Ruch Chorzów - KGHM Zagłębie Lubin 2:2. Zagłębie zremisowało wygrany mecz, kolejna wpadka. Zobacz bramki!

Piłkarze Zagłębia Lubin w zimny piątkowy wieczór udali się na legendarny Stadion Śląski w Chorzowie, gdzie od kilku tygodni swoje domowe spotkania w PKO Ekstraklasie rozgrywa Ruch Chorzów.

Miedziowi chcieli zatrzeć złe wrażenie, jakie pozostawili po sobie po ostatnim spotkaniu z Legią Warszawa przed własną publicznością (0:3). Wówczas bardzo słabo zagrał młodziutki bramkarz Szymon Weirauch i tym razem między słupkami zastąpił go doświadczony Jasmin Burić.

Od pierwszych minut tego spotkania to lubinianie byli stroną przeważającą. Częściej utrzymywali się przy piłce, prezentowali wyższą kulturę gry i dość szybko zdołali przekłuć to na gola. W 9 min Damian Dąbrowski dośrodkował z rzutu rożnego, a w polu karnym Ruchu najlepiej odnalazł się Dawid Kurminowski i głową otworzył wynik. To pierwsze trafienie tego napastnika od sierpnia.

Po bramce Zagłębie wciąż miało inicjatywę, ale ani jedni, ani drudzy do przerwy nie stworzyli sobie już zbyt klarownych okazji. Był strzał głową Aleksa Ławniczaka i mocne uderzenie Serhija Bułecy zza pola karnego, ale bramkarz Niebieskich Krzysztof Kamiński był na posterunku.

Druga połowa rozpoczęła się dla Zagłębia jeszcze lepiej niż pierwsza. Już w 50 min po bardzo składnej i ładnej dla oka akcji najlepszy na boisku Mateusz Wdowiak zewnętrzną częścią stopy obsłużył Kacpra Chodynę, a ten dostawił nogę i było 2:0 dla Miedziowych.

Wydawało się, że lubinianie mają mecz pod pełną kontrolą. Nieliczne ataki czy nawet strzały Ruchu w żadnym stopniu nie zagrażały Buriciowi, a trener Waldemar Fornalik w 76 min postanowił oszczędzić najlepszych w swoim zespole Wdowiaka i Bułecę. Na murawie pojawili się Marek Mróz, Tomasz Pieńko, a chwilę wcześniej także Tomasz Makowski.

To był moment, w którym Ruch przycisnął i zdobył bramkę kontaktową. W 78 min po rzucie rożnym Miłosz Kozak dośrodkował w pole karne, a tam Michał Feliks dość szczęśliwie (barkiem) skierował piłkę w światło bramki i zrobiło się 1:2.

Ruch uwierzył, że jeszcze nie wszystko stracone i rzucił się do ataków. Lekko oszołomione Zagłębie mocno się cofnęło i zostało za to bardzo szybko skarcone. W 82 min były piłkarz Zagłębia Mateusz Bartolewski wyłożył piłkę na 18. metrze Juliuszowi Letniowskiemu, a wypożyczony z Widzewa Łódź pomocnik huknął jak z armaty, nie dając najmniejszych szans bramkarzowi. Jedna z najładniejszych bramek tego piłkarza w całej karierze.

Zagłębie wyglądało na mocno sfrustrowane tą sytuacją, a idący po pełną pulę Chorzowianie nie odstawiali nóg. W 90 min wyraźnie przemotywowany Daniel Szczepan dostał drugą żółtą kartkę, co mogło dać jeszcze dodatkową motywację przyjezdnym, ale więcej goli już nie padło. Ruch wciąż znajduje się w strefie spadkowej, ale po tym remisie nikt na Górnym Śląsku płakać nie będzie.

Zagłębie zremisowało praktycznie wygrany mecz i ma prawo pluć sobie w brodę. Forma lubinian przed nadchodzącymi derbami ze Śląskiem Wrocław (15 grudnia) pozostawia wiele do życzenia.