Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Czarnecki: W strukturach międzynarodowych siatkówki jesteśmy karłem. Sytuacja jest fatalna (WYWIAD)

Jakub Guder
Jakub Guder
Sylwia Dabrowa
- Obecna sytuacja jest fatalna. Niektóre kluby w Polsce ze względów ambicjonalnych zaciskają zęby i dopłacają krocie do europejskich pucharów. To się potem odbija na ich budżecie - mówi Ryszard Czarnecki, który uważa, że Polska powinna mieć znacznie większy wpływ na to, co dzieje się w światowej i europejskiej federacji siatkówki.

Polski finał Ligi Mistrzów, wicemistrzostwo świata z ubiegłego roku, organizacja największych imprez – Polska dla siatkówki to kraj mlekiem i miodem płynący?
Tak. Siatkówka jest zdecydowanie najmocniejszym sportem drużynowym w Polsce. Natomiast przestrzegam przed zachwytem nad tym stanem rzeczy i wypinaniem piersi po medale. Trzeba codziennie mozolnie pracować, żeby utrzymać ten stan rzeczy. Inaczej się cofniemy. W sporcie – także w siatkówce – nie ma sukcesów przypisanych z góry. W piłce ręcznej mieliśmy w tym wieku trzy medale mistrzostw świata – srebrny i dwa brązowe. Był ćwierćfinał igrzysk w Pekinie przegrany z Islandczykami, czwarte miejsce w Rio po dogrywce o sam finał z Duńczykami. A potem równia pochyła… Są oczywiście dobre występy drużyn z Płocka i z Kielc zwłaszcza w Lidze Mistrzów, ale to się nie przekłada na poziom reprezentacji. Mieliśmy sukces organizacyjny mistrzostw świata, których byliśmy gospodarzem razem ze Szwecją, ale sportowo wypadliśmy źle. Wydaje się, że nie zadbano o to w piłce ręcznej , aby te sukcesy uczynić czymś trwałym. To nie jest więc tak, że mamy jakiś kod genetyczny zwycięzców. Nikt się przed nami nie położy na parkiecie. Jeśli chodzi o mężczyzn, to konkurencja w siatkówce jest niebywała. To pokazują igrzyska, na których kolejny raz przegraliśmy, brązowy medal zdobyła Argentyna, zaś Brazylia też skończyła poza podium. Nie wolno więc przed żadną imprezą zawieszać na szyjach naszej siatkarzy medali. Co więcej – spada liczba klubów w mniejszych miejscowościach. Lawinowo spada liczba siatkarek przy przejściu od juniorek do seniorek. Tymczasem duża liczba klubów i zawodników to przecież podstawa całej siatkarskiej piramidy.

To dobrze, że mistrzostwa świata będą rozgrywane co dwa lata? Tytuł straci trochę z prestiżu...
U nas siatkówka jest bardzo popularna. Wysokie chłopaki idą przede wszystkim do siatkówki. Na świecie ustępuje jednak wyraźnie miejsca koszykówce. Na polskich portalach sportowych też wciąż na czołówkach więcej jest informacji o koszykówce czy żużlu, niż o siatkówce. Uważam, że to jest globalny problem "siatki". Mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o rozgrywanie mistrzostw świata co dwa lata. Gdy turniej jest rzadziej, to prestiż jest zdecydowanie większy. Nie ma co jednak ukrywać, że siatkarski mundial co dwa lata to większe pieniądze dla siatkówki i poszczególnych federacji na różnych kontynentach. Dlatego uważam, że to jednak krok w dobrym kierunku.

Momentami ciągniemy tę siatkówkę za uszy – jeśli nie światową, to europejską. Tymczasem wpływ na to, co się dzieje w tym sporcie, mamy niewielki. Zgadza się Pan?
Niestety, tak. Jesteśmy gigantem, jeśli chodzi o organizację wielkich turniejów – mistrzostw świata czy Europy. Jesteśmy też gigantem biorąc pod uwagę poziom sportowy, ale karłem w strukturach międzynarodowych. Muszę pochwalić rząd, Ministerstwo Sportu i siatkarskie władze, że bardzo dobrze wykorzystaliśmy wykluczenie Rosjan przejmując mistrzostwa globu mężczyzn oraz organizując finał Ligi Narodów w Gdańsku. Musimy jednak robić wszystko, żeby przełożyć tę potęgę na znacznie lepszą pozycję w strukturach europejskich i światowych. Nawet nie chodzi o stanowiska, ale o realne znaczenie - na przykład w CEV. Odnoszę wrażenie, że ta europejska federacja nie rozumie rynku telewizyjnego, a to bardzo istotne. Nam zazdroszczą, bo we francuskiej L’Équipe o siatkówce pisze się w małej notatce na 34. stronie, a w Polsce transmitujemy każdy mecz PlusLigi i Tauron Ligi w Polsacie Sport, a do tego część spotkań I ligi. Rozumiemy potęgę telewizji. CEV nie rozumie i dlatego zdarza się, że każe rozgrywać kilka meczów naraz o tej samej porze.

200 tys. dolarów premii dla siatkarskich mistrzów świata, 500 tys. euro dla zwycięzcy Ligi Mistrzów – to są jakieś drobne. Dla porównania: mistrz świata w darcie otrzymuje pół miliona funtów. To przepaść.
Mam wrażenie, że CEV działa trochę jak korporacja. Przypomina nieco transatlantyk: jest podjęcie decyzji o zmianie kursu, a zmiana kursu następuje po długim czasie. Gdyby na przykład w CEV ktoś pomyślał, to przeniósłby tegoroczny finał Ligi Mistrzów do Polski pod warunkiem, że ufundowalibyśmy np. pięć razy większe nagrody i... my byśmy to zrobili! Choćby dlatego, że w finale grały dwa polskie zespoły sponsorowane przez spółki skarbu państwa. W CEV nie ma pomysłu, wizji. Powtórzenie takiej okazji -"polskiego" finału, może być trudne. Nie wykorzystano tego.

To może czas na bojkot europejskich pucharów?
Będę wspierał władze Polskiego Związku Piłki Siatkowej, aby w sposób zdecydowany walczyły o nasze, polskie aktywa gdy chodzi o rozgrywki międzynarodowe. Obecna sytuacja jest fatalna. Niektóre kluby w Polsce ze względów ambicjonalnych zaciskają zęby i dopłacają krocie do pucharów. To się potem odbija na ich budżecie. Też jednak powinniśmy uderzyć się we własne piersi, bo polski klub, trzykrotny z rzędu zwycięzca Ligi Mistrzów, rezygnuje rok w rok z udziału w klubowych mistrzostwach świata. Myślę, że zdobycie tytułu mistrza globu byłoby istotne nie tylko dla polskiego sportu, ale też dla samej siatkówki i dla sponsorów.

Kandydował Pan na prezesa PZPS-u, a nie chciałby Pan działać na forum międzynarodowym w siatkówce?
Organizuję sponsorów, mocno wspieram Dolnośląski Związek Piłki Siatkowej, ale sprawy międzynarodowe zostawiam władzom PZPS. Mogę za nich trzymać kciuki, to jednak ich zadanie. Dziś jest duża dysproporcja jeśli chodzi o nasze międzynarodowe aktywa i wpływ na proces decyzyjny. Nie chcę nikogo krytykować, ale chodzi o to, aby Polska miała w światowej siatkówce moc sprawczą w rozgrywkach europejskich i globalnych.

Nie ma siatkarskiej konferencji na Dolnym Śląsku bez Ryszarda Czarneckiego. Pan faktycznie pomaga załatwiać tych wszystkich sponsorów?
Staram się może nie prosić, ale pokazywać im ich interes w sponsoringu sportowym i tzw. zwrot medialny, a on jest naprawdę olbrzymi, jeden z największych ze wszystkich dyscyplin. TVP pokazała w ubiegłym roku turniej TAURON Giganci Siatkówki i to były dwa miliony oglądalności. Drugi przykład: zaprosiłem PKN Orlen na turniej prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Grała tam tylko jedna drużyna z PlusLigi, dwie z I ligi i zespół II-ligowy, a wyniki oglądalności w TVP Sport też były niebywałe - po sto-kilkadziesiat tysięcy oglądało każdy mecz. Sponsoring siatkówki naprawdę tłumaczy się ekonomicznie i marketingowo. Za swój sukces uważam, że udaje mi się przekonywać różne firmy do sponsorowania młodzieży. Tu każdy szef marketingu może powiedzieć, że nie ma transmisji TV, ale to jest inwestycja w przyszłość. Dlatego właśnie jestem szczególnie wdzięczny firmom państwowym i prywatnym, które pomagają siatkówce dzieci i młodzieży.

A Pana zdaniem to w porządku, że spółki skarbu państwa tak duże pieniędzy wydają na sport? Albo że samorządy są właścicielami klubów sportowych?
Nie ma idealnego modelu. We Francji na przykład rola samorządów jako sponsorów jest znacznie większa. Wspierają także profesjonalny sport, chociaż trzeba pamiętać, że tamtejsze „województwa” mają większe kompetencje finansowe. U nas dyskusja na temat finansowania sportu trwa. Korzystamy z modelu brytyjskiego, przygotowanego na igrzyska w Londynie w 2012 roku. To jest dobre dla siatkówki, a zwłaszcza dla dyscyplin „medalodajnych”. Wiadomo jednak, że w każdym sporcie są „up and down”, wzloty i upadki. Dołek sprawia, że kurek zostaje przykręcony i jest mniej pieniędzy na zdolną młodzież. To nie jest idealne rozwiązanie. Trzeba jednak powiedzieć, że dziś w polskim sporcie jest dużo więcej pieniędzy. Pytanie, czy są efektywnie wydawane… Igrzyska Europejskie w Polsce to wielki sukces. Byłem orędownikiem tej imprezy. Przyznam jednak, że trochę jestem rozczarowany frekwencją. Rok temu w Monachium, gdzie zawody europejskie rozgrywane były w podobnej formule, było dużo lepiej, a przecież zainwestowaliśmy w promocję bardzo duże pieniądze.

W Monachium było jednak inaczej – tam w 2022 roku w lekkoatletyce rozgrywano po prostu mistrzostwa Europy, tak jak w wielu innych dyscyplinach. Było jasne, o jaki tytuł się walczy. Jeśli chodzi o promocję, to ja we Wrocławiu nigdzie nie zauważyłem w mieście, że rozgrywane są tu zawody strzeleckie w ramach Igrzyskach Europejskich. Brakowało plakatów na dworcach, w samym mieście…
Tak, miasto powinno to wykorzystać. Turystyka sportowa to okazja do zysku dla hoteli, pubów, restauracji, sklepów, a nawet muzeów. Mamy więc cenną lekcję. Myślę jednak, że Igrzyska Europejskie to etap do tego, aby – tak jak mówi minister sportu – za 13 lat ubiegać się o igrzyska olimpijskie. Żałuję tylko trochę, że w ramach IE w Małopolsce i trzech innych województwach nie udało się zorganizować turnieju siatkówki plażowej. To nie byłoby takie trudne…

Wracając na Dolny Śląsk – dlaczego Pana zdaniem Gwardia Wrocław nie wywalczyła awansu do PlusLigi? Była na to szansa…
Tak, po wygranej w półfinale 3:0 w Częstochowie pojawiła się niebywała szansa. Co więcej – reformę PlusLigi przesunięto o rok, więc w najbliższym sezonie spadnie jeszcze tylko jedna drużyna. Była więc wielka szansa, by ten awans nie został efemerydą. Była okazja na dłuższy pobyt w elicie. W aspekcie sportowym Gwardia miała absolutnie pakę na awans. Rozmawiałem właścicielami klubu Łukaszem Tobysem i Kajetanem Maćkowiakiem, ale też z prezesem Norwida Częstochowa Krzysztofem Wachowiakiem. Wrocław miał w swoim składzie „strzelby”, mógł pokusić się o awans, więc widocznie były jakieś inne przyczyny. Teraz klub czekają trudne decyzje odnośnie budżetu. Wycofał się główny sponsor, zmniejszone zostały dotacje z Urzędu Miasta. To jest niełatwy moment.

Od dawna wspiera Pan charytatywny turniej TAURON Giganci Siatkówki, który po latach wrócił na Dolny Śląsk. Tegoroczna edycja znów rozegrana zostanie w Twardogórze.
Bardzo się cieszę, że "Turniej Gigantów", który powstał na Dolnym Śląsku, poprzez Pomorze Zachodnie i Wielkopolskę wrócił do macierzy. Wydaje mi się, że po rocznym pobycie w Jelczu-Laskowicach zacumuje na dłużej w Twardogórze. To będzie siatkarskie święto tuż przed startem ligi. Zespoły, które tam zagrają, podejdą do tego śmiertelnie poważnie, bo będzie to ich ostatni sprawdzian przed PlusLigą i Tauron Ligą. Najlepszych siatkarzy będziemy mogli oglądać również w TVP. Już teraz zapraszam wszystkim na to święto siatkówki do Twardogóry.

Na „Gigantach” właściwie pierwszy raz nie będzie Skry Bełchatów. Wie Pan, co się tam wydarzyło w minionym sezonie?
Nie była to może drużyna na finał PlusLigi, ale na walkę o medale już tak. Myślę, że o wszystkim zadecydowały pewne kwestie organizacyjne i finansowe. Efekt tego jest taki, że Skra chyba nie włączy się w najbliższym sezonie do walki o najwyższe pozycje, ale nie powinna też obawiać się spadku. Szkoda trochę, bo to jest ikona siatkówki dla wielu kibiców w całej Polsce, nie tylko w Bełchatowie. Klub bardzo zasłużony, który tylko przez błąd sędziego nie wygrał kiedyś - jako pierwszy polski zespół - Ligi Mistrzów. Będę za nich zawsze trzymał kciuki.

Pana rezygnacja z przewodnictwa Radzie Nadzorczej Skry miała związek z tym, co działo się w klubie?
Tak. Zrozumiałem, że to jest ten czas, w którym ja - po trzech latach mojego tam zaangażowania - już klubowi pomóc nie mogę. Zresztą parę miesięcy potem doszło tam do innych, znaczących zmian. W tym roku Skry nie będzie na Gigantach Siatkówki - w męskim turnieju zagrają Trefl Gdańsk, Aluron Warta Zawiercie, zespoły z Turcji i z Francji - ale może kiedyś poszerzymy formułę tego międzynarodowego turnieju do sześciu drużyn i wtedy znów się zobaczymy. (uśmiech).

Rozmawiał – Jakub Guder

Mateusz Masternak: Przywiozę do Wrocławia mistrzowski pas!

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska