami mam wrażenie, że przesadzono z tą likwidacją analfabetyzmu...

Nie ukrywajmy. Lepiej długo nie będzie. Przykład idzie z góry. Gdy się posłucha takich posłów jak Stefan Niesiołowski czy Krystyna Pawłowicz, to co się dziwić tym bez funkcji? Pani profesor z PiS-u znów błysnęła. Na komisji sejmowej o opozycji powiedziała „Oni są gotowi do atakowania usquam at mortem defecatum”. Co po polsku oznacza, przepraszam, do usranej śmierci. Erudytka... Ale w interenecie znalazłem też pointę do tego felietonu. Ktoś ładnie to skwitował: fajnie, że mają wyższe wykształcenie, szkoda, że brakuje im podstawowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska